Sprawa dzieci z Południowej Ameryki przekradających się przez granicę USA poruszyła Amerykanów. Bo co innego oglądać w telewizji reportaże z ujęcia przez Border Patrol kolejnej grupy dorosłych imigrantów porzucających w panice przemycane narkotyki, a co innego patrzeć na zdezorientowanego chłopca z matką, która – gdy dowiaduje się od funkcjonariusza straży granicznej, że jest na terenie Stanów Zjednoczonych – osuwa się z wrażenia na ziemię.
Wszystkiemu winna plotka powtarzana w krajach Ameryki Środkowej głosząca, że amerykańskie władze graniczne wydają od ręki pozwolenia na przekroczenie granicy USA zatrzymanym rodzicom z dziećmi. W tej pogłosce nie ma ani odrobiny prawdy, bo przepisy imigracyjne nie uległy zmianie, ale i tak przyciąga ona tysiące imigrantów wiedzionych złudną nadzieją na pobyt w USA. Amerykańskie władze imigracyjne starają się zgasić tę nadzieję, zatrzymując większą niż dotychczas liczbę imigrantów z dziećmi i deportując ich, by zniechęcić innych do podążania w ich ślady.
W ubiegłym tygodniu wiceprezydent USA Joseph Biden spotkał się w Gwatemali z przywódcami trzech państw, z których pochodzi najwięcej imigrantów – Salwadoru, Gwatemali i Hondurasu – aby zyskać pomoc w informowaniu ich obywateli, że nie ma żadnych nowych przepisów umożliwiających osiedlanie się w Stanach Zjednoczonych, a osoby zatrzymane podczas nielegalnego przekraczania granicy będą deportowane. Biden mówił, że obecna sytuacja jest nie do przyjęcia i dodał, że odpowiedzialność za rozwiązanie tego kryzysu spoczywa zarówno na krajach ojczystych przybyszów, jak i na USA. Wiceprezydent oznajmił, że Stany Zjednoczone przeznaczą dla krajów Ameryki Środkowej 255 mln dolarów na repatriację osób zatrzymanych na granicy, na ściganie i sądzenie członków gangów ulicznych, a także na programy dla młodzieży oferujące lepszą perspektywę niż członkostwo w gangu.
Współpraca Stanów Zjednoczonych z władzami krajów Ameryki Środkowej, z których wywodzi się gros imigrantów zatrzymywanych na granicy, nie jest łatwa. Pomimo że władze amerykańskie nie przystępują do rozmów z pustymi rękami – i tak są traktowane lekceważąco. Prezydent Hondurasu Juan Hernandez nie stawił się na spotkanie z wiceprezydentem Bidenem, bo… oglądał mecz. Napięcia w stosunkach USA z Hondurasem rosną. Prezydent Hondurasu obarcza winą Stany Zjednoczone za problemy, z jakimi boryka się jego kraj, głównie za handel narkotykami. Hernandez twierdzi, że Stany Zjednoczone nie potrafią zahamować popytu na narkotyki u siebie w kraju i stąd rzekomo wszystkie problemy.
Przedstawiciele Białego Domu utrzymywali dotychczas, że przyczyną niespodziewanego wzrostu nielegalnej imigracji z Ameryki Środkowej jest skrajne ubóstwo i epidemia przemocy, za którą kryją się gangi uliczne. Ale wielu imigrantów przyznaje w rozmowach z funkcjonariuszami Border Patrol, że postanowili udać się w kierunku Ameryki po tym, jak usłyszeli, że władze amerykańskie oferują jakieś pozwolenia na pobyt. Wielu imigrantów po zatrzymaniu na granicy wystąpiło o azyl, a to daje możliwość pobytu na czas rozpatrzenia sprawy przez sąd imigracyjny, co dodatkowo rozpaliło nadzieję innych, iż – rzekomo – pozostanie w USA jest możliwe.
Rada Polityki Krajowej Białego Domu prowadzi w związku z tym akcję zapobiegania rozsiewaniu dezinformacji przez zorganizowaną przestępczość i przemytników, którzy zarabiają na przeprowadzaniu ludzi przez granicę, podając kłamliwe informacje o możliwości pozostania w USA. Przedstawiciele Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego, któremu podlega Urząd Imigracyjny, starają się otworzyć więcej ośrodków przystosowanych do umieszczania w nich rodzin z dziećmi zatrzymanymi podczas nielegalnego przekraczania granicy. Od 1 października br. na granicy zatrzymano 39 tysięcy obcokrajowców podróżujących w grupach czy też z rodzinami. Część z nich wypuszczono. Coraz powszechniejsze jest stosowanie przez władze amerykańskie elektronicznych kajdanek, śledzących poruszanie się imigrantów po ich zwolnieniu. Jednocześnie do rejonu Rio Grande w Teksasie, gdzie zatrzymywanych jest najwięcej nielegalnych imigrantów, kierowanych będzie więcej sędziów i adwokatów imigracyjnych w celu przyśpieszenia procesu rozpatrywania spraw poszczególnych obcokrajowców ujętych na granicy.
Wojciech Minicz
Reklama