Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 02:29
Reklama KD Market
Reklama

Nierówno pod stropem

Hillary Clinton, której polityczna przyszłość pozostaje przedmiotem licznych spekulacji, w roku 2012 upadła we własnym domu tak nieszczęśliwie, że doznała urazu głowy i musiała spędzić kilka dni w szpitalu. O wypadku tym przypomniało się nagle staremu wydze politycznych machinacji, Karlowi Rove, który zasugerował publicznie, iż Clinton mogła doznać "uszkodzenia mózgu", czyli - mówiąc bez ogródek - jest umysłowo upośledzona. Tę szokującą tezę Rove uzasadnił tym, iż była sekretarz stanu musiała spędzić 30 dni w szpitalu, a potem nosiła "jakieś dziwne okulary".



Wszystkie te wynurzenia to oczywiście wierutna bzdura. Clinton była w szpitalu tylko przez cztery dni, a jej lekarze twierdzą, iż pacjentka doznała wyłącznie wstrząśnienia mózgu, choć w trakcie leczenia wykryto również i usunięto podskórny skrzep krwi w bocznej części jej czaszki. Dla byłego członka administracji Nixona, doradcy prezydenta Busha i nałogowego, waszyngtońskiego manipulatora, fakty te nie mają większego znaczenia.

Rove większość swojej politycznej kariery spędził na opowiadaniu bzdur o przeciwnikach - zarówno realnych, jak i wyimaginowanych. Wystarczy przypomnieć jego udział w "sprzedawaniu" amerykańskim wyborcom konieczności ataku na Irak, czy też jego skryty udział w ujawnieniu, że Valerie Plame, żona domniemanego "wroga" administracji Busha, była agentką CIA, co było nielegalne i zakończyło karierę zawodową Plame.

Tym razem jednak Karlowi coś się poplątało, gdyż zdaje się, że to on ma nieco nierówno pod stropem, mimo że - o ile mi wiadomo - nigdzie ostatnio nie upadł. Plan jego działania jest w miarę przejrzysty. Zakładając, że Clinton stanie w szranki wyborcze w roku 2016 i będzie silną kandydatką, należy już teraz zacząć niszczyć jej osobę serią pomówień i sugestywnych spekulacji. Rove chciałby wmówić wyborcom, że Clinton nie tylko jest lekko stuknięta, ale dodatkowo ponosi winę za atak terrorystów w Benghazi, w wyniku którego zginęła czwórka Amerykanów, a szczegóły którego były i są rzekomo "tuszowane" przez Biały Dom.

Takie wstępne ataki na przeciwników politycznych to nic nowego. Gdy jednak początkowa salwa polega na sugerowaniu, iż oponent nie jest przy zdrowych zmysłach, wszelkie dalsze rozważania w zasadzie tracą sens i nie jest to strategia, która zwiastuje wielkie sukcesy. Rove w wyborach w roku 2012 aktywnie popierał wielu radykalnych kandydatów, stosując podobną kampanię dość kuriozalnych ataków. Barack Obama już w żadnych wyborach udziału nie weźmie, ale wtedy wiele razy słyszeliśmy, że jest socjalistycznym Marsjaninem, lub pokątnym importem z Kenii.

Mimo to, praktycznie żaden z wybrańców Karla nie odniósł wówczas wyborczego sukcesu. Niestety z nauczki tej nie wyciągnął on jednak żadnych wniosków i działa dokładnie w takim samym, impertynenckim stylu jak poprzednio. Jest zawsze pewny siebie i swoich racji, nawet jeśli są to racje oparte na zdarzeniach lub zjawiskach wyssanych z palca lub rozmijających się z prawdą.

Jak tak dalej pójdzie, wkrótce okaże się zapewne, iż John Biden - być może kandydat w roku 2016 - tak naprawdę jest cyborgiem skonstruowanym w Rosji i wysłanym do Delaware na przeszpiegi. Karl buduje też zapewne teorię o Andrew Cuomo, innym potencjalnym kandydacie, zgodnie z którą jest on capo sycylijskiej mafii, cierpiącym na zaburzenia psychiczne, napędzane nadmierną konsumpcją spaghetti z klopsami w sosie pomidorowym.

Jeśli to ma być strategia polityczna na rok 2016, to czarno widzę szanse Rove'a na spektakularne zwycięstwo.

Andrzej Heyduk

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama