14-latek został aresztowany i postawiono mu zarzuty udziału w strzelaninie na parkingu Walmart w chicagowskiej dzielnicy Chatham, w wyniku której zginął 23-letni student z Indii Devasish Nandepu, a jego współlokator został poważnie ranny.
Nandepu przebywał w Chicago niecałe dwa tygodnie, kiedy został zastrzelony podczas napadu 22 stycznia w rejonie 8400 South Holland Avenue. Jego 22-letni współlokator został trafiony w klatkę piersiową, a trzeci współlokator powiedział, że nadal jest w szoku.
Nandepu i jego współlokatorzy pochodzili z Indii i poznali się zaledwie kilka tygodni wcześniej – powiedział przyjaciel zamordowanego Lakshman Gogada. Pojechali autobusem, żeby zrobić zakupy i kiedy byli na parkingu Walmartu, podjechał skradziony samochód marki Kia Forte, z którego wyskoczyły dwie osoby w maskach żądając gotówki i telefonów.
Jeden z napastników otworzył ogień, gdy ofiary próbowały przekazać gotówkę – w sumie około 6 dolarów. Gogada, który nie został ranny, zadzwonił pod numer 911, opatrując rannych przyjaciół. „Widziałem krew wypływającą z ust Nandepu, stracił przytomność, nie mogłem go obudzić” – relacjonował.
Nandepu zmarł kilka godzin później w Christ Medical Center w Oak Lawn. Jego 22-letni współlokator wyzdrowiał i wrócił do Indii. Rodzina ofiary przybyła do Stanów Zjednoczonych, aby odzyskać jego ciało.
Nandepu zapisał się na zajęcia z informatyki na Governors State University na południowych przedmieściach i miał nadzieję, że pewnego dnia będzie pracował w dużej firmie z Doliny Krzemowej.
Gogada powiedział, że teraz bierze większość swoich zajęć w Illinois Institute of Technology online i wychodzi z mieszkania tylko po zakupy spożywcze, po uprzednim sprawdzeniu aplikacji, która ostrzega go o przestępczości w okolicy.
Jest wdzięczny chicagowskiej policji za pomoc na miejscu tragedii, ale zdziwił go fakt, że nikt na parkingu nie zareagował, gdy jego przyjaciele leżeli we krwi. „Policja była tam bardzo szybko, już po dwóch minutach, jednak nikt inny nam nie pomógł” – dodał.
(DC)