W poniedziałek odbędą się trzy mecze piłkarskich mistrzostw świata w Katarze. Wymieniana w wąskim gronie faworytów Anglia zmierzy się z Iranem, a w drugim spotkaniu grupy B USA zagra z Walią. Ciekawie zapowiada się mecz w grupie A Senegal - Holandia.
Bukmacherzy największe szanse na tytuł dają Brazylii, Argentynie, broniącej tytułu Francji i właśnie Anglii.
Podopieczni trenera Garetha Southgate'a już na dwóch wcześniejszych turniejach pokazali się z bardzo dobrej strony. Na poprzednim mundialu Anglia zajęła czwarte miejsce, a w ubiegłorocznych mistrzostwach Europy dopiero w finale uległa po rzutach karnych Włochom.
Siłą "Wyspiarzy" jest wciąż młody skład, ale jednocześnie zaprawiony już w bojach na najwyższym poziomie. W 26-osobowej kadrze tylko trzech piłkarz ma więcej niż 30 lat. Aż ośmiu natomiast nie skończyło jeszcze 25 lat.
W dodatku świetnie się znają. Tylko Jude Bellingham z Borussii Dortmund nie występuje w klubie Premier League.
Kapitanem jest Harry Kane. Napastnik Tottenhamu Hotspur ma według bukmacherów największe szanse na koronę króla strzelców. Zdobył ją już podczas poprzedniego mundialu, w którym strzelił sześć goli.
Wbrew pozorom w meczu z Iranem może nie być mu łatwo zacząć gromadzić bramkowy dorobek. Na poprzednich mistrzostwach zespół z Bliskiego Wschodu zaciekły opór postawił dwóm innym mocnym europejskim reprezentacjom - z Portugalią zremisował 1:1, a Hiszpanii uległ tylko 0:1.
To szósty mundial Iranu, który jeszcze nigdy nie przebrnął fazy grupowej. Dokonanie tego w tej edycji nie jest nierealnym scenariuszem. We wrześniu na ławkę trenerską wrócił Portugalczyk Carlos Queiroz, który wcześniej prowadził Iran w latach 2011-19.
Drużyny te nigdy wcześniej nie mierzyły się w meczu o stawkę. W poniedziałek ich rywalizacja rozpocznie się już o godzinie 14.00 czasu polskiego.
Bardzo trudno wskazać faworyta w drugim spotkaniu tej grupy (godz. 20.00). Walia na mistrzostwach świata wystąpi aż po 64 latach przerwy. W 1958 roku w ćwierćfinale uległa 0:1 późniejszym mistrzom Brazylii. Na katarski turniej awansowała dzięki barażowej wygranej z Ukrainą 1:0.
Amerykanie natomiast byli etatowym uczestnikiem mundialu w latach 1990-2014. Sensacyjnie zabrakło ich cztery lata temu w Rosji, a i w minionych eliminacjach nie zachwycali. Zajęli trzecie miejsce, ostatnie premiowane bezpośrednim awansem, za Kanadą i Meksykiem.
Zespoły te dwa razy grały ze sobą towarzysko. W 2003 roku Stany Zjednoczone wygrały 2:0, a w 2020 był bezbramkowy remis.
W poniedziałek zakończy się też pierwsza kolejka spotkań w grupie A. Po niedzielnym meczu otwarcia Katar - Ekwador, o godzinie 17.00 na boisko wybiegną ekipy Senegalu oraz Holandii.
"Pomarańczowi" przystąpią do meczu jako niepokonani w poprzednich 15 konfrontacjach. Ostatniej porażki doznali w 1/8 finału ubiegłorocznego Euro, gdy przegrali z Czechami 0:2.
Bardzo dobrze spisywali się w tegorocznej edycji Ligi Narodów. Notując pięć zwycięstw i jeden remis (z Polską 2:2 w Rotterdamie) wywalczyli awans do turnieju Final Four.
"Nie mamy w zespole najlepszych piłkarzy na świecie, ale wierzę w budowanie drużyny i taktykę. Mam zawodników, którzy są w stanie ją zrealizować i może nas to zaprowadzić prosto do finału" - powiedział selekcjoner Holandii Louis van Gaal.
Senegal to natomiast aktualny mistrz Afryki. W 2002 roku podczas mistrzostw świata w Korei Południowej i Japonii dotarł do ćwierćfinału. Wówczas w składzie był pełniący od 2015 roku funkcję selekcjonera Aliou Cisse.
Zespół pod jego wodzą czyni stałe postępy, ale tuż przed mundialem doznał poważnego osłabienia. W ostatnim meczu przed zgrupowaniem kontuzji nabawił się skrzydłowy Bayernu Monachium Sadio Mane i nie zagra w Katarze. Mimo jego braku szkoleniowiec pozostaje optymistą.
"Chcę, aby moi piłkarze byli pewni siebie, aby powtarzali sobie, że skoro Francja mogła zostać mistrzem świata, to dlaczego my mamy nie wygrać?" - podkreślił.
Holandia i Senegal nigdy nie grały ze sobą na mundialu.
(PAP)