Polscy skoczkowie drugi rok z rzędu są tłem i daleko za najlepszymi w prestiżowej imprezie, rozgrywanej na przełomie roku na czterech obiektach w Niemczech i Austrii.
Jeszcze w edycji 2022/23 po zawodach w Oberstdorfie i Garmisch-Partkenkirchen Dawid Kubacki był drugi, Piotr Żyła trzeci, a Stoch - ósmy. Ostatecznie Kubacki zakończył TCS na drugiej pozycji, ale w roli lidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Teraz dorobku punktowego i lokat biało-czerwonych w obu klasyfikacjach nie sposób nawet porównywać.
"Nie ma wyników? Należało się tego spodziewać. Nasi czołowi skoczkowie są coraz starsi i będą coraz słabsi. To jest naturalny proces. O to nie można mieć do nich pretensji. Trzeba mieć pretensje raczej do poprzednich władz, że nie bardzo zwracały uwagę na szkolenie młodzieży, bo tej młodzieży dzisiaj nie ma" - powiedział PAP były prezes Polskiego Związku Narciarskiego (PZN) Paweł Włodarczyk.
"Nie ma kto tych najstarszych zastąpić w tym momencie. Można by wycofać całą grupę uczestniczącą w TCS i sprowadzić na dwa konkursy do Austrii innych, ale nie ma kogo. Brakuje jednego pokolenia, które mogłoby konkurować z obecnymi kadrowiczami. W ciągu ostatnich 10 lat indywidualnie mamy tylko jeden brązowy medal mistrzostw świata juniorów w skokach, to jak na oczekiwania jest mało. I w tej sytuacji trudno spodziewać się medalu mistrzostw świata seniorów" - dodał.
Nieudany dla podopiecznych austriackiego trenera Thomasa Thurnbichlera był już poprzedni sezon, ale w Turnieju Czterech Skoczni generalnie spisywali się lepiej niż obecnie.
Najwyżej - na 20. miejscu - był z Polaków Kamil Stoch z dorobkiem 518,2 pkt, a niewiele mniej zgromadził 23. Piotr Żyła - 500,8. W sumie sześciu Polaków uzbierało 1973,6 pkt.
Teraz co prawda Wąsek z łączną notą 561,4 plasuje się na 11. pozycji (przed rokiem taki wynik dałby siódmą), ale kolejny z biało-czerwonych - Jakub Wolny - ma tylko 356 pkt, co wystarcza do 30. lokaty. Ich dorobek plus punkty Żyły (351,3), zdyskwalifikowanego w Ga-Pa Zniszczoła (128,9) oraz Kubackiego (106,4) razem dają 1504, czyli niemal 470 mniej niż na półmetku poprzedniej, też uważnej za nieudaną, edycji.
"Na pewno w porównaniu do poprzedniego sezonu pozytywem jest fakt, że dobre skoki mają miejsce. Wierzę w tę drużynę. Każdy bardzo się stara i ciężko pracuje, dlatego ufam, że wszystko się ułoży" — podsumował dotychczasowe występy austriacki szkoleniowiec biało-czerwonych, cytowany przez branżowy portal skijumping.pl.
Thurnbichler, który trzeci sezon pracuje z polską kadrą, uważa, że jego zawodnicy nie odstają od najlepszych pod względem sprzętu, zwłaszcza kombinezonów, a takie głosy docierały wcześniej z otoczenia reprezentacji.
"Kiedy patrzę na nasz sprzęt, jestem w 100 procentach pewny, że pozwala nam on na rywalizację i to pokazują pojedyncze skoki na poziomie między szóstym a 10. miejscem. Mogę powiedzieć, że mamy dobry sprzęt. Jesteśmy dość blisko najwyższych prędkości, nie odbiegamy od nich tak bardzo, jak w zeszłym sezonie. Kombinezony działają przy dobrych skokach, mamy też dobry system związany z nartami. Zasadniczo, nie widzę tu problemu" - ocenił 35-letni trener z Innsbrucka, gdzie w piątek odbędą się kwalifikacje do kolejnego konkursu TCS.
Austriak mimo niezadowalających wyników nie zdecydował się na żadne zmiany w składzie i do drugiej części imprezy desygnował tych samych skoczków.
Biało-czerwoni statystycznie lepiej niż w poprzednim sezonie spisują się w PŚ. W dotychczasowych 12 konkursach punkty zdobyło sześciu zawodników, których łączny dorobek to 519 pkt, czyli 43,25 w każdych zawodach. 12 miesięcy temu w połowie TCS mieli za sobą 10 występów i w sumie 204 pkt, czyli w poszczególnych startach zdobywali po 20,4 pkt.
Zdaniem Włodarczyka kryzys widać nie tylko po skoczkach, ale i wszystkich dyscyplinach narciarskich.
"W PZN są od kilku lat pieniądze i to duże pieniądze, więc wystarczyłoby dobrze się przyglądać, jak to robią inni, że mają wyniki. W porównaniu do moich czasów w związku my dzisiaj toniemy w pieniądzach i jednocześnie toniemy w braku wyników. Dzisiaj działacze zarabiają wielkie pieniądze i nie widać, żeby związkiem dobrze rządzili" - podsumował były szef PZN, za którego rządów rozbłysły gwiazdy skoczka Adama Małysza, obecnego sternika związku, i biegaczki narciarskiej Justyny Kowalczyk.