oskarżonego o przecieki do WikiLeaks
W USA w poniedziałek rozpoczął się proces amerykańskiego żołnierza Bradleya Manninga, oskarżonego o przekazanie poufnych informacji dyplomatycznych (ponad 700 tys. dokumentów) demaskatorskiemu portalowi WikiLeaks, założonemu przez Juliena Assange'a.
Manning, któremu grozi dożywocie, przyznał się wcześniej do 20 zarzucanych mu czynów, dotyczących bezprawnego posiadania i dystrybucji poufnych informacji z wojskowej bazy danych. Rozpoczęty przed sądem wojskowym proces dotyczy najcięższych z tych 20 oskarżeń i - jak się oczekuje - będzie trwać całe lato.
Otwierając proces w Forcie Maede, prokurator, kapitan Joe Morrow, powiedział, że Manning przekazał poufne dokumenty do publikacji w internecie i w ręce wroga. 25-letni oskarżony siedział spokojnie.
Wojskowi prokuratorzy uzyskali dowody, że Manning ściągnął i przekazał drogą elektroniczną portalowi WikiLeaks blisko pół miliona zastrzeżonych raportów bojowych z Iraku, gdzie pełnił służbę, i z Afganistanu. Dotyczyły one m.in. akcji wojsk USA, w których ginęła ludność cywilna. Przekazał też demaskatorskiemu portalowi setki tysięcy depesz dyplomatycznych. Materiały przekazane portalowi WikiLeaks zostały wykorzystane przez media, budząc sensację w 2011 roku.
Przyznając się w lutym do części zarzutów, Manning mówił, że kiedy przekazywał poufne dokumenty do internetowej publikacji, nie uważał, by mogło to zaszkodzić USA. Zaznaczył, że chciał wywołać debatę o roli wojska w polityce zagranicznej. Sędzia zgodził się wówczas zmniejszyć liczbę postawionych zarzutów do dziesięciu.
Jednak prokuratorzy nie zgodzili się na to i wystąpili o sąd wojskowy.
W poniedziałek przed bramą Fortu Meade demonstrowało w deszczu około 20 zwolenników Manninga. Mieli ze sobą tablice z hasłami: "uwolnić Bradleya Manninga", "brońmy prawdy" i skandowali, by Manninga uwolnić natychmiast.
(PAP)