Lajkonik odbył niezapomnianą trasę koncertową śladami pięciu pokoleń Polaków mieszkających w Brazylii, niosąc radość i piękno kultury polskiej w tańcu i śpiewie oraz budując pomost pomiędzy katolikami prowincji chrystusowców obu kontynentów. Podczas 11-dniowego pobytu, zespół przebył ponad dwa i pół tysiąca kilometrów, spotykając się z miejscowymi Polakami oraz występując: dwukrotnie w Kurytybie, Virmond, Quedas do Iguacu, Foz do Iguacu, Cruz Machado.
W dniach od 18 do 29 czerwca 2024 roku (początek brazylijskiej zimy), na zaproszenie ks. Kazimierza Długosza SChr i Prowincji Chrystusowców pw. Matki Bożej Niepokalanie Poczętej w Ameryce Południowej, Zespół Pieśni i Tańca Lajkonik działający przy Polskiej Misji Duszpasterskiej pw. Trójcy Świętej w Chicago i pod patronatem Związku Narodowego Polskiego (Polish National Alliance, PNA) poleciał do Brazylii. Grupa liczyła 17-osób na czele z kierownikiem artystycznym zespołu Haliną Misterką, kierownikiem muzycznym Martą Dudek, łącznikiem grupy Bogusławą Parzygnat oraz opiekunem duchowym ks. Piotrem Janasem SChr.
Portem docelowym było Sao Paulo, gdzie po ponad 10-godzinnym locie zapakowaliśmy się do autokaru, który zabrał nas na podbój Brazylii. Zmęczenie spowodowane wielogodzinnymi przejazdami rekompensowały przepiękne widoki oraz oczekujące brazylijskie rodziny, które gościły nas w swoich domach. Zdarzyło się, że mimo późnej pory, witano nas chlebem i solą, w tradycyjnych strojach polskich, czasem z orkiestrą, zawsze z kolacją. W mgnieniu oka nawiązywało się porozumienie i relacja z gospodarzami (których widzieliśmy po raz pierwszy w życiu, często ze znikomą możliwości komunikacji spowodowaną barierą językową).
Gotowi na spotkanie z nami, otwierali swoje domy i serca dzieląc się tym, co posiadali. Niemal od razu nazywaliśmy ich naszymi brazylijskimi rodzicami…. co wiązało się z pożegnaniami ze łzami w oczach. Niektóre odwiedzane przez zespół gospodarstwa zajmowały ogromne połacie terenu sięgające aż po horyzont. Poznaliśmy procesy produkcji: herbaty, tytoniu, alkoholu z trzciny cukrowej o nazwie cachaca, odwiedzilśmy hodowle ryb, krów oraz stadniny koni (wszystko w niepoliczalnych ilościach)…. Podziwialiśmy przepiękną roślinność, w tym typowe dla tego regionu drzewa iglaste (przypominające świeczniki żydowskie) araukaria brazylijskie z jadalnymi nasionami pinhao, próbowaliśmy lokalnych przysmaków, a owocami częstowaliśmy się prosto z drzew.
Koncerty (tańczone w dni powszednie), dzięki zaangażowaniu księży proboszczów – którzy gościli nas w swoich parafiach, za co z serca dziękujemy – były wcześniej reklamowane i oczekiwane, a liczna, spontanicznie i żywiołowo reagująca publiczność motywowała nas do nadludzkich wyczynów i bisów. Serce rosło, bo tańczyliśmy często dla potomków Polaków, nawet w piątym pokoleniu. Wielu z nich mówiło, choć czasem w archaicznym, ale jakże pięknym języku polskim, co było dla nas ogromnym zaskoczeniem, lekcją pokory i wywoływało wzruszenie. W niektórych miejscowościach 70% mieszkańców miało polskie pochodzenie, na domach i biznesach widniały polskie szyldy, a język polski – którego, jak wszyscy podkreślali, nauczyli się od dziadków – słyszany był na ulicach i w sklepach. Na koncertach gościliśmy oczywiście wielu Brazylijczyków, którzy choć nie związani z polską kulturą, żywo na nią reagowali. Dużym zaskoczeniem była obecność i towarzyszenie nam podczas koncertów i wspólnych wycieczek przedstawicieli lokalnych władz, którzy współorganizowali nasz pobyt w poszczególnych miastach, osobiście reklamując region.
W programie zespołu poza bogatym repertuarem tanecznym nie zabrakło śpiewu. Czarna Madonna, Barka, Kraj rodzinny, Polskie kwiaty czy Rodzinny dom, w dalekiej Brazylii wybrzmiewały jakby bardziej – wywołując łzy wzruszenia podczas Mszy świętych (w których braliśmy czynny udział) i koncertów. Koncerty prowadzone przez p. Halinę, a tłumaczone na język portugalski przez lokalnych księży (w tym m. innymi ks. Andrzeja Wojteczka – prowincjała i ks. Kazimierza Długosza – ekonoma) i siostry zakonne, ubogacane były legendami i historiami związanymi z Polską oraz filmami z życia zespołu. Tworzone były sercem, ale i sercem witała nas społeczność lokalna. Podczas koncertu w Virmond piękną mową w języku polskim przywitał nas organizator naszego tam pobytu Geraldo Zapahowski, który przez cały dzień był naszym przewodnikiem.
Czasem zmieniał się bieg koncertów, aby jeszcze bardziej wzruszyć i zachwycić. Nierzadko publiczność, po krótkim wprowadzeniu i nauce lub przypomnieniu tekstu, śpiewała wspólnie z nami, a w miejscowości Cruz Machado, gdzie proboszczem jest urodzony w Brazylii Polak w szóstym pokoleniu, dołożyliśmy do repertuaru na jego życzenie i wspólnie z nim zaśpiewaliśmy Kraj rodzinny. Jak zawsze, zainteresowaniem cieszył się tańczony wspólnie z publicznością polonez i nie zabrakło też wspólnego tańca z najmłodszymi widzami, którzy z dużą swobodą (nawet bez zaproszenia) spontanicznie naśladowali tancerzy.
Po każdym koncercie, wzruszeniom i rozmowom nie było końca, potomkowie Polaków chcieli opowiedzieć nam swoje historie i przedstawić się z nazwiska (kończącego się często na „ski”)… i usłyszeć znów język polski, w którym nie mają zbyt często okazji komunikować się. Dwukrotnie na koncertach spotkaliśmy lokalne zespoły taneczne Mali Polacy (z którymi dzieliliśmy scenę) czy Jagoda. Na zakończenie, wszyscy uczestnicy koncertów chętnie pozowali z nami do zdjęć.
Pisząc artykuł pragniemy pozdrowić wszystkich zaangażowanych w nasz pobyt w Brazylii: księży proboszczów, siostry zakonne, nasze „rodziny brazylijskie” oraz przedstawicieli lokalnych klubów i pojedyncze osoby, które mobilizując się, organizowały nasz każdy dzień, przygotowywały dla nas pyszne tradycyjne posiłki, przekąski i poczęstunki, którymi obdzielić można byłoby niejedną społeczność lokalną. Dziękujemy!
Podczas tej niecodziennej podróży (wiodącej w większości z dala od tras turystycznych) mieliśmy okazję do zwiedzania nietypowych zakątków. Spacerowaliśmy po Parku św. Jana Pawła II w Kurytybie, który jest skansenem polskiej emigracji w Brazylii. W Virmond odwiedziliśmy Dom Polski, gdzie zgromadzono pamiątki i archiwalia społeczności polskiej, a w kaplicy cmentarnej, na tablicy pamiątkowej wyszczególniono (z datami skrajnymi) nazwiska 158 Polaków spoczywających na odwiedzanym przez nas cmentarzu.
W połowie pobytu spędziliśmy niezapomniane dwa dni odwiedzając jedne z największych wodospadów na świecie Foz do Iguacu w Parku Narodowym do Iguacu. Choć prognozy pogody nie były obiecujące i trochę nas niepokoiły, to pogoda wytrzymała. Świeże rześkie powietrze pozwoliło nam na niezapomnianą, całodzienną pieszą wycieczkę. Podziwialiśmy na „wyciągnięcie dłoni” dziesiątki niesamowitych wodospadów (na szerokości około 2 km, jest 275 odrębnych progów skalnych). Wodospady zbierają swe wody (jak się okazało), na całej trasie naszej podróży. Rzeka Iguaçu wypływa bowiem na południe od São Paulo, źródła znajdują się w pobliżu Kurytyby i płynie w głąb lądu (na zachód) około 1320 km. Rzeka podczas swojego biegu jeszcze przed wodospadem Iguazu opada po blisko 70 progach skalnych, rozbijających jej nurt. Szum wody słyszalny jest w promieniu 20 km.Przed wszechobecną wilgotną bryzą, która w połączeniu z promieniami słońca zamieniała się w bajeczną tęczę, chroniły nas lajkonikowe kurtki, które jeszcze nigdy tak dobrze nam się nie sprawdziły. Dziękujemy pani Mario! Brak czasu oraz „zimowa” aura nie pozwoliły nam skorzystać z kuszącej propozycji podpłynięcia stateczkiem pod wodospady…ale i bez tego ociekaliśmy wodą)) i tę atrakcję zachowamy na przyszły raz…
W sąsiedztwie wodospadów odwiedziliśmy malowniczy Park Ptaków (Parque das Aves), gdzie można mieć kontakt z ponad tysiącem ptaków, reprezentujących blisko 140 różnych gatunków. Poznaliśmy piękno fauny i flory Brazylii; zapach (szczególnie intensywny w parku kolibrów) i dźwięk (papugi, pelikany, tukany…) – wszystko łączy się tam w harmonii. Na jednej z dróżek natknęliśmy się na niecodzienny polski akcent. Wewnątrz parku stoi pomnik polskiego przyrodnika, Tadeusza Chrostowskiego (1878-1923), który był pionierem w dziedzinie ornitologii i badaniach ptactwa w Paranie. Odbył trzy ekspedycje naukowe w latach 1910-1923, a jego badania włączyły do listy stanowej ptaków przynajmniej 52 różne gatunki i rodzaje. W ciągu swojej wędrówki po Parana naukowiec skolekcjonował ponad dwa tysiące okazów spośród 387 gatunków. Zmarł dnia 4 kwietnia 1923 roku w wyniku malarii, na którą zachorował w trakcie trzeciej ekspedycji. Pomnik, jak opowiadał nam uczestnik uroczystości i nasz przewodnik ks. prowincjał, odsłonięto rok temu w 2023 r., z okazji 100. rocznicy śmierci przyrodnika.
Dzień na wodospadach zakończyliśmy kolacją z degustacją słynnego brazylijskiego churrasco i pokazami tańców Ameryki Łacińskiej. Nazajutrz czekała nas dalsza trasa koncertowa.
Każdy z nas uczestników tej niezwykłej przygody, przywiózł ze sobą własne wspomnienia i będzie opowiadał swoje historie i przeżycia. Pragniemy jednak podkreślić, że brazylijska przygoda nie mogłaby się wydarzyć, gdyby nie wkład wielu ludzi dobrej woli, którzy przed wylotem odpowiedzieli na nasz apel i dofinansowali szaloną, jak się na początku wydawało inicjatywę. Wiemy już, że to była właściwa decyzja i z serca dziękujemy wszystkim naszym sponsorom i dobrodziejom.
Uczestnicy wyprawy są zgodni, że najpiękniejsi w tej podróży byli ludzie. Doświadczenie spotkania z nimi, było bezcenne i to ludzie sprawili, że ta podróż zostanie w naszych sercach na zawsze. Dziękujemy!
Halina Misterka, kierownik artystyczny i choreograf