Jak poinformował serwis informacyjny Nasza Niwa, były białoruski minister, 46-letni Aleksiej Awramenko, w minionym tygodniu został znaleziony martwy w garażu swojego wiejskiego domu. Podobno odebrał sobie życie, choć w serwisie nie podano jakichkolwiek innych szczegółów. Oficjalnie mówi się wyłącznie o nagłym zgonie polityka…
Oburzający incydent
W roku 2021, kiedy Awramenko był ministrem transportu i komunikacji, wsławił się tym, iż wydał decyzję o nielegalnym zmuszeniu samolotu linii Ryanair do lądowania w Mińsku w celu aresztowania dysydenckiego dziennikarza. Na lotnisku w białoruskiej stolicy zatrzymano wtedy Romana Protasiewicza i jego ówczesną dziewczynę, Sofię Sapiegę. Pilot samolotu Ryanair FR4978 lecącego z Aten do Wilna otrzymał polecenie lądowania w Mińsku podczas przelotu nad Białorusią 23 maja 2021 roku. Władze Białorusi informowały wtedy o zagrożeniu bombowym, ale na pokładzie nie znaleziono żadnych materiałów wybuchowych.
Incydent ten wywołał oburzenie w krajach zachodnich, a politycy w Wielkiej Brytanii, Unii Europejskiej i NATO potępili go jako równoznaczny z porwaniem cywilnego samolotu. Jeśli chodzi o Protasiewicza, prowadził on opozycyjny kanał Nexta, w aplikacji do przesyłania wiadomości w serwisie Telegram. Z serwisu tego szeroko korzystali uczestnicy masowych protestów przeciwko kwestionowanym wyborom z sierpnia 2020 roku, w wyniku których Alaksandr Łukaszenka został po raz szósty prezydentem kraju. Nexta jest jednym z najbardziej znanych opozycyjnych kanałów na Białorusi.
Trwające miesiącami protesty były najdłuższą i największą demonstracją sprzeciwu wobec rządów Łukaszenki od czasu przejęcia przez niego władzy w 1994 roku. Białoruskie władze odpowiedziały na demonstracje ich brutalnym stłumieniem, podczas którego aresztowano ponad 35 tysięcy osób, a dziesiątki mediów i organizacji pozarządowych zamknięto. Protasiewicz żył wówczas na emigracji, ale leciał nad białoruskim terytorium w drodze z Grecji na Litwę.
3 maja tego roku Protasiewicz został skazany na osiem lat więzienia, ale już trzy tygodnie później Łukaszenka go ułaskawił. Prawdopodobnie dlatego, że w wyniku wielokrotnych przesłuchań i być może fizycznej przemocy młody człowiek załamał się i przyznał się do winy. Nie wiadomo dokładnie, gdzie obecnie przebywa i jaki jest jego status.
Pogrzeb Awramenki już się odbył i wzięli w nim udział wysocy rangą białoruscy urzędnicy, z wyjątkiem Łukaszenki, który przesłał tylko wieniec. Jest to już drugi były minister Łukaszenki, który odebrał sobie życie w ciągu ośmiu miesięcy. W listopadzie ubiegłego roku samobójstwo popełnił 64-letni Władimir Makiej, który stał na czele resortu spraw zagranicznych. Co ciekawe, w obu przypadkach oficjalne media białoruskie stwierdziły, że osoby te spotkała „nagła śmierć”, a serwis Nasza Niwa sugerował, iż Awramenko zmarł w wyniku zawału serca.
Niejasne okoliczności
Aleksy Nikołajewicz Awramenko urodził się w 1977 roku w Mińsku. W 1999 roku ukończył z wyróżnieniem politechnikę, w 2010 roku – Akademię Administracji Publicznej. Po ukończeniu studiów pracował jako brygadzista wydziału budownictwa drogowego, a w latach 2000-2001 był głównym specjalistą wydziału administracji sieci drogowej przy Ministerstwie Transportu i Komunikacji. 15 stycznia 2019 roku Łukaszenka mianował go ministrem.
Jeśli chodzi o Makieja, jeszcze kilka godzin po jego śmierci na oficjalnej stronie MSZ Białorusi wciąż widniał grafik spotkań ministra na następny tydzień, a zatem nic nie zapowiadało, że 64-latek źle się czuje i nie będzie wypełniał swoich obowiązków. Makiej był wiernym zwolennikiem Łukaszenki, co potwierdza fakt, że swoje stanowisko piastował nieprzerwanie od 2012 roku. Nie odwrócił się od prezydenta nawet w obliczu masowych protestów po wyborach. Być może jednak jego lojalność wobec „wodza” uległa w ubiegłym roku zachwianiu.
Fiński minister spraw zagranicznych Pekka Haavisto ujawnił, że Makiej przed swoją śmiercią bał się zaanektowania jego kraju przez Moskwę. Co więcej, pierwsze nieoficjalne doniesienia mówiły o tym, że polityk został otruty przez rosyjską Federalną Służbę Bezpieczeństwa. Z kolei Nasza Niwa podała pod koniec lutego 2023 roku, że Makiej miał odebrać sobie życie, ponieważ dowiedział się, że zostanie odsunięty od władzy. W ostatnich latach życia cierpiał rzekomo z powodu wielu problemów zawodowych i prywatnych. W dniu, w którym popełnił samobójstwo (albo został uśmiercony), miał spotkać się z przedstawicielami reżimu Rosji w Armenii.
Haavisto powiedział, że rozmawiał z Makiejem po ogłoszeniu przez Putina aneksji czterech ukraińskich regionów i że szef białoruskiej dyplomacji wydawał się bardzo zaniepokojony tym, że jego kraj może przestać istnieć jako odrębne państwo. Jak się potem okazało, obawy byłego ministra spraw zagranicznych Białorusi nie były bezpodstawne, ponieważ wyciek tajnych dokumentów kremlowskich wyjawił, że Putin istotnie chciałby anektować ten kraj, choć nikt nie wie dokładnie, kiedy miałoby to nastąpić.
Niejasne okoliczności śmierci dwóch byłych białoruskich ministrów są niepokojące, gdyż powszechnie wiadomo o tym, że liczni realni lub wyimaginowani wrogowie Putina – dziennikarze, oligarchowie, politycy, itd. – w ostatnich latach często giną, wyskakując lub „przypadkowo” wypadając z okien hoteli albo też umierając w wyniku tajemniczych chorób. Nie wiadomo zatem, czy ministrowie rzeczywiście odebrali sobie życie, czy też ktoś im pomógł.
Jednak, jeżeli ludzie ci zostali zamordowani, może to być część jakiegoś szerszego planu Kremla. Gdyby tak było w istocie, nie wróżyłoby to niczego dobrego ani Białorusi, ani też Łukaszence, którego obecna pozycja i postawa są przedmiotem niezliczonych spekulacji. W swoim czasie istniały nawet przypuszczenia, iż białoruskiemu przywódcy marzyło się przejęcie Kremla po odejściu Putina. Scenariusz taki wydaje się dziś niezwykle mało prawdopodobny.
Andrzej Heyduk