Cztery osoby poniosły śmierć, a 33 doznały obrażeń w wyniku strzelanin, do których doszło w Chicago podczas minionego weekendu.
Ostatnie tragiczne w skutkach wydarzenie miało miejsce w niedzielny poranek w dzielnicy Washington Park na południu miasta. 32-letni Corey Brownlee zginął od strzału w pierś. Napadu dokonano w okolicy 6000 South Indiana Avenue. Brownlee poniósł śmierć na miejscu, a towarzysząca mu 27-letnia kobieta została zabrana do Stroger Hospital; jej stan zdrowia lekarze uznają za niezagrażający życiu.
Dwie godziny wcześniej zginął 20-letni Joshua Martinez w południowej dzielnicy Gage Park. Aresztowano już podejrzanego o dokonanie tego zabójstwa. 17-letni chłopiec stanął w poniedziałek przed sądem.
W piątkowy wieczór, również na południu miasta, został zastrzelony 34-letni Shannon Mack. Tego samego dnia po południu śmierć od kuli poniosła 17-letnia dziewczyna. Dwóch innych mężczyzn rannych w strzelaninie w Woodlawn w ciężkim stanie przewieziono do szpitala.
Niedawno szef policji chicagowskiej Garry McCarthy przekonywał, że w Wietrznym Mieście w każdej kategorii przestępczości zaobserwowano spadek nie tylko w ubiegłym roku, ale na przestrzeni ostatniej dekady.
Twierdzenia te poparł w poniedziałek rzecznik policji Adam Collins. − Choć liczba przestępstw z użyciem broni palnej spada, to wciąż mamy wiele do zrobienia w tym zakresie. Szczególnie musimy podjąć działania na rzecz zaostrzenia przepisów o kontroli broni − powiedział Collins. − Nie spoczniemy, dopóki nie zapewnimy pełnego bezpieczeństwa wszystkim mieszkańcom Chicago − dodał rzecznik. (ak)
Reklama