Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 18:51
Reklama KD Market

Czy “Złote żniwa” Grossa będą w USA bestsellerem?

Informacja o premierze książki Jana Tomasza Grossa „Złote żniwa” przygotowywanej przez krakowski „Znak” na luty 2011 roku elektryzuje już opinię w Polsce. Gotowa jest już także anglojęzyczna wersja „Golden Harvest”, którą wyda jedno z najbardziej prestiżowych wydawnictw brytyjsko- amerykańskich Oxford University Press. Książka trafi do księgarń w sierpniu przyszłego roku, ale jej sprzedaż już ruszyła w internecie...
Informacja o  premierze książki Jana Tomasza Grossa  „Złote żniwa” przygotowywanej przez krakowski „Znak” na  luty 2011 roku elektryzuje już opinię w Polsce. Gotowa jest już także anglojęzyczna wersja „Golden Harvest”, którą wyda jedno z najbardziej prestiżowych wydawnictw brytyjsko- amerykańskich Oxford University Press.  Książka trafi do księgarń w sierpniu przyszłego roku, ale jej sprzedaż już ruszyła w internecie.
„Złote żniwa” są kontynuacją bolesnego nurtu rozliczeniowego  kwestii relacji  polsko-żydowskich podczas okupacji i po niej, zapoczątkowanego „Sąsiadami”, a kontynuowanego w ‘Strachu”. Jan Tomasz Gross sięgnął  w nich po  mało znane i na ogół chętnie skrywane fakty nie wystawiające najlepszego świadectwa polskiej solidarności ze skazanymi przez Hitlera na eksterminację „żydowskimi braćmi”. W podlskim Jedwabnem, lokalny motłoch podpala żywcem w stodole swoich żydowskich sąsiadów. W „Strachu” pokazany jest klimat odrzucenia ocalałych z Holocaustu polskich Żydów powracających do swoich domów, w których mieszkają już inni ludzie. Zwykle bardzo dalecy od chęci ustąpienia miejsca prawowitym właścicielom. W ekstremalnej formie ta „niechęć”  przeradza się w akty agresji i pogromowej zbrodni. Do napisania „Żniw” (wespół z Ireną Grudzińską-Gross) zainspirowała autora fotografia przedstawiająca chłopów z okolicy Treblinki zatrzymanych przez milicję podczas rozkopywania i okradania masowych mogił. Na zdjęciu są i „kopacze” i ich „łapacze”. Żadna groza z obrazu nie bije, atmosfera piknikowa. W swych badaniach autor sięgnął do relacji świadków, dokumentacji znajdującej się w zasobach archiwalnych i IPN, a także wcześniejszych publikacji . Wyłania się z nich ponury obraz. Były dyrektor muzeum-obozu w Treblince Tadeusz Kiryluk opowiada w książce: „ Jeden z tutejszych wysiał łubin. Poszedł w pole, a na roślinie wisi złota obrączka. Zaraz poszedł z rodziną i pole przekopali. Ryli ziemię ojcowie, matki, potem dzieci kopały i wnuki, na koniec to już aparaty mieli, wykrywacze metalu. Jeden chciał mnie zabić, milicjant z Warszawy, się okazało.[...]” Do materiałów tych wcześniej już, bo w 2008 roku, dotarli  Piotr Głuchowski i Marcin Kowalskiego opisując wydarzenia w Treblince w reportażu dla „ Gazety Wyborczej”. 10 km od Treblinki Ceranowa, działacz Narodowej Demokracji, pisał:  "Gospodarze tej wsi [Wólki] wysyłali swe żony i córki do ukraińskich strażników zatrudnionych w obozie i nie posiadali się z oburzenia, gdy te kobiety przynosiły za mało pierścionków i innych kosztowności pożydowskich, uzyskanych w zapłatę za osobiste usługi [...]. Strzechy znikły zastąpione blachą, a cała wieś robiła wrażenie Europy przeniesionej do tego zapadłego zakątka Podlasia". Wśród zachowanych dokumentów  archiwalnych są zarówno raporty dowódców oddziałów Narodowych Sił Zbrojnych, jak i ścigającej ich po wojnie milicji obywatelskiej. Według relacji i jednych i drugich okoliczni chłopi z kopanie grobów Treblinki uczynili swym intratnym zajęciem i oddają mu się z poświęceniem. W IPN można znaleźć  sprawozdanie komendanta milicji z Kosowa Lackiego: "Teren był strzeżony przez nieznane osoby posiadające broń, które zabraniały wstępu dla niewtajemniczonych i stanowiły straż ochronną dla wydobywających szczątki zegarków, biżuterii, pieniędzy. [...] Stan taki prowadził do zatarcia śladów masowej zbrodni niemieckiej i groził wytworzeniem się epidemii chorób ludzkich  [...] Sporządzaliśmy obławy przepędzając hieny ludzkie, które uparcie wracały, by nadal prowadzić przerwane poszukiwania".
Treblinka  nie była zresztą jedynym miejscem, gdzie prowadzono swego rodzaju „redystrybucję” mienia pozostałego po zamordowanych. W archiwum muzeum na Majdanku znajdują się relacje o masowym rozkradaniu butów pozostałych po ofiarach. Przywołuje je w swej pracy Danuta Olesiuk.  Już 2 sierpnia 1944 roku przeprowadzający wizję lokalna obozu  wyzwoliciele 69. Armii 1. Frontu Białoruskiego natrafiają na grupę „ponad 10 cywilów” ładujących worki obuwie i widzą innych oddalajacych się z takim samym ładunkiem. Zalecają  pilnowanie mienie przed grabieżą.  26 października tegoż roku do podobnej konkluzji dochodzi wizytujący obóz polski oficer ppłk. Eugeniusz Szyr, który raportuje: „[...] Wg zeznań wartowników codziennie całymi workami, a nawet wozami, wywożą ludzie postronni trzewiki dla celów spekulacji, kosztem ofiar okupanta. [...]”.  Sprawa staje się przedmiotem uwagi także władz centralnych.  Naczelny dyrektor Muzeów i Ochrony Zabytków dr Stanisław Lorentz w piśmie z 14 marca 1945 roku  poleca „niezwłocznie zorganizować jak najściślejszą kontrolę nad zmagazynowanym w Muzeum obuwiem ofiar hitlerowskich gwałtów”. Jak wspominali  pamiętający tamte czasy lublinianie, w tym zmarły niedawno Marian Wajsbrot, przewodniczący organizacji Żydów lubelskich w USA, który na Majdanku stracił rodzinę – buty  obozowe grabiono w dwóch celach; po pierwsze– na handel, po drugie - spodziewając się znalezienia w nich ukrytych kosztowności. - Często taki szabrownik miał rozterkę czy odpruwać podeszwę, albo obrywać obcas, a nuż się znajdzie jakiś pierścionek z bylantem, czy jechać na targ z butami... Na ogół najpierw sprawdzano i wtedy zajęcie miał jeszcze szewc naprawiający takie „sprawdzone” buty  -  wspominał Wajsbrot. Nietrudno wyobrazić sobie reakcje na książkę Grossa. W Polsce zapewne wielu okrzyknie ją jako „antypolską”. Na Zachodzie będzie kolejnym dowodem na to, że Polska, chętnie eksponując własną tragedię wojenną i dokonując ocen jej sprawców, powinna także uważniej spoglądać we własne lustro. „Złote żniwa” kosztują w USA 16,95 dol.plus 5,50dol. przesyłka. Poniżej przedstawiamy wywiad Jana Tomasz Grossa po ukazaniu się "Strachu":
Waldemar Piasecki, Nowy Jork Copyright ©2010 4NEWSMEDIA. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama