Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 14:27
Reklama KD Market
Reklama

Prorok Apokalipsy

Prorok Apokalipsy
Pomnik Hieronima Savonaroli w Ferrarze (fot. Wikipedia)

Swoimi płomiennymi kazaniami początkowo raczej odstręczał słuchaczy. Później przyciągał tłumy. Do historii przeszedł jako postać bardzo niejednoznaczna – Prorok Apokalipsy, Bicz Boży, wróg grzechu, krytyk papieża. Dla jednych stał się synonimem fanatyzmu, inni widzieli w nim żarliwego idealistę. Hieronim Savonarola był tym i tym...

Ucieczka do klasztoru

Przeciwności w życiu Savonaroli jest znacznie więcej. Jedni chcą w nim widzieć wielkiego reformatora Kościoła. Inni uważają za szaleńca. Krytykował zarówno władzę świecką, jak i kościelną. Kilka dziesięcioleci przed Marcinem Lutrem walczył z tym, co uważał za grzechy Kościoła. Wypowiedział wojnę znanemu z nieobyczajności papieżowi Aleksandrowi VI. Wiernych straszył ogniem piekielnym. Ale ostatecznie to on skończył na stosie.

Dla wszystkich poczynań Savonaroli charakterystyczne jest to, że zawsze przeginał. I w dobrym, i w złym. Takie pojęcie jak umiar było obce jego psychice.

Charakter człowieka kształtuje się w młodości. Pod tym względem Hieronim Savonarola nie był wyjątkiem. Pochodził z Ferrary. Wychowywał go bardzo bogobojny dziadek, lekarz na dworze książęcym rodu d’Este. Dziadek chciał, aby Hieronim studiował medycynę i filozofię. Hieronim rozpoczął te studia. Ale nieoczekiwanie, dla dziadka i rodziców, w wieku 23 lat uciekł z domu i wstąpił do klasztoru dominikanów w Bolonii.

Jak się okazało, za tą decyzją stał zawód miłosny. Pochodząca z potężnego rodu Laudomia Strozzi ze wzgardą odrzuciła zaloty Hieronima. Był zbyt biedny i zbyt brzydki. Dla niej nie miało znaczenia, że zalotnik znał biegle łacinę oraz francuski i przeczytał wszystkie książki św. Tomasza z Akwinu.

Adam Ostrowski, autor książki Savonarola, upatruje przyczynę, z powodu której człowiek znany później jako Bicz Boży wstąpił do klasztoru, w jeszcze wcześniejszym okresie jego życia. Ostrowski napisał:

„Chłopiec był wątły, chudy i wyjątkowo brzydki. Wzrost mniej niż średni, rude brwi, powieki stale opadające na oczy, wydatny nos, wąskie zaciśnięte wargi, które niezmiernie rzadko rozchylał dziecięcy uśmiech. To wszystko sprawiło, iż to nad wyraz poważne dziecko wychowywało się w samotności. Jego rówieśnicy, zniechęceni nadmierną powagą Hieronima, nie usiłowali go wciągać w żadne gry dziecinne. Spędzał więc większość czasu na gorliwej lekturze książek, których nie brakowało w domu uczonego dziadka. Ulubionym zajęciem chłopca było budowanie ołtarzyków”.

Miasto uciech

W klasztorze w Bolonii Savonarola dał się poznać jako dobry nauczyciel, ale marny kaznodzieja. Prosty lud nie rozumiał jego górnolotnych kazań. Wierni śmiali się ze skrzekliwego głosu Savonaroli, gwałtownych gestów, pełnego fałszu śpiewu. Po kilku latach przełożeni przenieśli go do San Gimignano. I tam nie było lepiej. Lecz Savonarola cierpliwie uczył się na własnych błędach. Kiedy po kolejnych kilku latach wylądował we Florencji, w klasztorze San Marco, był już innym mnichem.

Odkrył w sobie dar przepowiadania. Niektóre jego proroctwa rzekomo się sprawdziły. W każdym razie tak twierdził lud florencki. Hieronim Savonarola stał się znany. Jego kazania zaczęły przyciągać, oprócz biednych florentczyków, także przedstawicieli elit, jak słynni malarze Sandro Botticelli i Michał Anioł, czy młody wówczas doradca i teoretyk polityki Niccolo Machiavelli.

Płomienny kaznodzieja mówił nie tylko o sprawach religijnych, ale też o tym, co ziemskie. Jego diagnoza była jasna: współczesny mu świat jest zepsuty, od Florencji po całe chrześcijaństwo ze stolicą w Rzymie. Savonarola nie przebierał w słowach: „Życie wasze spędzacie w łóżku, na kłótniach, spacerach, orgiach i rozpuście. Wasze życie to życie świń”.

Florencja była miastem bogatym, ale, jak każde bogate miasto, mocno rozwarstwionym. Jedni ociekali złotem, drugim ledwie wystarczało na chleb. Jednak generalnie było to miasto sybarytów, dziwek, aktorów i wielkiego biznesu. I sodomitów. Niejeden bogaty mieszczanin utrzymywał ładnego chłopca, żeby ugasić grzeszną chuć. We Florencji Savonarola miał wiele do zrobienia.

Atak na wielkich

Florentczykom, ceniącym niezależność, podobała się antypapieska postawa mnicha. Savonarola ostro uderzał w papieża Aleksandra VI: „Nie jest on prawdziwym papieżem. Nierządnica bezecna gorsza od zwierzęcia. Jesteś wstrętnym monstrum”.

Atak na papieża, choć niezwykle brutalny, nie rozbiegał się całkowicie z prawdą. Aleksander VI, ze słynnego rogu Borgich, wiódł życie daleko odbiegające od tego, jakie było opisywane w Żywotach świętych. To, że własnego, niepełnoletniego syna uczynił kardynałem, nie należało do jego najcięższych grzechów. Papież chciał również Savonarolę obdarzyć kardynalską purpurą. Niepokorny mnich nie przyjął tej godności.

Medyceusz Wawrzyniec Wspaniały, rzeczywisty władca Florencji, też stał się obiektem ostrych ataków mnicha. Wawrzyniec chciał go wygnać z miasta. Jednak doradcy mu to odradzili. Savonarola stał się już zanadto popularny.

Wódz duchowy Florencji

Po śmierci Wawrzyńca Wspaniałego Florencją rządził Piotr II Medyceusz. Savonarola poprzez swoje kazania doprowadził do wygnania Piotra II z miasta. To była kara za wsparcie, jakiego florencki władca udzielił królowi francuskiemu. Nowy kolektyw, który zaczął rządzić Florencją, zwrócił się do Savonaroli o pomoc w sprawowaniu władzy. I tak Hieronim Savonarola stał się duchowym przywódcą Republiki Florenckiej.

Przez cztery lata Savonarola rządził Florencją z „tylnego fotela”, jak to zdarza się i dzisiaj w niektórych demokracjach. Wszechwładny mnich ograniczył lichwę, wprowadził zasiłki dla najbiedniejszych, uregulował podatki od nieruchomości. Jednak jego głównym celem była przebudowa grzesznych obyczajów i wypaczonej moralności. Grzmiał z ambony: – Każcie wystawić na widok publiczny wszystkie kurtyzany!

Metody Savonaroli stawały się coraz bardziej bezwzględne: „Miejcie swoich szpiegów i każcie każdego, kogo na grzechu przyłapiecie”. Utworzył bojówki młodzieżowe, które przyłapywały mieszczan na grzesznych wybrykach. Doszło do tego, że żony zaczęły donosić na mężów, dzieci na rodziców, służba na panów. Z do niedawna radosnego miasta Florencja przemieniła się w szare i jakby bezludne miasto. Przestały się tam odbywać nawet coroczne karnawały.

Na szubienicy

Doszło do tego, że niemal wszyscy florentczycy już mieli dość rządów Savonaroli. Lecz na jego upadek wpłynął przede wszystkim konflikt z Rzymem. Savonarola nie słuchał żadnych upomnień z Piotrowej stolicy. Nie stawiał się na wezwanie papieża, który w końcu obłożył go ekskomuniką.

Savonarola nic sobie z tego nie robił, a nawet stawał się coraz bardziej radykalny. Mnich, sam przecież wychowywany na książkach, nakazał palić książki, gdyż: „Kiedy jeszcze nie było tylu książek, tylu argumentów rozumowych i dysput, wiara rosła szybciej niż obecnie”.

Sama papieska ekskomunika Savonaroli nie zrobiła też większego wrażenia na florentczykach. Skutek odniosła dopiero groźba, że taka kara zostanie nałożona na całe miasto. Florenccy kupcy i mieszczanie zaczęli poważnie obawiać się o swoje interesy.

Koniec władzy Savonaroli nastąpił błyskawicznie, już następnego dnia po dojściu do władzy partii Medyceuszy. Nietykalny dotychczas mnich został aresztowany wraz z dwoma innymi zakonnikami. Oskarżono go o herezję, wówczas najcięższe przestępstwo. I został skazany na śmierć przez powieszenie. To był wówczas najbardziej hańbiący wyrok śmierci.

Wykonanie wyroku śmierci na Savonaroli i dwu zakonnikach przekształcono w szczególnie przerażający spektakl. Wysokie na pięć metrów szubienice ustawiono w samym sercu Florencji, na Piazza della Signorie. Pod szubienicami rozłożono stosy suchego drewna. Kiedy skazańcy zawiśli, pod nimi zapłonął ogień. Popioły straconych zostały wsypane do rzeki Arno. Nie są znane żadne doniesienia, aby mieszkańcy Florencji stanęli w obronie Savonaroli.

Ryszard Sadaj


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama