Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 22 listopada 2024 16:57
Reklama KD Market

Największa miłość Kaliguli

Rzym w starożytności był świadkiem wielkich osobliwości. Kolejni cesarze prowadzili wojny i poszerzali granice imperium, ale wielu zawdzięczało sławę nie tyle wspaniałym czynom, co ekscesom, skandalom i ekstrawagancjom. Jednak żaden z nich nie zapisał się w kronikach z takim rozmachem jak Kaligula – szalony, okrutny i zdeprawowany cesarz, który sypiał z własnymi siostrami a konia uczynił senatorem...
Największa miłość Kaliguli
Kaligula i Incitatus – rysunek Jean'a Victora Adama

Autor: Wikipedia

Senator Incitatus

Incitatus – co po łacinie oznacza „szybki” lub „pędzący” – był fenomenem sportowym. Kasztanowatej maści, majestatyczny rumak budził podziw całego Rzymu. Na torze Circus Maximus wzbudzał zachwyt i respekt. Publiczność go uwielbiała, wiwatując w zachwycie, gdy pędził po hipodromie jak strzała, zostawiając w tyle tylko kurz i echo triumfalnych okrzyków.

Kaligula, zagorzały entuzjasta wyścigów, patrzył na niego z dumą, jakby Incitatus był nie tylko koniem, lecz także odbiciem jego własnej potęgi: szybki, nieposkromiony, niezależny. Cesarz był tak mocno zakochany w niezwykłym wierzchowcu, że ten stał się jego wybrańcem – towarzyszem podczas uczt, stałym gościem na posiedzeniach i także wiernym słuchaczem. Zwłaszcza że „genialnych” wywodów Kaliguli nawet najbliżsi nie potrafili zrozumieć bez pucharu wina.

Incitatus miał przywileje, o jakich najwięksi rzymscy arystokraci mogli tylko pomarzyć. Kaligula kazał zbudować mu stajnię godną cesarskiego pałacu. Był to cud architektury: marmurowe mury, koryta i żłoby z kości słoniowej, freski i rzeźby mitologicznych postaci – każda część tej imponującej budowli miała przypominać o wyjątkowej roli konia, którego Kaligula czcił niemal jak bóstwo. Incitatus był otoczony służbą i osobistą ochroną.

Zakochany bez pamięci cesarz, nie szczędząc kosztów, sprowadzał dla wybrańca najdelikatniejsze jedwabie i purpurowe derki, by osłaniały go przed rzymskim słońcem i chłodem. W jego żłobie lśniły srebrne i złote miski, w których serwowano mu wykwintne przysmaki – świeże figi, oliwki, doskonale wypieczony chleb a nawet wino! Rumak ten miał wszystko, czego potrzebował i nie potrzebował, a co można sobie tylko wyobrazić. 

Kaligula był znany ze swojej ekscentryczności, ale w historii jego konia wydaje się być coś więcej niż tylko osobliwa zabawa. Cesarz, sam żyjący w luksusie i otoczony blaskiem bogactwa, zwykł przekraczać wszelkie możliwe kanony. Nie darzył przy tym senatu Rzymu szczególnym szacunkiem. Jego relacja z tą instytucją była pełna dystansu, a nawet wyraźnej pogardy.

Kaligula miał swoje priorytety, a senat uważał za „nic niewarte, nadęte zgromadzenie starców o ambicjach tak lichych, że konkurowali tylko z cieniami zapomnianych poetów”. Jego ironia bywała dosadna i celna – jedną z bardziej wymownych prób jej wyrażenia było właśnie nadanie tytułu senatorskiego Incitatusowi. „Jeśli senatorzy są bezużyteczni jak woły, niech i mój koń stanie się jednym z nich!” – miał rzekomo powiedzieć.

Świadoma prowokacja?

Prowokacyjny gest Kaliguli wywołał w Rzymie prawdziwe poruszenie. Podczas każdego oficjalnego posiedzenia Incitatus miał swoje miejsce na sali obrad, a senatorowie, nie mogąc podważyć cesarskiego rozkazu, zmuszeni byli okazywać mu szacunek i składać ukłony, cedząc przez zęby pozdrowienia dla „jego dostojności”. Być może niektórzy z nich widzieli w tym absurdzie ironiczny komentarz cesarza. 

Kaligula nie oszczędzał na detalach – dla konia przygotowano miejsce wyściełane purpurą, a na specjalnych bankietach był traktowany jak członek rodziny cesarskiej. Incitatus, nieświadomy swojego tytułu i tego, co wokół niego się dzieje, przyjmował zaszczyty z chłodnym spokojem, żując siano i ignorując sprawy wielkiego imperium. Tymczasem senatorowie w milczeniu i z zachowaniem pozorów przełykali swą gorycz.

W tej historii przewija się osobliwa analogia: wielu współczesnych Kaliguli widziało w Incitatusie nie tylko symbol ekscentryczności, lecz także alter ego samego cesarza. „Koń jak władca, władca jak koń” – szeptali mieszkańcy Rzymu, podkreślając nieposkromioną naturę Kaliguli, który dzielił przy biesiadnym stole miejsce z ukochanym rumakiem. Opowiadano, że na jednej z uczt cesarz uroczyście przysiągł, że będzie dla Incitatusa szczodry bardziej niż dla najlepszych przyjaciół. 

Co więcej, mówi się, że planował uczynić z niego nawet konsula – najwyższego urzędnika Rzymu – co miało symbolizować cesarskie przekonanie o mizerii i słabości współczesnych mu polityków. Przedwczesna śmierć Kaliguli przerwała te ekstrawaganckie plany, lecz nietrudno wyobrazić sobie, jak wyglądałby Rzym pod przewodnictwem konsula na czterech kopytach – kolejny obrazek dodający kolorytu życiu pełnemu przepychu i groteski.

Choć historia Incitatusa brzmi jak opowieść o szaleństwie władzy, wielu historyków sugeruje, że Kaligula mógł mieć w tym geście głębszy zamysł. Incitatus nie był jedynie ozdobą – jego senatorski tytuł mógł być celową prowokacją, swoistą krytyką ówczesnych politycznych elit. Kaligula zdawał się mówić: „Czy koń może być mniej przydatny od senatora? Czy różni się w swojej roli w czymkolwiek?”. Był to być może akt buntu wobec polityki i sarkastyczny komentarz do rzeczywistości, w której jedyną odpowiedzią na dekadencję Rzymu było przypisanie stanowisk tym, którzy mieli do nich równie nikłe predyspozycje jak członkowie senatu.

Dziś historia Incitatusa traktowana jest jako satyra na polityczną machinę Rzymu, która w obliczu władzy często zmieniała prawa i zasady według kaprysu jednostek. Koń na senackiej ławie przeszedł do legendy jako symbol epoki pełnej paradoksów, w której władza i racjonalność nierzadko się rozmijały. W końcu nawet zwierzę mogło być obdarzone zaszczytem, który teoretycznie należał się jedynie najważniejszym politykom imperium.

Monika Pawlak


Podziel się
Oceń

Reklama