Ze względu na potencjalne zagrożenie ebolą specjalne środki ostrożności przedsięwzięto w poniedziałek na lotnisku O’Hare, gdy na pokładzie samolotu linii United przybyła do Chicago chora kobieta, która wymiotowała podczas rejsu. Chicagowskie lotnisko jest jednym z wielu portów lotniczych w kraju wprowadzających specjalne środki ostrożności, mające na celu powstrzymanie ekspansji śmiercionośnego wirusa.
Po wylądowaniu w Chicago chorą zajęły się służby medyczne chicagowskiej straży pożarnej, które ogłosiły chwilowy stan pogotowia na lotnisku. 70-letnia kobieta została odseparowana od współpasażerów, którzy pozostali w samolocie na czas przeprowadzania testów i ewaluacji stanu jej zdrowia; chorą odizolowano także od innych podróżnych na lotnisku.
Samolot linii United, lot nr 1543, przybył około godz. 18 na O’Hare z nowojorskiego lotniska LaGuardia. O pomoc medyczną poprosił pilot.
Po sprawdzeniu, że pasażerka nie ma gorączki i innych objawów eboli, procedury pasażerskie na O’Hare powróciły do normy. Jak dowiedziała się telewizja ABC7 kobieta została hospitalizowana w szpitalu Our Lady of the Resurrection w północno-zachodniej dzielnicy Chicago w celu dalszej ewaluacji medycznej.
W wyniku zagrożenia ebolą władze federalne zamierzają wprowadzić środki prewencji i kontroli na czterech krajowych głównych lotniskach w kraju: na O'Hare w Chicago, JFK w Nowym Jorku, Newark w New Jersey i w Dulles w Waszyngtonie. Jak informuje telewizja NBC, na każdym z wymienionych portów stacjonować będą służby sanitarne z Krajowego Centrum Prewencji i Kontroli Chorób (Centers for Disease Prevention and Control, CDC), które będą przepytywać pasażerów, z jakich krajów przyjechali i mierzyć im temperaturę. Gorączka jest jednym z pierwszych objawów infekcji wirusem eboli, ale także jest symptomem wielu innych schorzeń, m.in. malarii i grypy.
Rząd prezydenta Baracka Obamy oświadczył, że nie opowiada się za wstrzymaniem lotów pomiędzy USA i krajami afrykańskimi, które walczą z epidemią. Na tamtejszych lotniskach pasażerowie przechodzą kontrolę, podczas której sprawdza się objawy zarażenia wirusem. Obejmuje ona pomiar temperatury.
Dr Thomas Frieden, dyrektor CDC, sugeruje, że kontrola sanitarna na lotniskach w krajach afrykańskich jest efektywna. Jak podkreślił, dzięki niej około 80 pasażerów nie zostało wpuszczonych do samolotów.
Prezydent Obama oświadczył w poniedziałek, że jego rząd pracuje nad dodatkowymi sposobami kontroli pasażerów przybywających do USA samolotami, aby zidentyfikować osoby zarażone wirusem ebola. Ocenił, że ryzyko wybuchu epidemii eboli w USA jest "wyjątkowo małe".
Obama zapowiedział, że podejmowane są kroki mające wzmocnić ochronę Amerykanów przed ebolą. Prezydent zaliczył do nich dodatkowe szkolenia i instrukcje dla lekarzy oraz pracowników ochrony zdrowia, które mają na celu uświadomienie im zagrożenia i zapoznanie ich z procedurami postępowania w wypadku wykrycia osoby zarażonej. Opracowywane są też dodatkowe procedury kontroli pasażerów na lotniskach.
Prezydent ocenił, że reakcja społeczności międzynarodowej na rozwój epidemii jest niewystarczająca. W rozmowie z dziennikarzami po naradzie z czołowymi członkami rządu USA zaangażowanymi w walkę z wirusem, Obama oświadczył, że zamierza nasilić naciski na "niektóre duże kraje" aby zwiększyły pomoc dla krajów Afryki Zachodniej walczących z epidemią eboli. Nie sprecyzował o jakie kraje chodzi.
W niedzielę poinformowano, że pierwszy pacjent, u którego w USA wykryto zakażenie wirusem ebola jest w stanie krytycznym. Choroba u pochodzącego z Liberii Thomasa Duncana rozwinęła się już po jego przybyciu do Ameryki. W odosobnieniu z własnej woli przebywa również 100 innych osób, które przypadkowo lub pośrednio zetknęły się z Duncanem.
Według najnowszych danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) na gorączkę krwotoczną, wywołaną przez wirusa eboli, zmarło na całym świecie prawie 3,5 tys. osób, a 7,5 tys. zostało zainfekowanych. Epidemia rozwija się od kilku miesięcy. Zapoczątkowana została falą zachorowań w krajach Afryki Zachodniej. Jest to największa z dotychczasowych epidemii gorączki krwotocznej.
Niestety wciąż brakuje skutecznego środka niszczącego przyczynę choroby − wirusa eboli. Trwają wprawdzie prace nad szczepionką, ale wciąż są w fazie eksperymentalnej. Osoby cierpiące na gorączkę krwotoczną otrzymują tylko leczenie objawowe, przynoszące ulgę w cierpieniu. Od 60 do 96 proc. zarażonych ebolą − umiera. Szanse na przeżycie zwiększają się jednak w przyadku dostępu do dobrej opieki medycznej.
W początkowym stadium symptomy przypominają grypę: gorączka, ból głowy, mięśni, trudności w oddychaniu i ogólne osłabienie. W następnych etapach choroby pojawia się wyczerpanie fizyczne, ból brzucha, wymioty, biegunka, a w końcowych − mogą wystąpić groźne dla życia wewnętrzne i zewnętrzne krwotoki.
(ao, PAP)
fot.Kamil Krzaczyński/EPA