Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 22:23
Reklama KD Market
Reklama

Śmierć w Dubaju - (Korespondencja własna z Tel Awiwu)

Wersje były różne: porażenie elektryczne, otrucie, cios nożem i kilka kul w potylicę. Wynik był jeden. Po 20 latach pościgu zginął jeden z przywódców Hamasu. Izraelczycy, którzy przyjeżdżają do Emiratów w Zatoce Perskiej, dostają na lotnisku nie tylko wizę z pieczątką, ale również szeroki, porozumiewawczy uśmiech.
To jedyne państwa arabskie, które nie mając stosunków z Izraelem, chętnie wpuszczają do siebie Izraelczyków, pod warunkiem, że posiadają również inny paszport. Biznes jest biznes – to jedyna zasada dla państw, które potrafiąc łączyć światowy szyk z zagadką Orientu. Szczególnie dotyczy to Dubaju, Abu Dabi i podobnych emiratów, którym nafta uderzyła do głowy. Nic więc dziwnego, że z czasem w Zatoce Perskiej znaleźli się również izraelscy uczeni, turyści i ludzie interesu. Zapewne wśród nich ukrywali się zamachowcy, którzy tydzień temu zabili Machmuda Mewachocha, jednego z najdłużej ściganych terrorystów palestyńskich.
Gdy w 1990 roku Sadam Hussajn wkroczył do Kuwejtu, spotkał on się z entuzjastycznym przyjęciem ze strony milionów Palestyńczyków pracujących w szybach naftowych Omanu, Kataru, Abu Dabi, Dubaju i Arabii Saudyjskiej. To tłumaczy, dlaczego szejkowie naftowi nie żywią specjalnej sympatii do Palestyńczyków i trzymają ich pod nieustanną obserwacją, po cichu współpracując tu i ówdzie ze specsłużbami “wrogiego” Izraela. Dubaj nie interesuje się konfliktem palestyńsko-izraelskim, ale jako członek Ligi Arabskiej musi udawać, że jest inaczej. Jest rzeczą charakterystyczną, że już teraz władze tego emiratu poinformowały, że śledztwo w sprawie zamordowania Mewachocha będzie prowadzone tylko i wyłącznie przez miejscowe czynniki i że zespół śledczy Hamasu nie zostanie wpuszczony na terytorium emiratu. W związku z tym niektóre media arabskie sugerują, że władze Dubaju moczyły palce w operacji Mosadu, ale wydaje się to mało prawdopodobne.
Tak czy inaczej, emiraty w Zatoce Perskiej, głównie Dubaj i Abu Dabi, zarabiające w ciągu jednego dnia tyle, że starczyłoby to raz na zawsze na załatwienie wszystkich problemów uchodźców palestyńskich, stają się w szybkim tempie miejscami z baśni 1001 nocy, kusząc swoimi nieprzebranymi bogactwami. Dla Machmuda Mewachocha było to ostatnie kuszenie.
Wybaczą mi czytelnicy, że pozwolę sobie w tym kontekście również na nutę osobistą.
Nazwisko Machmuda Mewachocha usłyszałem po raz pierwszy przed dwudziestu laty, gdy okazało się, że to właśnie on porwał i z zimną krwią zamordował kilku Izraelczyków. Już wtedy zniknął z radaru izraelskich służb specjalnych i pojawił się dopiero teraz, w apartamencie luksusowego hotelu w Dubaju, z kulą w głowie i żołądkiem pełnym trucizny.
Mosad nigdy nie przyzna się do zabicia jednego z szefów Hamasu i ‘‘ministra” uzbrojenia tej skrajnej islamskiej organizacji, ale i tak wszyscy wiedzą, kto w tym polowaniu był zwierzyną, a kto myśliwym. Nie wiem, czy odłgosy tego co stało się w Dubaju doszły do Chicago, ale wielki krzyk rozpaczy, jaki rozległ się w świecie terrorystów świadczy o bolesnym uderzeniu, jakie zainkasowała międzynarodówka dżihadu.
Wydarzenia sprzed kilku dni przypominały mi pogrzeb mojego kolegi, Awiego Sportasa, którego 21 lat temu zamordował Machmud Mewachocha. Matka Awiego, Rachela, piękna kobieta koło pięćdziesiątki, stała wyprostowana nad grobem syna, a na jej twarzy nie znać było najmniejszego wzruszenia, z jej oczu nie spłynęła ani jedna łza. Wiem, że w ciągu tych wszystkich lat nie zaznała spokoju, wiem o jej tysiącach nieprzespanych nocy i o morzu przelanych łez – w ciszy, bólu i samotności. Po raz ostatni rozmawiałem z nią dwa lata temu. Wydawało mi się, że wróciła do siebie, że pogodziła się z Bogiem i swoim smutnym życiem. Że wróciła do szarej prozy dnia powszedniego. Ale kilka dni temu mściciele dopadli mordercę jej syna i mordercę wielu innych synów. Oczy Racheli pozostały suche. Teraz przyszła kolej na inną matkę. W parterowym domku i obozie palestyńskich uchodźców na przedmieściu Strefy Gazy płacze Fatima Mewachocha, matka syna, który swoje ofiary mordował ze śmiechem.
Henryk Szafir

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama