Ten wyczyn miał mu pozwolić opłacenie ślubu i zapewnienie chorej matce dobrej opieki medycznej. Zamiast tego Wu Yongning, który sam się nazwał „pierwszym chińskim miejskim wspinaczem”, spadł z 62-piętrowego drapacza chmur Huayuan International Centre. Dramat, który rozegrał się w chińskim mieście Changsha, był transmitowany na żywo w Internecie. Od tamtej pory minęło pięć lat a wspinanie się na najwyższe budynki świata bez żadnych zabezpieczeń nadal cieszy się niesłabnącą popularnością...
Ponad chmurami
Ta skrajnie ryzykowna konkurencja narodziła się w Rosji, kiedy grupa znudzonych nastolatków postanowiła zacząć zwiedzać dachy najwyższych budynków – najpierw Moskwy, a potem innych miast. Zdjęcia i filmiki ze swoich wyczynów publikowali w mediach społecznościowych a z czasem – gdy miłośników ryzykownych wspinaczek na najwyższe dachy przybywało – na specjalnie stworzonych stronach internetowych i platformach streamingowych. Moda na ryzykowne wspinaczki wkrótce przekroczyła granice Rosji. Dziś do elitarnego klubu rooftoppersów, czyli zdobywców najwyższych dachów świata, należą również Amerykanie, Kanadyjczycy, Chińczycy, Ukraińcy, Francuzi i Brytyjczycy.
Niektórzy wspinacze, np. znany kanadyjski fotograf Neil Ta, z czasem wycofali się z tej ekstremalnej rywalizacji. Ich zdaniem wspinanie się na najbardziej niedostępne dachy straciło swój pierwotny charakter. Nie jest to już ekscytująca rozrywka i próba pokonania własnych słabości, ale raczej szaleńcze szafowanie życiem w pogoni za jak najlepszym filmikiem czy zdjęciem. Mimo to wielu śmiałków wspina się nadal, starając się za wszelką cenę udowodnić, że niemożliwe jest możliwe. Zdarza się jednak zbyt często, że tracą przy tym życie.
Pukanie w szybę
Najwyższa z trzech wież Tregunter Towers w Hongkongu wznosi się na ponad 219 metrów. Z góry rozciąga się zapierający dech w piersiach widok na zielony szczyt Victoria Peak i morze wieżowców poniżej. Tylko jeden człowiek na świecie stanął na szczycie wieży i na własne oczy zobaczył panoramę miasta z tej wysokości. I zaraz potem zginął. Był to francuski fotograf Remi Lucidi, znany z ujęć wykonanych na najwyższych budynkach i mostach świata.
Około 19.30 27 lipca 2023 roku trzydziestolatek wszedł do Tregunter Tower, zwodząc ochroniarza, że jedzie w odwiedziny do mieszkającego na czterdziestym piętrze przyjaciela. Wjechał windą na 49 piętro a następnie udał się schodami na najwyższy, 68 poziom i otworzył drzwi na dach. Nie wiadomo, co dokładnie stało się później. Sprzątaczka dostrzegła go za oknem penthouse’u, pukającego w szybę. Wyglądało na to, że prosił o pomoc. Natychmiast wezwała policję, jednak mężczyzna spadł, zanim funkcjonariusze pojawili się na miejscu. Znaleziono przy nim aparat fotograficzny. Były w nim piękne zdjęcia wykonane z góry, które Lucidi miał zamiar później sprzedać.
Ekstremalne selfie
Wu Yongning również wspinał się dla pieniędzy. W tamtym feralnym dniu zamierzał opuścić się na rękach, bez żadnych zabezpieczeń, poza krawędź ściany budynku, transmitując swój wyczyn na żywo w internetowym serwisie Volcano. Fani mogli wpłacić pieniądze na jego konto, gdyby nagranie im się spodobało. Na filmiku widać, jak Wu najpierw przez dłuższy czas metodycznie czyści gzyms a następnie powoli opuszcza się na rękach poza krawędź i podciąga w górę kilka razy. Nie wiadomo, co poszło nie tak i dlaczego nie był w stanie wspiąć się z powrotem. W ostatnich sekundach filmu widać, jak walczy desperacko o utrzymanie się na ścianie, próbując znaleźć jakiś punkt podparcia dla nóg. Nie znajduje go, odrywa się od ściany i spada.
Wu nie był jedynym zdobywcą dachów, który stracił życie w pogoni za najlepszym zdjęciem. W 2015 roku rosyjski nastolatek Andriej Retrowski, znany ze swoich ryzykownych wspinaczek, zginął w taki sam sposób. Ostatni post Andrieja na Instagramie pokazywał linę i uprząż, które przymocował do talii. Następnie opuścił się na nich ze ściany dziewięciopiętrowego budynku. Zamierzał wykonać zdjęcie a potem usunąć z niego liny, aby wyglądało, jakby spadał. Niestety, sznur nie utrzymał jego ciężaru i chłopak rzeczywiście runął w dół.
Trzy lata później włoski nastolatek Andrea Barone stracił życie po tym, jak wspiął się na szczyt centrum handlowego w Mediolanie, by zrobić sobie „ekstremalne selfie”. Lokalne media podały, że 15-latek wraz z przyjaciółmi wszedł na najwyższy punkt centrum handlowego Sarca e Sesto San Giovanni, po czym wychylił się, by zrobić zdjęcie. Spadł z wysokości ponad 40 metrów do kanału wentylacyjnego.
Śmierć dla sławy
Popularność związana z ekstremalnymi wspinaczkami na dachy, jaką mogą zwielokrotnić efektowne filmiki zamieszczane w mediach społecznościowych, zachęca ludzi do podejmowania niewyobrażalnego ryzyka. Po upadku Wu zaczęto głośno mówić o tym, że jego śmierć jest poniekąd skutkiem braku regulacji, co odnosi się zwłaszcza do aplikacji umożliwiających prowadzenie transmisji na żywo. Wiele z tych platform nie reguluje w żaden sposób, jakie treści są tam pokazywane, albo wręcz promuje ekstremalne nagrania, licząc na większą liczbę widzów i co za tym idzie, większe zyski z reklam.
Wu Yongning chwalił się, że ma 60 tysięcy fanów, którzy regularnie oglądali jego zapierające dech w piersiach akrobacje na dachach. Jego ostatni transmitowany na żywo klip oglądało na chińskiej platformie internetowej Weibo aż 15 milionów ludzi. Po tragicznej śmierci Wu lokalne media ujawniły, że „pierwszy chiński wspinacz” brał udział w rywalizacji na najbardziej ekstremalny wyczyn, w którym nagrodą było 100 tysięcy juanów. Jednak nigdy nie ujawniono, kto sponsorował konkurs.
Podniebni artyści
Zupełnie inaczej do zdobywania najwyższych dachów podchodzi rosyjska para Angela Nikolau i Ivan Beerkus. Jak sami mówią, są artystami. Angela, córka cyrkowców, absolwentka szkoły cyrkowej oraz baletowej, od początku szukała czegoś więcej niż tylko chwilowego przypływu adrenaliny. „Obmyślanie kompozycji ujęć, odpowiednich strojów, pory dnia najlepszej dla danego zdjęcia na wysokości, to tworzenie nowych form sztuki” – powiedziała w jednym z wywiadów – My nie chcemy ryzykować bez sensu, aby po prostu sfotografować nogi dyndające w powietrzu setki metrów ponad miastem. Chcemy tworzyć sztukę”.
Oboje są profesjonalistami, którzy spędzają dziesiątki godzin na opracowywaniu planów wspinaczki oraz obmyślaniu najlepszych ujęć do pięknych fotografii, z których sprzedaży żyją. Ich najsłynniejszym osiągnięciem było zdobycie w 2022 roku drugiego co do wysokości budynku na świecie – 118-piętrowego wieżowca Merdeka w Kuala Lumpur w Malezji. Jednak ich celem było nie tylko wspięcie się na sam czubek strzelającej w niebo iglicy.
Na wysokości niemalże 700 metrów nad ziemią, na wąskiej, niespełna półmetrowej szerokości desce postanowili odtworzyć słynną końcową scenę z filmu „Dirty Dancing”, w której tancerz podnosi swoją partnerkę wysoko ponad głowę. Angela do ostatniej chwili była pełna obaw: czy partner na pewno zdoła ją utrzymać, czy nie runą razem w dół? Mimo to przebrana w zwiewną sukienkę pozwoliła się unieść nad miastem, pozując do jednego z najsłynniejszych zdjęć na świecie. Ich wyczyn, uwieczniony w filmie dokumentalnym, został odtworzony na słynnym telebimie na Times Square.
Najsilniejsze emocje
Rozmawiając z dziennikarzem gazety „The Australian”, Angela powiedziała, że wspinanie pozwala jej zmierzyć się ze swoim strachem i dowiedzieć się, kim jest. Nauczyła się radzić sobie z obawami. „Na wysokości staram się po prostu cieszyć pięknem – zachodem słońca, smugą dymu. Najsilniejsze emocje pojawiają się, gdy wracam na dół i myślę: Zrobiłam to! Pomimo strachu sprostałam wyzwaniu”.
Kiedy ogląda się piękne ujęcia miast wykonane z lotu ptaka czy filmy ukazujące szalone wyczyny miejskich wspinaczy, łatwo jest westchnąć – jakie to piękne! Jednak należy pamiętać, że część z nich została okupiona czyjąś tragiczną śmiercią. Zanim więc klikniemy przycisk „subskrybuj” na którejś z internetowych platform, powinniśmy się zastanowić, czy sami nie przyczyniamy się w ten sposób do kolejnej śmierci. Gdyby zabrakło obserwatorów, a co za tym idzie reklamodawców i sponsorów, być może zdobywanie dachów pozostałoby pasją grupy znudzonych nastolatków, o której bez nas szybko by zapomnieli.
Maggie Sawicka