Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 16:33
Reklama KD Market
Reklama

Ave Schubert

Ave Schubert
Portret Franza Schuberta namalowany przez Wilhelma Augusta Riedera (fot. Wikipedia)

Franz Schubert kochał to, co robił. Choć żył zaledwie 31 lat, zdążył napisać ponad 600 pieśni, kilkanaście oper, 12 symfonii, 15 kwartetów smyczkowych. Komponował też msze, kantaty i inne gatunki muzyczne. Kiedy w dzieciństwie rodzice powiedzieli mu, że ma zostać nauczycielem, odpowiedział im: – Urodziłem się po to, żeby komponować. I faktycznie jako dorosły mężczyzna porzucił nauczanie, by tworzyć najbardziej romantyczne pieśni w świecie muzyki…

Droga do kompozycji

Jego najsłynniejsze utwory to cykle pieśni „Łabędzi śpiew”, „Piękna młynarka”, pieśni samodzielne „Małgorzata przy kołowrotku”, „Król elfów”, „Śmierć i dziewczyna” a także symfonie: VII Symfonia C-dur, IX Symfonia C-dur zwana Wielką. Śpiewacy kochają wykonywać jego utwory. Christoph Pregardien, wybitny niemiecki tenor liryczny powiedział kiedyś: – Zdarzają się kompozytorzy, których pieśni do mnie nie przemawiają. Przeglądam ich muzykę i zupełnie nie rozumiem, co chcieli przekazać. W przypadku Schuberta, kiedy śpiewam jego muzykę albo kiedy jej słucham, wszystko jest jasne.

Schubert był wiedeńczykiem i miasta w zasadzie nigdy nie opuszczał. Urodził się jako Franz Peter 31 stycznia 1797 roku w Himmelpfortgrund, jednej z dzielnic stolicy Austrii. Jego rodzicami byli Franz Theodor Schubert, nauczyciel i dyrektor szkoły i pochodząca ze Śląska Elizabeth Katharina Schubert (z domu Vietz). Franz był dwunastym z czternaściorga dzieci Schubertów, choć tylko pięcioro z nich dożyło swych pierwszych urodzin. Franz miał więc dwóch starszych braci i młodszą siostrę.

Przyszły kompozytor wyrastał w muzykalnej rodzinie. Pierwszych lekcji gry na skrzypcach udzielał mu ojciec, a na fortepianie starszy brat Ignacy. Mając sześć lat Schubert poszedł do szkoły w Lichtental pod Wiedniem. W wieku siedmiu lat kontynuował naukę pod opieką Michaela Holzera, organisty z parafialnego kościoła, a w 1808 został stypendystą kapeli chłopięcej w Konwikcie Cesarsko-Królewskim w Wiedniu. Śpiewał tam w sopranach przez pięć lat, aż do czasu, kiedy jego chłopięcy głos zaczął ulegać mutacji. Wtedy rozpoczął studia z kompozycji u samego Antonio Salierego (najbardziej znanego nauczyciela Wolfganga Amadeusza Mozarta), a naukę gry na organach kontynuował u organisty dworskiego, Vlastimila Rużickiego.

Po odejściu z Konwiktu Schubert rozpoczął pracę nauczyciela w tej samej placówce, gdzie dyrektorem był jego ojciec. Mimo że nie przepadał za tym zajęciem, pozwoliło mu to uniknąć powołania do wojska. No i wyszedł na posłusznego potomka rodziców, których jedynym marzeniem było, by ich syn został szanowanym nauczycielem. Był to jednak bardzo płodny czas pod względem liczby kompozycji. Franz napisał wówczas słynną pieśń „Małgorzata przy kołowrotku” do słów Wolfganga Goethego, który był jego największą inspiracją. Wtedy skomponował też „Króla elfów”, „Polną różyczkę”, a także pięć oper, cztery msze i pierwsze pięć symfonii.

Liczy się tylko muzyka

Na statecznej posadzie kompozytor wytrzymał niemal cztery lata. Ostatecznie rzucił szkołę i całkowicie oddał się komponowaniu. Niestety został bez dochodów. Na szczęście mógł liczyć na lojalnych i oddanych przyjaciół, wśród których byli m.in.: pisarz Franz Grillparzer, kompozytor Anselm Hüttenbrenner, poeci Franz von Schober i Theodor Körner oraz śpiewak Johann Michael Vogl, często wykonujący jego pieśni. Przez jakiś czas kompozytor dawał też prywatne lekcje muzyki córkom księcia Esterházyego.

Schubert był niezwykle pracowitym, zdyscyplinowanym i płodnym artystą. Wstawał rano i siadał do pracy, kończył około 1.00 po południu. Potem grał na instrumentach i spotykał się z przyjaciółmi. Gdy pytano go o to, jak to możliwe, że tworzy tak dużo utworów, odpowiadał, że kiedy kończy poprzedni, zaczyna następny. Mimo wielu pomysłów nie osiągnął wielkiego sukcesu finansowego. Był bardzo niezaradny, a wydawcy często oszukiwali go i kompozytor nie otrzymywał odpowiedniego wynagrodzenia za swoje dzieła.

Małe wyjście na świat

Po dwóch latach Schubert zdecydował się publicznie wykonać swoje kompozycje. Ponieważ zostały bardzo dobrze przyjęte, odważył się i zaczął robić to coraz częściej. Do historii przeszły wieczorki muzyczne, tak zwane Schubertiady, które odbywały się w kawiarniach i u przyjaciół, a także w domach zamożnych kupców i urzędników państwowych. Spotkania te były symbolem duchowej więzi między grupą przyjaciół artystów. Franz wykonywał swoje utwory, a napisane przez niego pieśni wykonywał Jan Michał Vogl.

Do 1822 roku Schubert skomponował trzy opery, kilka mszy, sonat fortepianowych, no i oczywiście kolejne pieśni, m.in. „Śmierć i dziewczyna”, „Pstrąg” i „Bądź mi pozdrowiona”. Pisał też kolejne dzieła kameralne, np. Kwintet fortepianowy A-dur „Pstrąg” (z wariacyjnie opracowanym tematem własnej pieśni) oraz symfoniczne, ze słynną Symfonią Niedokończoną na czele. Utwór ten, składający się z zaledwie dwóch części, pod względem artystycznym nie jest jednak niedokończony. Stanowi organiczną całość i uważany jest za jedno z arcydzieł tego gatunku.

Jednak ulubionym środkiem wyrazu Schuberta była właśnie pieśń. Skomponował ich w sumie ponad 600 i dzięki niezwykłej inwencji twórczej nie ma wśród nich dwóch podobnych. Podejmował w nich najróżniejszą tematykę: historyczną, obyczajową, filozoficzną i religijną. Najbardziej jednak dominował wątek miłości, której najwyraźniej mu brakowało.

Tęsknota i ból

Życie prywatne kompozytora było bardzo ubogie. Choć miał ładną twarz, nie był zbyt atrakcyjny: niewysoki (zaledwie 156 centymetrów wzrostu), krępy; nosił też okulary. Przyjaciele nazywali go „Schwammerl”, co z niemieckiego oznacza „grzybek” lub „baryłeczka”. Z natury nieśmiały i wycofany nie zbudował nigdy relacji z kobietami. Co gorsza podczas jednej z wizyt w domu publicznym około 1823 roku zaraził się chorobą weneryczną. Leczenie rtęcią nie odniosło spodziewanego rezultatu. Choroba powodowała nie tylko okresy fizycznego bólu, ale też objawy umysłowej depresji. Niestety, nie było wówczas na nią lekarstwa.

Mimo cierpienia Schubert nadal bardzo intensywnie pracował. W ostatnich latach swego życia napisał m.in. tria i sonaty fortepianowe, Symfonię C-dur zwaną „Wielką” i całe mnóstwo pieśni: m.in. cykl „Piękna młynarka”, cykl „Podróż zimowa”, przepiękne i znane „Ave Maria”. Na rok przed śmiercią skomponował swój ostatni cykl pod proroczym tytułem „Łabędzi śpiew”.

Gdyby tylko udało mu się pokonać swoją nieśmiałość – osiągnąłby dużo więcej. Wielkim autorytetem dla Franza był mieszkający zaledwie parę ulic obok Ludwig van Beethoven, ale Schubert nigdy nie odważył się do niego odezwać. Podobno dopiero na łożu śmierci Beethoven zapoznał się z utworami kolegi po fachu i miał się o nich bardzo dobrze wyrazić. Gdyby spotkali się kilka lat wcześniej, życie autora „Łabędziego śpiewu” mogłoby wyglądać inaczej.

A tak zmarł niedoceniony 19 listopada 1829 roku w Wiedniu, na chorobę weneryczną, choć diagnozowano też tyfus brzuszny i gruźlicę. Franz Schubert pochowany został na Cmentarzu Centralnym w Wiedniu. Niepoznany za życia, został odkryty i doceniony wiele lat po śmierci. Niektóre rękopisy dzieł Schuberta odnaleziono przypadkiem nawet 40 lat po jego odejściu. Dopiero pierwsze wydanie jego dzieł przez Breitkopfa i Härtla z 1889 roku przyniosły mu należny rozgłos i uznanie.

Geniusz romantyzmu

Franz Schubert był geniuszem i tytanem pracy. Jego pełna uczuć muzyka, przepojona tęsknotą za szczęściem, miłością do człowieka i wzruszającą pochwałą życia, cieszy się po dziś zasłużoną popularnością wśród melomanów i wykonawców muzyki. Wspomniany Christoph Prégardien w jednym z wywiadów wspominał, że po raz pierwszy usłyszał muzykę Schuberta w rodzinnym domu, będąc dzieckiem. Ponownie spotkał się z utworami austriackiego kompozytora dopiero na studiach, kiedy przygotowywał swoją pierwszą pieśń „Der Wanderer an den Mond”.

– Po niej przyszły następne, a ja poczułem potrzebę, aby zgłębiać tę muzykę, zajmować się nią, ponieważ niezwykle mnie poruszyła. Emocja zawarta w jego muzyce jest jednoznacznie wyczuwalna, a wrażenie, jakie chciał uzyskać, czytelne. Ta bezpośrednia łączność towarzyszyła mi prawie od zawsze – wyznał śpiewak. Muzykę Schuberta po prostu czuje się i rozumie.

Małgorzata Matuszewska


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama