Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 06:18
Reklama KD Market
Reklama

Złowieszcze słowo na "i"

Ogólnie rzecz biorąc, demokraci sie cieszą. Ich republikańscy koledzy w Izbie Reprezentantów postanowili w swej niezmierzonej mądrości uprawnić Johna Boehnera do wytoczenia procesu sądowego prezydentowi Obamie. Wszyscy wiedzą oczywiście, że jest to zamiar kompletnie bezsensowny, który będzie wielką stratą czasu i pieniędzy. Chybione pieniactwo jest jednak doskonałym przyczynkiem do tego, by argumentować, że posłowie większościowej partii nie tylko nic nie robią w sprawach ważkich dla kraju, ale zajmują się totalnymi głupotami.





Obama ma być skarżony przed sądem o nadużywanie władzy wykonawczej, przy czym - żeby było jeszcze śmieszniej - zasadniczą częścią aktu oskarżenia ma być sugestia, że prezydent kraju złamał prawo przez wydanie tzw. executive order, na mocy którego opóźnione zostało wprowadzenie w życie niektórych elementów Affordable Care Act (Obamacare). Innymi słowy, republikanie skarżą się, że ustawa, której byli agresywnie przeciwni i na której demontaż wydali prawie 80 milionów dolarów, nie jest odpowiednio sprawnie i szybko realizowana.


Jednak w gruncie rzeczy, jak wielu obserwatorów podejrzewa, wcale nie chodzi tu o proces sądowy, lecz o przygotowanie "podłoża" pod znacznie ambitniejszy zamiar usunięcia Obamy z urzędu na drodze procedury zwanej impeachmentem. Jest to procedura w zasadzie taka sama jak postawienie kogoś w stan oskarżenia i osądzenie go, tyle że dotyczy wybieralnych urzędników państwowych. W przypadku prezydenta, akt oskarżenia (articles of impeachment) zatwierdzany jest przez Izbę Reprezentantów, a proces odbywa się w Senacie, gdzie do uznania winy oskarżonego potrzebna jest większość 2/3 głosów.


Dla przypomnienia, w dotychczasowej historii USA akt oskarżenia został zatwierdzony tylko w stosunku do dwóch prezydentów - po raz ostatni miało to miejsce w przypadku Billa Clintona, który został uniewinniony przez Senat. Choć republikanie mieli wtedy 55 senatorów, za skazaniem prezydenta głosowało tylko 50 z nich, a wszyscy demokraci byli przeciw.


O usunięciu Obamy z Białego Domu mówi niemal codziennie Sarah Palin, a Partia Republikańska w stanie Południowa Dakota uchwaliła nawet rezolucję wzywającą do podjęcia takiego kroku. Wydawać by się mogło, że nad Obamą zbierają się jakieś ciemne chmury. W rzeczywistości jest jednak zupełnie inaczej. Każda nowa wzmianka o impeachmencie to korzyść polityczna dla demokratów, którzy z jednej strony się z tego wszystkiego śmieją, ale z drugiej nawołują do wzmożonego zasilania partii finansowo, tak by była ona w stanie skutecznie odsunąć to "zagrożenie". Tyle, że żadnego zagrożenia nie ma, a jeśli już coś nam grozi, to wyłącznie kolejny cyrk w Kapitolu.


Demokraci doskonale wiedzą, że wszelkie gadanie o usunięciu Obamy z zajmowanego urzędu to woda na ich młyn, tym bardziej, że sondaże pokazują, iż zdecydowana większość wyborców (60 proc.) jest temu przeciwna. Zresztą przykład Billa Clintona jest szczególnie wymowny - po uniewinnieniu w Senacie jego popularność dramatycznie wzrosła i jest on do dziś najpopularniejszym ze wszystkich żyjących byłych prezydentów.


Republikański przywódca Izby Reprezentantów, John Boehner, zapewne żałuje, że wpadł na pomysł wytoczenia Obamie procesu. Zabieg ten sprowokował dyskusję o zastosowaniu broni absolutnie ostatecznej, czyli impeachmentu, co naraża Bohnera na śmieszność. Nie można się zatem dziwić, że powiedział on ostatnio, iż dyskusja o usunięciu prezydenta Obamy to "spisek uknuty w Białym Domu". Innymi słowy, sugeruje on, że prezydent sam wszczął rozmowę o przymusowej wyprowadzce z Waszyngtonu, bo upatruje w tym polityczną korzyść.


No i nareszcie wszystko jest jasne - Obama to kryminalista gwałcący konstytucję, który chce z własnej woli usunąć się z zajmowanego urzędu, by stać się popularnym. W kontekście tych dramatycznych wydarzeń już mnie nawet nie wzrusza to, że ostatnio posłanka Candice Miller krzyczała w Izbie Reprezentantów: "My walczymy przeciw tyranii!". No cóż, trzeba iść zacząć szukać tyrana.


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama