Partia Republikańska liczy na to, że poirytowane bezradnością swych reprezentantów demokratyczne miasto zwróci się w jej stronę.
Republikanie już zaczęli rozglądać się za kandydatami do rady miejskiej w Chicago i do stanowej Legislatury. Chcą popierać ludzi wyłonionych przez partię, a równocześnie budzących zaufanie wyborców. Przyznają, że w minionych latach nie mieli dobrze przygotowanych, skutecznych kandydatów.
Były kandydat na wicegubernatora, stanowy senator Matt Murphy uważa, że połowę sukcesu GOP ma już za sobą. "Pomyślcie, co stało się w ubiegłym tygodniu w Springfield. Nie rozwiązano problemu emerytur, kasyn ani małżeństw gejowskich. To dla nas wielka szansa. Demokratyczni liderzy, to kompletni nieudacznicy" – cieszył się Murphy.
W rezultacie już rozpoczętej kampanii partyjna starszyzna oczekuje przynajmniej 5-procentowego wzrostu udziału republikańskich wyborców z Chicago w przyszłorocznym głosowaniu.
Obecnie tylko jeden republikański ustawodawca, reprezentant stanowy Michael McAuliffe, pochodzi z Chicago.
Chociaż partia nawołuje do rekrutowania nowych członków z różnych grup społecznych, to nadal ma poważne trudności z przekonaniem do siebie kobiet, mniejszości etnicznych i gejów. Bez uwzględnienia potrzeb i upodobań mieszkańców Chicago wysiłki GOP będą daremne.
(HP – eg)