Szef Pentagonu Lloyd Austin przyznał w czwartek, że nie zachował się słusznie, ukrywając swoją diagnozę nowotworową i pobyt w szpitalu przed prezydentem i społeczeństwem. Przyznał to podczas pierwszej po wyjściu ze szpitala konferencji prasowej. Odniósł się też do sytuacji na Bliskim Wschodzie, zapowiadając, że USA nie zamierzają wycofywać wojsk z Syrii, lecz mogą wycofać je z Iraku.
Podczas czwartkowej konferencji Austin kilkakrotnie przepraszał za to, że nie ujawnił swojej diagnozy raka prostaty, oraz zaznaczył, że nie ma żadnych wymówek.
"Te wieści wstrząsnęły mną (...) To był cios i szczerze mówiąc, moim pierwszym impulsem było zachowanie prywatności" - tłumaczył. "Nauczyłem się z tego doświadczenia, że wzięcie tego typu pracy wiąże się z utratą części prywatności. Amerykanie mają prawo wiedzieć, kiedy ich przywódcy mierzą się z problemami zdrowotnymi, które mogą wpłynąć na ich zdolności do pełnienia swoich obowiązków nawet tymczasowo" - dodał.
Austin powiedział, że przeprosił za swoje zachowanie prezydenta. Tłumaczył, że nie poinformował go o chorobie, bo nie chciał obciążać go swoimi problemami. Zaprzeczał jednocześnie, by polecał swoim podwładnym ukrywać jego stan zdrowia. Podkreślił, że mimo tego błędu nadal ma pełne zaufanie prezydenta i wbrew żądaniom części kongresmenów nie zamierza podawać się do dymisji.
Sekretarz obrony wrócił do pracy w budynku Pentagonu dopiero w tym tygodniu, po spędzeniu niemal dwóch tygodni w szpitalu na początku stycznia ze względu na infekcję, jakiej nabawił się po grudniowej operacji usunięcia raka prostaty. Austin nie informował o diagnozie nowotworowej, a o pobycie w szpitalu i oddziale intensywnej terapii powiadomił dopiero po trzech dniach nieobecności. Jak przyznał, wciąż dochodzi do zdrowia i zmaga się z bólem nogi, zaś na konferencję przyjechał wózkiem golfowym.
Austin odpowiadał też na pytania na temat sytuacji na Bliskim Wschodzie po ataku proirańskich milicji, które zabiły trójkę amerykańskich żołnierzy w Jordanii. Szef Pentagonu zapowiedział, że odpowiedź USA na ten atak będzie "wielopoziomowa", a jej celem będzie zarówno "pociągnięcie do odpowiedzialności" sprawców, jak i ograniczenie ich zdolności do kolejnych ataków. Od października wspierane przez Iran bojówki w Syrii i Iraku przeprowadziły ponad 160 uderzeń za pomocą dronów i rakiet, lecz aż do niedzieli nie spowodowały one żadnych poważnych obrażeń ani strat. Austin stwierdził, że wciąż nie wiadomo, jak głęboko Iran był zaangażowany w te ataki, ale dodał, że nie ma to większego znaczenia, bo bez wsparcia Iranu nie mogłoby w ogóle do nich dojść.
Odnosząc się do doniesień o możliwym wycofaniu sił USA z Syrii, Austin zaprzeczył, by było to rozważane przez administrację. Jednocześnie przyznał, że będzie rozmawiał z władzami Iraku na temat dalszej obecności wojsk USA w tym kraju. Wojska USA w regionie pełnią tam misję przeciwko Państwu Islamskiemu, lecz proirańskie stronnictwo w irackim rządzie zaczęło naciskać na wyproszenie sił USA po tym, jak Amerykanie zabili jednego z dowódców proirańskiej bojówki wchodzącej w skład Sił Mobilizacji Ludowej, formalnie podlegającej irackim władzom.
"Trwają dyskusje z irackimi przywódcami na temat naszej przyszłej obecności w Iraku" - przyznał Austin. "Zobaczymy, jak to się potoczy" - dodał.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)