Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 14:18
Reklama KD Market
Reklama

Powrót El Niño

Powrót El Niño
(fot. Pixabay)

Naukowcy twierdzą, że właśnie rozpoczęło się na Pacyfiku zjawisko meteorologiczne zwane El Niño. Jego skutki pogodowe będziemy odczuwać aż do wiosny przyszłego roku. Początek tego wydarzenia nastąpił szybciej niż prognozowano, co może zwiastować bardziej dramatyczne rezultaty już w niedalekiej przyszłości…

Powodzie, tajfuny, pożary

Pod pojęciem El Niño rozumie się ciepły prąd morski, który występuje we wschodniej części Oceanu Spokojnego pomiędzy Ameryką Południową i wyspami indonezyjskimi. Pojawia się on w strefie równikowej i przemieszcza w kierunku południowym. Temperatura wody wewnątrz tego prądu wynosi od 59 do 68ºF (15-20ºC). Nasilenie zjawiska El Niño nie byłoby tak istotne, gdyby nie fakt, że w okresie jego intensyfikacji dochodzi do odsunięcia zimnego prądu peruwiańskiego od wybrzeży Ameryki Południowej, co wpływa bardzo niekorzystnie na wielkość połowów w tym regionie.

W okresie nasilenia El Niño prąd peruwiański traci na znaczeniu, słabnie, a w związku z tym łowiska ubożeją, a ludność utrzymująca się z rybołówstwa pozbawiona zostaje swojego głównego źródła utrzymania. Woda u wybrzeży Peru staje się znacznie cieplejsza, zawiera mniej tlenu niż zwykle, a czasami znajdują się w niej pewne ilości trującego siarkowodoru.

W ostatnich latach obserwuje się wzrost częstotliwości występowania El Niño. Dawniej zjawisko to występowało raz na kilkanaście lat, a obecnie pojawia się mniej więcej co pięć lat. Niestety wydarzenie to nie jest problemem wyłącznie dla peruwiańskich rybaków, ponieważ El Niño nie oznacza jedynie samego ciepłego prądu. Jest to pojęcie szersze, określające szereg niekorzystnych zjawisk klimatycznych, które są skutkiem zachwiania normalnej cyrkulacji wód oceanu. Następstwem zaburzenia równowagi są między innymi powodzie, susze, pożary, tajfuny, śnieżyce, itd. Występują one nie tylko w strefie bezpośredniego oddziaływania zjawiska, ale także w obszarach bardziej odległych. Skutki nasilenia tego prądu odczuwalne są nawet w Polsce.

Jeśli chodzi o tegoroczny El Niño, przewiduje się, iż może on spowodować gwałtowne podniesienie się średnich temperatur na naszym globie, być może o więcej niż 2,7ºF (1,5ºC). To zdaniem ekologów jest granicą, której przekroczenie spowoduje fatalne, do pewnego stopnia nieodwracalne konsekwencje. Ponadto El Niño wpłynie na pogodę, potencjalnie powodując suszę w Australii, więcej opadów w południowych Stanach Zjednoczonych i nikłe opady monsunowe w Indiach.

Adam Scaife, szef biura prognoz długoterminowych w Wielkiej Brytanii, powiedział: – Pojawiają się oznaki, że skutki El Niño będą najbardziej intensywne pod koniec tego roku. Ustanowienie nowego rekordu globalnej temperatury w przyszłym roku jest całkiem prawdopodobne. Rekordowo ciepłe lata, w tym w roku 2016, który był najcieplejszym w historii, zwykle mają miejsce rok po El Niño. Naukowcy twierdzą, iż istnieje 25-procentowa szansa na to, że tegoroczne zjawisko spowoduje przekroczenie w szczytowym momencie średnich temperatur o 3,6ºF (2ºC), a wtedy mowa będzie o tzw. super El Niño.

Najgoręcej w historii

Agencje meteorologiczne na całym świecie stosują różne kryteria, by zdecydować, kiedy mamy do czynienia z tą gorącą falą. Dla naukowców z USA ich definicja wymaga, by ocean był o 0,9ºF (0,5ºC) cieplejszy niż zwykle przez co najmniej miesiąc, atmosfera musi odpowiednio reagować na to ciepło i muszą istnieć dowody na to, że zjawisko jest długotrwałe. Wszystkie te warunki zostały spełnione już w maju. W niedawnym oświadczeniu amerykańska Narodowa Administracja Oceanów i Atmosfery (NOAA) stwierdziła, że „występują obecnie warunki El Niño”.

Jeśli doświadczenia z przeszłości mogą być jakąś wskazówką, nadchodzące wydarzenie pogodowe będzie wiązało się z dużymi kosztami ludzkimi i ekonomicznymi. Silne El Niño w latach 1997-98 kosztowało ponad 5 miliardów dolarów i przyniosło około 23 tysiące ofiar śmiertelnych w wyniku burz i powodzi. Tym razem jednak sytuacja jest pod wieloma względami gorsza, ponieważ przez ostatnie dwie dekady doszło do istotnego ocieplenia się klimatu Ziemi, przez co skutki El Niño mogą być silniejsze niż przed laty.

Wśród meteorologów dominuje obecnie przekonanie, że rok 2024 może stać się najgorętszym okresem w historii ludzkości. Globalne temperatury oscylują obecnie około 1,98ºF (1,1°C) powyżej średniej z okresu 1850-1900, ale El Niño może dodać do tej liczby co najmniej 0,36ºF (0,2°C), popychając świat w niezbadany obszar temperatur, których nigdy przedtem nie doświadczyliśmy. Wprawdzie po przejściu El Niño średnie temperatury nieco spadną, ale tylko na kilka lub kilkanaście lat. Tym samym najbliższe miesiące będą swoistym testem na to, co wydaje się nieuchronne w przyszłości, a czego ostateczne rezultaty nie są do końca znane.

Jak wiadomo, w czasie konferencji klimatycznej w Paryżu, która miała miejsce w 2015 roku, po raz pierwszy wszystkie uczestniczące kraje zawarły porozumienie o walce z globalnym ociepleniem. Ustalono wówczas, że wszystkie strony będą kontynuować wysiłki w celu ograniczenia wzrostu temperatury na świecie do 2,7ºF (1,5ºC) w stosunku do poziomu sprzed epoki rewolucji przemysłowej i utrzymania tego wzrostu znacznie poniżej 3,6ºF (2ºC).

Jednak wszyscy przyznają, że cel ten będzie bardzo trudny do osiągnięcia i że nasza cywilizacja musi przygotować się na najgorsze, w tym na coraz gwałtowniejsze kataklizmy pogodowe, poważne zaburzenia w produkcji żywności oraz dramatyczne zmniejszenie się obszaru gruntów uprawnych. El Niño to oczywiście zjawisko naturalne, z którym nie sposób walczyć. Niestety okresowo pogarsza ono i tak już trudną sytuację meteorologiczną naszego globu.

Andrzej Malak


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama