Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 02:19
Reklama KD Market

Miłość w trzech wymiarach i z polskim akcentem w spektaklu The Last Wide Open

Miłość w trzech wymiarach i z polskim akcentem w spektaklu The Last Wide Open
Mikołaj Malinowski (Michael Mahler) i Lina (Dara Cameron) – bohaterowie „The Last Wide Open” fot. Jenn Udoni/American Blues Theater

Nie codziennie na chicagowskiej scenie teatralnej widzowie mogą doświadczyć tyle polskości co w spektaklu The Last Wide Open, wystawianym tego lata w American Blues Theater. Dla ścisłości, nie mówimy tu o kameralnym polonijnym przedstawieniu zorganizowanym dla naszej grupy etnicznej, lecz o prawdziwej chicagowskiej produkcji na deskach renomowanego teatru na północy Chicago.

Spektakl The Last Wide Open, w reżyserii Gwendolyn Whiteside, powstał na podstawie sztuki autorstwa Audrey Cefaly. W oryginale opowiada ona o włoskim imigrancie, który zakochuje się w amerykańskiej kelnerce podczas wspólnej pracy w restauracji. Na potrzeby chicagowskiego odbiorcy za zgodą autorki zdecydowano o adaptacji sztuki na polskie realia.

Whiteside, która jest również dyrektorką artystyczną American Blues Theater, zaprosiła do współpracy polskie siostry, Katarzynę Muller i Matildę Szydagis. Muller, która urodziła się w Polsce i dorastała na południu Chicago w rodzinie polskich imigrantów, zaadaptowała sztukę na polonijne realia. Polegało to nie tylko na podmianie włoskich słów na polskie. Aby tchnąć do sztuki polskiego ducha, a jednocześnie zachować autentyczność, trzeba być oswojonym z autentycznym doświadczeniem polskiego imigranta w Chicago.

Niełatwe zadanie miała też druga siostra, Matidla Szydagis, która miała  nauczyć odgrywającego główną rolę amerykańskiego aktora Michaela Mahlera wymowy nie tylko polskich słów, lecz także wymowy tych angielskich z polskim akcentem. Rezultat, podparty kunsztem aktorskim Mahlera, jest godny podziwu.

Sztuka jest w gruncie rzeczy uniwersalną historią miłosną, która szuka odpowiedzi na odwieczne pytanie „co by było gdyby”. Główny bohater, polski imigrant Mikołaj Malinowski (Michael Mahler), pracujący „na kuchni” w polskiej restauracji (Jana’s Restaurant) zakochuje się w koleżance z pracy, amerykańskiej kelnerce Linie (Dara Cameron).

Sztuka jest najbardziej wyjątkowa i intrygująca przez fakt, że akcja toczy się na trzech osiach czasowych. Relacja bohaterów rozgrywa się więc w trzech odsłonach. W każdej z nich jest to samo tło – miejsce, pogoda, do restauracji dzwoni ten sam telefon, a bohaterowie dzielą się tymi samymi historiami z przebiegu dnia. Główni bohaterowie też pozostają ci sami, a jednak są inni. W pierwszej odsłonie Mikołaj ma 2-letni staż w Ameryce, w drugiej – dwudniowy, a w trzeciej od emigracji upłynęło już 15 lat .

Wykorzystanie w sztuce „wieloświata” (ang. multiverse) – jak nazywają zabieg autorzy – sprowadza się do próby pokazania, jak jedna decyzja może wpłynąć na całe nasze życie. Pojawia się pytanie, jak mogłoby się ono potoczyć, gdyby w kluczowym momencie – np. wyboru studiów, miejsca zamieszkania czy życiowego partnera – choćby jeden nasz wybór był inny.

Przedstawienie jest przykładem teatru immersyjnego. Publiczność, zgromadzona w sali jadalnej Jana’s Restaurant, jest częścią przedstawienia dosłownie i w przenośni. Spektakl jest tak skonstruowany, że widz sam może sobie wybrać zakończenie miłosnej historii lub chociaż przyczynić się do tego, jakie ono będzie.

Zamiast tradycyjnej sceny i widowni z rzędem krzeseł, sala teatralna w całości została przekształcona w kameralną polską restaurację. Publiczność siedzi przy stolikach w Jana’s Restaurant. Są one nakryte obrusem, jest na nim świeczka i menu. Goście częstowani są przystawkami w postaci plasterków kiełbasy, ogórka kiszonego i dostają pamiątkowe naklejki z  polsko-amerykańską flagą.

Słowa uznania należą się scenografom. Jana’s to nowocześniejsza i udoskonalona wersja kultowej chicagowskiej Podhalanki. Rekwizytorom, którzy w poszukiwaniu inspiracji odwiedzili liczne polskie lokale gastronomiczne, udało się zachować autentyczność dzięki sztandarowym polskim elementom. Są więc wycinanki na ścianach, krzyż, ciupaga, pocztówki z Polski, plakaty polskiej drużyny piłkarskiej, wizerunek Matki Bożej i Jana Pawła II.

Spektakl nie jest typowym musicalem, lecz lekkie, romantyczne piosenki wykonują Mikołaj (grający go Michel Mahler jest również dyrektorem muzycznym przedstawienia) i Lina, a przedstawienie zaczyna się odegraniem przez niego wiązanki pięknych melodii, również z polskimi akcentami.

Gdyby nie trzy alternatywne rzeczywistości, w których toczy się akcja,  sztuka byłaby po prostu historią nieszczęśliwej (prawdopodobnie) miłości, w której oprócz barier językowych i kulturowych, bohaterowie zasadniczo różnią się osobowościami. On to beznadziejny romantyk, a ona – pragmatyczka z bagażem bolesnych życiowych doświadczeń, w tym miłosnych.

Polscy widzowie z pewnością zauważą w The Last Wide Open cały szereg subtelnych szczegółów, których nie docenią amerykańscy odbiorcy. Te drobiazgi mogą bawić lub irytować, w zależności od dystansu, jaki obierzemy do sztuki i do naszej grupy etnicznej. Choć twórcy dołożyli starań, aby uniknąć powielania polskich stereotypów, to jednak pierwsze słowo, jakie Mikołaj wypowiada na scenie po polsku to soczyste „kurrr…a”, a przy trudnej rozmowie Mikołaj nalewa Linie kieliszek żubrówki.

Polskość i polszczyzna Mikołaja wydają się raz bardziej, raz mniej trafne, lecz można z łatwością przymknąć na to oko, bo to bohater, którego nie da się nie lubić. Niuanse będą wyczuwalne prawdopodobnie tylko dla osób, które same przeszły drogę emigracji z Polski do Chicago. Reszta, w tym przeważający na widowni Amerykanie, najpewniej będzie się po prostu świetnie bawić przy dobrej muzyce i sztuce o trójwymiarowej miłości w Jana’s Restaurant.

Joanna Marszałek[email protected]


Lina i Mikołaj fot.  Jenn Udoni/American Blues Theater

Lina i Mikołaj fot. Jenn Udoni/American Blues Theater

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama