Te słowa zna pewnie każdy, kto kiedykolwiek brał udział w wyścigu. Najpierw treningi, aby poprawić wytrzymałość i siłę, odpowiednie jedzenie i sen. A wszystko po to, aby stanąć na starcie, opanować nerwy i dotrzeć jak najszybciej do mety.
Takie wyścigi jednak, odbywają się nie tylko na bieżni. Niejednokrotnie próbuje się nas przekonać, że szkoła, praca to wyścig, że w końcu nasze życie jest wyścigiem. Kiedy wraz z naszymi dziećmi stajemy na starcie kolejnego roku szkolnego, warto myślę, zadać sobie pytanie, czy to na pewno jest wyścig? Czy ja rzeczywiście chcę brać w nim udział?
Najlepsze
Kiedy nasze dziecko jest w czymś dobre, sprawdza się, odnosi sukcesy, łechce to nasze rodzicielskie ego. Niejednokrotnie upatrujemy własnych sukcesów w tych dziecięcych, bo przecież pomagaliśmy, wspieraliśmy, a przede wszystkim przekazaliśmy dobre geny. Możemy być z siebie dumni, nawet jeśli nam samym wcześniej zabrakło siły, odwagi, determinacji, wytrwałości…
Czasem jednak zdarza nam się rozpędzić w tych pięknych marzeniach. Dziecko zaczyna odnosić sukcesy, a my chcemy więcej i więcej. Aż wreszcie zaczynamy naciskać na naszą pociechę, że przecież powinna… bardziej się zaangażować, bardziej się postarać i w ogóle jeszcze ciężej i dłużej ćwiczyć. Taki obrazek wymagających rodziców widziałam niejednokrotnie na treningach i na zawodach. Niejednokrotnie trenerzy musieli upominać wcale nie swoich zawodników, ale ich rodziców, aby pohamowali się w swoich komentarzach i uwagach do dzieci. To przecież nie są mistrzostwa świata, czy olimpiada. Dzieci na treningach i swoich pierwszych zawodach mają przede wszystkim dobrze się bawić i oswajać z nową sytuacją!
Nasze dziecko nie musi być najlepsze, a już na pewno nie powinno dążyć do tego dla nas. Nasze dzieci nie są nam nic winne i to, co powinny, to mieć swoje marzenia i szansę, możliwość ich realizacji. Jednocześnie warto pamiętać, że nigdy nie jest tak, że człowiek mały czy duży, nie ma talentu do niczego. Potrzeba tylko trochę cierpliwości, aby go odkryć.
Same piątki
Dobre, grzeczne i poukładane dziecko, a do tego przynoszące ze szkoły same piątki na zmianę z szóstkami. Wciąż nam zależy na ocenach, jakby od nich rzeczywiście zależała przyszłość naszego dziecka. Tymczasem warto zauważyć, że oceny są wypadkową wiedzy, samopoczucia, poziomu stresu dziecka, a także humoru i oczekiwań nauczyciela. Przede wszystkim nie oddają one rzeczywistej sytuacji i stanu wiedzy ucznia. Dodatkowo, mogą być używane jako kary i nagrody, więc tym bardziej są mało obiektywne.
Kiedy zatem oczekujemy, że nasze dziecko będzie miało z każdego przedmiotu najwyższe oceny, możemy się srogo zawieść. Z jednej strony ciężko być dobrym a nawet najlepszym we wszystkim, o czym pisałam powyżej. Z drugiej strony, czy rzeczywiście oceny są najważniejsze? A może jednak wiedza wyniesiona z zajęć, czy też nowe, dobre relacje i kontakty z innymi?
Jeżeli chodzi o oceny, to zdecydowanie jestem fanką ocen opisowych, które dają szerszy obraz dziecka, zarówno mi jako rodzicowi, jak też nauczycielowi. Taka ocena wymaga zastanowienia się i głębszej analizy. To właśnie tutaj ma szansę pojawić się, moje ulubione „jeszcze nie”, które zamiast zniechęcać, zachęca do aktywności i osiągnięcia tego „tak”.
Zamknąć stare
Niejednokrotnie jest też tak, że coś się zmienia. Nasze dziecko i my kiedyś byliśmy inni, teraz zmieniliśmy się tak fizycznie, jak i psychicznie. Pół biedy jeśli zmiany, które zaszły odbieramy jako te z korzyścią dla nas. Bywa jednak i tak, że kiedyś wszystko szło dobrze, a teraz się zablokowało i nie wiadomo jak wrócić na właściwe tory, jak cofnąć się do przeszłości…
A może wcale nie trzeba wracać do tego, co było? Być może najlepszym sposobem na pójście dalej będzie zamknięcie tych drzwi. Nie ma sensu wciąż odgrzebywać starych tematów i żyć przeszłością. Aby pójść dalej, zacząć coś nowego, odkryć coś ciekawego, niekiedy potrzebujemy wylać trochę łez, wybaczyć sobie (czasem również dzieciom) i dopiero wtedy z wolnym sercem jesteśmy gotowi na nowe wyzwania.
To nie olimpiada
Czy zastanawiasz się czasami Drogi Rodzicu, kogo widzisz patrząc na swoje dziecko? Czy lubisz tą osobę, na którą patrzysz? Ten młody człowiek właśnie zaczyna kolejny rok szkolny. Będzie to czas wyzwań, prób, wielu nowych i ciekawych doświadczeń, emocji. W tym wszystkim jednak, nie musi być najlepszy, nie musi mieć najlepszych ocen, bo w szkole dużo ważniejsze od ocen są emocje, doświadczenia i relacje, które zbuduje i które będą jego ostoją w trudniejszych chwilach. W tej kategorii nie ma najlepszych i nikt tego nie ocenia, ale to, co uda się zbudować, zostaje na całe życie.
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!