Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 14:22
Reklama KD Market
Reklama

Wojna, którą przegrywamy

Wojna, którą przegrywamy
(fot. Depositphotos)

Najnowszy raport Organizacji Narodów Zjednoczonych na temat globalnej sytuacji dotyczącej produkcji, dystrybucji i używania narkotyków nie może napawać optymizmem. Wynika z niego, że rynki kokainy i metamfetaminy kwitną. Ponadto szacuje się, że obecnie niemal 300 milionów ludzi regularnie zażywa narkotyki, co stanowi wzrost o 23 proc. w porównaniu do roku 2011…

Epidemia z opioidami

Pozytywne jest to, że konfiskaty kokainy rosną szybciej niż jej produkcja, co do pewnego stopnia ogranicza podaż. Jednak narkotyk ten nadal pozostaje powszechnie dostępny. Tymczasem zasięg rozprzestrzeniania się metamfetaminy staje się coraz większy. Narkotyk ten nie tylko staje się plagą w takich krajach jak Afganistan, ale zaczyna być produkowany w kilku innych państwach azjatyckich, w których jeszcze do niedawna problemu tego nie było. Konfiskaty metamfetaminy produkowanej w Afganistanie sugerują, że gospodarka narkotykowa tego kraju zmienia się. Trzeba przypomnieć, że produkuje się tam 80 proc.t nielegalnego na świecie maku lekarskiego, który jest używany do produkcji heroiny.

Górna granica szacowanej całkowitej podaży narkotyków była wyższa w połowie 2000 roku niż obecnie. W raporcie czytamy: „Świat doświadcza obecnie długotrwałego wzrostu zarówno podaży, jak i popytu na kokainę oraz inne narkotyki, co jest odczuwalne na całym świecie i prawdopodobnie pobudzi rozwój nowych rynków poza tradycyjnymi granicami. Chociaż światowy rynek kokainy nadal koncentruje się w obu Amerykach oraz w Europie Zachodniej i Środkowej, w kategoriach względnych wydaje się, że najszybszy wzrost, choć bazujący na bardzo niskich poziomach początkowych, ma miejsce na rozwijających się rynkach w Afryce, Azji i na południu Europy”.

Podczas gdy prawie 90 proc. metamfetaminy skonfiskowanej na całym świecie znajdowało się w dwóch regionach – Azji Wschodniej i Ameryce Północnej – dane dotyczące konfiskat sugerują, że rynki te ustabilizowały się na wysokim poziomie, a handel wzrósł w innych miejscach, takich jak Bliski Wschód i Afryka. Rezultaty tych statystyk i danych są łatwe do przewidzenia. Liczba osób cierpiących na zaburzenia związane z używaniem narkotyków gwałtownie wzrosła, do 40 milionów, co stanowi 45-procentowy wzrost w ciągu ostatnich 10 lat. Na domiar złego tylko jedna osoba na pięć jest zwykle leczona.

Są też dwa dodatkowe, w miarę nowe problemy. Po pierwsze, większość z około 90 tysięcy zgonów spowodowanych przedawkowaniem opioidów w Ameryce Północnej dotyczyła syntetycznego leku opioidowego, a w szczególności środka o nazwie fentanyl. Leki tego rodzaju zaczęły być przepisywane w receptach przez lekarzy, ale dziś są one sprzedawane pokątnie i na dużą skalę. W Stanach Zjednoczonych można dziś mówić o prawdziwej epidemii związanej z opioidami.

Po drugie, istnieją podstawy, by sądzić, że wojna na Ukrainie i związany z nią chaos sprzyjają rozwojowi handlu narkotykami w całym tym regionie, a kontrola nad tymi zjawiskami w warunkach działań zbrojnych jest praktycznie niemożliwa. Jeśli konflikt nie zostanie wkrótce zakończony, specjaliści obawiają się wybuchu narkomanii na wielką skalę nie tylko na Ukrainie, ale również w Mołdawii i kilku innych byłych republikach sowieckich.

Narkomania w Ameryce

Wojna z narkomanią i narkotykami jest niestety od dawna związana z USA i nie przynosi naszemu krajowi zbytniej chwały. Zaczęło się od morfiny, którą żołnierze uśmierzali ból w trakcie wojny secesyjnej. Wielu weteranów po wojnie uzależniło się od tej substancji. Do 1912 roku heroina była sprzedawana bez recepty w postaci syropu na kaszel. Lekarze przepisywali też heroinę dla niemowląt, na zapalenie oskrzeli, bezsenność, stany nerwowe i histerię. Powszechne było laudanum, czyli nalewka z opium.

Pierwszą regulacją prawną związaną z narkotykami była ustawa o podatku od takich specyfików z 17 grudnia 1914 roku. Jednak dopiero w 1930 roku utworzono federalne biuro ds. narkotyków, a pięć lat później prezydent Franklin D. Roosevelt publicznie poparł przyjęcie jednolitej, federalnej ustawy o środkach odurzających. Trzeba było potem czekać aż cztery następne dekady na to, by Kongres uchwalił ustawę o kompleksowym kontrolowaniu narkotyków. W 1971 roku dwóch kongresmenów opublikowało raport o rosnącej epidemii uzależnienia od heroiny wśród amerykańskich żołnierzy w Wietnamie. Szacowano wtedy, że 15 proc. żołnierzy było uzależnionych.

Prezydent Richard Nixon uznał narkomanię za „wroga publicznego numer jeden”, a za rządów Ronalda Reagana rozpoczęła się „pokazowa” wojna z narkotykami. Pierwsza dama Nancy Reagan zwiedzała szkoły podstawowe, ostrzegając uczniów przed niebezpieczeństwem związanym z używaniem nielegalnych substancji. Zaostrzone kary spowodowały, że do więzień zaczęły trafiać tysiące ludzi przyłapanych na posiadaniu niewielkich ilości marihuany. Natomiast wojna z kartelami narkotykowymi i przemytem kokainy na wielką w skalę w zasadzie nie przyniosła większych rezultatów i nie przynosi ich do dziś.

Przebieg tej wojny w innych krajach świata jest mniej więcej taki sam jak w Ameryce. Poszczególne rządy podejmują spektakularne akcje, które jednak nie są skuteczne. Raport ONZ nie pozostawia większych wątpliwości co do tego, że z problemem tym ludzkość nie daje sobie na razie rady. Autorzy stwierdzają, że „trwająca od dekad globalna wojna z narkotykami nie powiodła się, co pociągnęło za sobą dewastujące konsekwencje dla społeczeństw na całym świecie. Represyjne strategie nie rozwiążą problemu narkotyków, a wojna z narkotykami nie została i nie może być wygrana”.

Co zatem dalej? Coraz częściej rozlegają się głosy o konieczności zalegalizowania niektórych narkotyków, np. marihuany i kokainy, tak by ich produkcja, dystrybucja i sprzedaż mogły być kontrolowane. Do takiego rozwiązania jest jednak na razie daleko.

Krzysztof M. Kucharski


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama