Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 01:49
Reklama KD Market

Trubadurzy na Taste of Polonia: Dzięki Wam nie pamiętamy, ile mamy lat

Trubadurzy na Taste of Polonia: Dzięki Wam nie pamiętamy, ile mamy lat
fot. arch. zespołu Trubadurzy

Są jednym z najstarszych zespołów na polskiej scenie muzycznej. Ich przeboje „Znamy się tylko z widzenia”, „Przyjedź Mamo na przysięgę” kiedyś znała i śpiewała cała Polska. 1 i 2 września na festiwalu Taste of Polonia w Copernicus Center znów będzie można usłyszeć legendarnych „polskich Beatlesów” – grupę Trubadurzy. W rozmowie z „Dziennikiem Związkowym” perkusista i wokalista Marian Lichtman zapewnia, że Trubadurzy będą grać tak długo, dopóki publiczność nie pozwoli im odejść.

Joanna Marszałek: Trubadurzy w 2023 r. świętowali 60-lecie istnienia. Niewiele jest zespołów na polskiej scenie muzycznej, które mogą poszczycić się takim jubileuszem.

Marian Lichtman: Zaczynaliśmy bardzo młodo. Mieliśmy po 14-15 lat, gdy zespół już się budował i stąd to 60-lecie. Jesteśmy dumni z tego jubileuszu. Niektórzy z nas odeszli już z tego świata, ale większa część zespołu jest i dajemy sobie radę. Mamy tę samą publiczność, dochodzą młodzi fani i cały czas się dobrze bawimy. Przychodzi do nas publiczność w wieku od 4 do 154 lat. Widzimy, że mamy po co grać. Gdyby nie było publiczności, to dawno już skończylibyśmy. Publiczność po prostu nas chce. Żeby tylko było zdrówko – na razie jest i miejmy nadzieję, że ta zabawa w muzyce będzie trwała jak najdłużej. Dopóki akord nam brzmi i dopóki zespół jest w formie artystycznej, to będziemy grać.

Na przestrzeni tych 60 lat wiele się zmieniło – systemy polityczne, style muzyki, skład zespołu. Co się u Was nie zmieniło?

– Nigdy nie zmieni się nasze podejście do gry. Bez grania nie możemy żyć! Granie zatrzymało nasz wiek – nie pamiętamy, ile mamy lat. Kiedy wychodzimy na scenę, dostajemy takiej adrenaliny, że czujemy, jakbyśmy dopiero zaczynali. To też zasługa publiczności. Zespoły są w stanie przetrwać dzięki bardzo znanym i śpiewanym piosenkom. Nasze piosenki są wszędzie. Piękne jest to, że mieliśmy tyle przebojów, że publiczność nam po prostu nigdy nie da odejść, dopóki oczywiście będzie to ładnie brzmiało. A na razie mogę nieskromnie powiedzieć, że wszystko brzmi fajnie. Zresztą będzie można się o tym wkrótce przekonać.

W jakim składzie zagrają Trubadurzy w Chicago 1 i 2 sierpnia?

– Oprócz mnie Sławomir Kowalewski, Jacek Malanowski i Tadeusz Urbański. To jest nasz stały skład od wielu lat. W tym składzie udaje nam się płynąć przez koncerty. Dużo bisujemy. Nie ma nic piękniejszego niż to, jak ludzie śpiewają nasze piosenki. Mamy cały czas tę swoją rodzinę.

Która to wizyta Trubadurów w Chicago?

– W Stanach Zjednoczonych byliśmy wielokrotnie, ostatni raz w 2015 r., kiedy przejechaliśmy od Florydy po Kanadę. W Chicago to nasza czwarta lub piąta wizyta.

Jak wspominacie chicagowską, amerykańską publiczność?

– Graliśmy w Chicago, gdy w Polsce nie było jeszcze wolności. Wyjazd do Stanów Zjednoczonych zawsze wiązał się z nadzieją, bo grało się dla polskiej publiczności, ale nie w Polsce, lecz w wolnym kraju. To było też wyróżnienie. W Chicago graliśmy i latem, i zimą. Pamiętam, że raz strasznie wiało. Dalej tak u Was wieje?

Mamy przydomek Wietrzne Miasto.

– W ciężkich czasach amerykańska Polonia w Chicago zawsze stała za Polską. To była nasza siła, droga do wolności. Nie oszukujmy się, gdyby nie Ameryka, to kto wie, czy dziś mielibyśmy tę wolność. Gdyby nie wsparcie z Zachodu, Związek Radziecki by nam nie odpuścił, komunizm sam by nie wyszedł. Polacy odważyli się rozpocząć rewolucję. Dziś Ameryka jest największym sojusznikiem Polski

Czy polonijna publiczność w Chicago różni się od rodzimej w Polsce?

– Wydaje mi się, że nie. To my się różniliśmy, kiedy przyjechaliśmy już z wolnego kraju. Inaczej postrzegaliśmy Amerykę niż ci Polacy, którzy się tam urodzili, mieszkali. Chicagowska publiczność zawsze była taka sama: słodka, uprzejma. Ona przychodziła się bawić, tęskniła za nami, a my za nią. Nie wiem, jak będzie teraz, ale skoro nas państwo zapraszacie, to chyba nic się nie zmieniło. Ta miłość nadal trwa.

W zespole Trubadurzy jest Pan śpiewającym perkusistą. To chyba trudne zadanie.

– Rozpoczynałem jako śpiewający gitarzysta. Gdy minęła era Elvis Presleya w latach sześćdziesiątych i nastała era The Beatles, to wymyśliliśmy sobie, że będziemy takimi polskimi Beatlesami. Można powiedzieć nieskromnie, że nam się to udało. Ale ktoś musiał grać na perkusji. Koledzy wyznaczyli mnie. Na początku byłem bardzo zły na Krzysia Krawczyka i Sławka Kowalewskiego. Jak to, przecież ja jestem gitarzystą! A oni mówią, że musi być śpiewający perkusista, bo tak mają Beatlesi. Zacząłem więc nieśmiało grać i złość szybko mi przeszła. Teraz się cieszę, że zostałem perkusistą. Rzeczywiście to nie jest łatwe, bo perkusja to instrument, na którym się gra wszystkimi kończynami i do tego jeszcze trzeba zaśpiewać. Jakoś mi się to udaje aż do dziś.

Co usłyszymy 1 i 2 września w Copernicus Center?

– Zaśpiewamy nasze największe hity, brylantowe i złote przeboje. Po to przyjeżdżamy do Was, żeby się z Wami bawić i śpiewać. Publiczność chce naszych starych numerów, z którymi nas kojarzy, z którymi zaczynała swoje życie. Te piosenki są zawsze najdroższe, chce się ich słuchać do końca życia. Nowe przeboje też mamy, ale szczerze mówiąc, publiczność chce śpiewać z nami, brać udział w koncercie, dlatego największe hity z pewnością będą stanowić większość. Widzimy piękne przyjęcie naszych piosenek u młodej i tej starszej publiczności.

Które przeboje Trubadurów usłyszymy na pewno?

– Na pewno „Znamy się tylko z widzenia”, „Przyjedź Mamo na przysięgę”, „Cóż wiemy o miłości”, „Nie przynoś mi kwiatów dziewczyno”, „Moja fantazja”. Na koniec zagramy nawet „Gdzie się podziały tamte prywatki”, gdyż traktujemy koncert w Chicago jako jedną wielką prywatkę. Te piosenki zawsze sprawdzają się na koncertach w Polsce, a Polonia w Stanach to przecież to samo, tylko inny równoleżnik. Zapowiada się fajna zabawa. Będzie gorąco i obiecująco.

Pozostaje tylko zaprosić publiczność chicagowską na koncert Trubadurów na festiwalu Taste of Polonia.

– Serdecznie zapraszamy na nasze koncerty! Dawno u Was nie byliśmy i bardzo za Wami tęsknimy. Te dwa koncerty, z którymi do Was jedziemy, dają nam wiarę, że zespół jest silny. Grać w Polsce to zawsze duża przyjemność, ale w Stanach Zjednoczonych, jeszcze dla polskiej publiczności, to ogromna przyjemność. Czekamy na Was, żeby razem się bawić, zaśpiewać i zatańczyć.

Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na Taste of Polonia.

Rozmawiała:

Joanna Marszałek[email protected]

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama