Tom Buchanan w ubiegłą sobotę poczuł się źle. Pojechał do szpitala, gdzie zmarł następnego dnia na skutek komplikacji po postrzale w brzuch. Policja uznała śmierć 87-latka za morderstwo. Sęk w tym, że do Toma strzelano siedemdziesiąt lat temu.
Krewni staruszka zdziwili się, gdy na dzień przed śmiercią powiedział im, że złe samopoczucie to efekt rany postrzałowej, którą otrzymał jako 17-letni chłopak. Nie chciał jednak ujawnić sprawcy, ani podać żadnych okoliczności wydarzeń sprzed 70 lat.
Lekarze z chicagowskiego Mercy Hospital, gdzie zmarł Buchanan, potwierdzają wersję staruszka. Sekcja zwłok wykazała, że mężczyzna zmarł na skutek komplikacji jelitowych powstałych na skutek postrzału w brzuch. W tej sytuacji policja wszczęła śledztwo, traktując sprawę jako morderstwo.
Szanse na rozwikłanie kryminalnej zagadki są jednak nikłe. Tom Buchanan nie podał żadnych szczegółów mogących pomóc w ustaleniu sprawcy. Również jego bliscy i znajomi nic nie wiedzą o sprawie. Buchanan był spokojnym i zrównoważonym mężczyzną. Całe dorosłe życie przepracował w stalowni jako robotnik. Lubił grać w karty i rozmawiać z przyjaciółmi. Tajemnicę o postrzale z 1944 r. prawdopodobnie zabrał ze sobą do grobu.
(gd)
fot.Neuhausen III/Flickr
Reklama