Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 22:12
Reklama KD Market
Reklama

"Patrzę, więc jestem"


Ósmego czerwca na dachu niewielkiego budynku pofabrycznego w Chicago miało miejsce ciekawe wydarzenie.  Artyści skupieni w grupie ArtPo spotkali Małgosię Włodarczak i mieli okazję poznać bliżej jej tworczość.


 


Gosia to uznana międzynarodowo artystka, urodzona w Polsce, mieszkająca na stałe w Australii. Po trzymiesięcznym pobycie w Nowym Jorku na stażu, ufundowanym jej przez Australia Council for the Arts, wpadła na trzy dni do Chicago, aby odwiedzić Agnieszkę i Krzysztofa Babirackich, którzy zorganizowali spotkanie z nią w egzotycznej scenerii chicagowskich dachów.


 


Tradycyjna sztuka stara się być lustrem  rzeczywistości.  Małgosia próbuje uczynić swoją twórczość bardziej autentyczną poprzez zamknięcie w niej konkretnych fragmentów życia, a nie tylko ich odbicia. Jej twórczość jest rozległa i można by o niej pisać długo. Artystka zajmowała się między innymi tematem przestrzeni, w której czujemy się bezpiecznie, wypełnionej energią przestrzeni pomiędzy ludźmi, a także samym procesem postrzegania świata.  Fascynującym pomysłem są jej próby przekładania kształtów na język dźwięków. 


 


Ograniczę się do jednego przykładu, w miarę prostego do opisania, żeby trochę przybliżyć twórczy proces artystki. Więcej na temat jej sztuki można dowiedzieć się na stronie internetowej  www.gosiawlodarczak.com


 


W  Muzeum Sztuki Współczesnej w Sydney został wydany obiad, podczas którego Małgosia wykonała pracę zatytułowaną “Tablecloth for 10” (“Obrus na 10 osób”). 


 


Jak to wyglądało? Do stołu zasiadło wraz z nią dziewięć, w większości nieznanych  jej,  osób. Kelnerzy podawali dania, zmieniali nakrycia…  Podczas jedzenia i konwersacji z obecnymi tam osobami artystka rysowała na lnianym obrusie fragmenty tego, co usłyszała i co zaobserwowała, przekładając swoje doświadczenia na język linii. Ile razy zmieniała kierunek patrzenia, tyle razy powstawał nowy szkic. 


 


W trakcie sześciu godzin trwania obiadu Małgosia zmieniała miejsce przy stole i kolory używanych markerów; w rezultacie cały obrus pokryty był delikatną pajęczyną jej rysunków, za wyjątkiem miejsc, gdzie stała zastawa.  Te niezarysowane pola stały się cieniami, mówiącymi o wcześniejszej obecności  przedmiotów. Zdjęty ze stołu obrus został zapisem tego, co się przy nim działo, rejestracją spędzonego przy nim przez artystkę czasu.


 


Spotkanie z Małgosią Włodarczak było bardzo ciekawym doświadczeniem, gdyż nie tylko ma ona intrygujące pomysły twórcze, lecz również potrafi w interesujący sposób o nich opowiadać.  Być może w nie tak dalekiej przyszłości będzie można zobaczyć w Bellingham w stanie Washington jej instalację zatytułowaną “Skin of the Wall”. 


 


Praca wymaga olbrzymiej ściany; artystka znalazła takie miejsce w galerii Wydziału Sztuki na Western Washington University. 


 


    Kasia Szcześniewska 



Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama