W swoim czasie (dość dawno temu) ubolewałem w tym miejscu na fakt, iż amerykańskie osiedla na przedmieściach pełne są nazw, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością i są idyllicznym picem. Wystarczy pojechać gdziekolwiek, by natknąć się na Green Meadows (gdzie nie ma łąki i nic nie jest zielone), Cherry Hills (bez czereśni i na równinie), Lavender Orchard (choć nie ma ani sadu, ani bzu), itd. Uważam, że zamiast tej totalnej fikcji potrzebne są realizm i szczerość. Osiedla winny sugerować otaczające je realia, a zatem należy wprowadzać takie nazwy jak Toxic Dump, Radioactive Ridge, Smelly Lawn, Gasoline Paradise, etc.
Wspominam o tym ponownie dlatego, że letnia drużyna bejsbolowa z Georgii o nazwie Macon Bacon znalazła się nagle w centrum polemiki dotyczącej bekonu i trzody chlewnej, a grupa lekarzy nakłania ten zespół do zmiany nazwy i promowania wegetariańskiej „alternatywy”. Komitet Lekarzy ds. Medycyny Odpowiedzialnej, który reklamuje odżywianie się na bazie potraw o pochodzeniu roślinnym, opowiada się za zmianą nazwy drużyny na „Macon Facon Bacon”, gdzie Macon to nazwa miejscowości, a Facon Bacon to sztuczny boczek, który zyskuje ostatnio tu i ówdzie na popularności.
Co to jest facon? To proste. Jest to boczek wegetariański, bogaty w białko i błonnik, o niskiej zawartości tłuszczu i bez cholesterolu. Facon powstaje poprzez marynowanie pasków tempeh lub tofu w sosie tamari lub sojowym, a paski te są następnie wędzone i pieczone lub smażone do uzyskania chrupiącej perfekcji. Sam nigdy nie próbowałem, ale podejrzewam, że z tą chrupiącą perfekcją to lekka przesada. W sumie jednak nie o to chodzi. Wspomniana organizacja medyczna wezwała fanów zespołu Macon Bacon do „trzymania rakotwórczego bekonu z dala od talerza”. Lekarze napisali: „Gloryfikacja bekonu przez Macon Bacon, czyli przetworzonego mięsa, które zwiększa ryzyko raka jelita grubego i innych chorób, stanowi niewłaściwy przekaz. Zachęcamy do zmiany nazwy drużyny na Macon Facon Bacon i promowania roślinnej alternatywy bekonu. Jeśli chodzi o Kevina, maskotkę teamu w postaci paska bekonu, można ujawnić, że tak naprawdę jest to postać z roślinnego boczku”.
Podejrzewam, iż lekarski apel odbije się od fanów zespołu niczym piłka od świni. Przy stadionie Luther Williams Field, gdzie gra Macon Bacon, na stoiskach sprzedawane są takie dania jak Bacon Wrapped Becon, Steak Cut Bacon, Bacon Cheeseburger, Bacon Dog, Bacon Loaded Cheese Fries, Bacon Loaded Mac N Cheese i Bacon Chips. Słowem jest to uczta, która może przynieść spore zyski kardiologom.
Ponadto przedstawiciel drużyny pałowników bynajmniej nie zamierza ulegać presji i odpisał panom konowałom: „Macon Bacon nie postrzega siebie jako gloryfikatora niezdrowego stylu życia; raczej jesteśmy dumni z tego, że jesteśmy zabawną organizacją, skupiającą się na łączeniu rodzin i społeczności w środkowej Georgii i poza nią. Jesteśmy bardzo dumni z praw do nazewnictwa Macon Bacon, na które głosowali nasi kibice w 2018 roku. Macon Bacon będzie skwierczał na zawsze i nie rozważy zmiany nazwy. Kiedykolwiek”.
No i masz, babo, wieprzowinę. Zanosi się na to, iż spór ten nie znajdzie szybkiego rozwiązania, tym bardziej że w sprawę jest zamieszany znany aktor Kevin Bacon, który wprawdzie z bekonem nie ma nic wspólnego, mimo swojego nazwiska, ale poparł stanowisko szefa klubu i nawet założył czapkę Macon Bacon w poście na Instagramie. Okazuje się, że nazwa Macon Bacon celebruje nie tyle świninę, co aktora znanego np. z filmu pt. Footloose. A wspomniana maskotka to wprawdzie facet przebrany za kawałek bekonu, ale imię Kevin nosi z przyczyn hollywoodzkich, a nie rzeźniczych.
Cała ta chryja jest dość typowa dla Ameryki. Chodzi przecież o w większości studencką drużynę sportową, grającą dla rozrywki wyłącznie w lecie, której kibice wymyślili nazwę, jaka została powszechnie zaakceptowana. Nawoływania lekarzy, by nazwę tę zmienić, mogą być uzasadnione medycznie, ale w praktyce jest to typowy przykład wyważania otwartych drzwi, ponieważ nazwa od samego początku była żartobliwa. Być może rzeczywiście należałoby rozważyć wprowadzenie pewnych modyfikacji do stadionowego menu, np. przez sprzedawanie sałatek i potraw wegetariańskich, ale nie tego dotyczy rozpoczęta przez lekarzy kampania.
Doktor Neal Barnard, który stoi na czele grupy lekarzy, jakoś nie widzi niczego zabawnego w nazewnictwie rodem z Macon: „To nie podlega dyskusji, boczek powoduje raka. A problem jest taki – facet przyprowadza dziecko na mecz, dziecko ma sześć lat, a tam maskotka, osoba w kostiumie bekonu i dania typu boczek zawijany w bekon. Dziecko uczy się kojarzyć to jedzenie z zabawą, z ulubionym sportem Ameryki, z rodziną, i to dziecko dorasta z upodobaniem do jedzenia, które powoduje raka w taki sam sposób, w jaki papierosy powodują raka”. Następnie doktor stwierdza, że nikt przy zdrowych zmysłach nie nazwałby drużyny sportowej Macon Cigerettes albo Team Asbestos.
Pod tym względem ma rację. Nie wyobrażam sobie, by Śląsk Wrocław nagle przemianował się na Dopalacze Breslau, a Lech Poznań stałby się Lechem Kokaina. Jeśli jednak ten Bacon to nie kawał prosiaka, lecz ukłon pod adresem aktora, to w zasadzie nie ma się do czego przyczepić. A że symbolika stadionowa jest pełna boczku, to trudno. Ciężko jest sprzedawać hot dogi w kształcie Kevina, podobnie jak mało prawdopodobne jest wypuszczenie na boisko kogoś przebranego za aktora.
Kłótnia będzie zapewne trwać nadal, a boczek będzie się nieustannie smażył.
Andrzej Heyduk