Prawdopodobnie każdy z nas słyszał w swoim życiu powiedzenie: „Ciekawość to pierwszy stopień do piekła” Stephen King w swojej książce „Sklepik z marzeniami” poszedł w nieco inną stronę i napisał: „Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a zaspokojona ciekawość to krok w przeciwnym kierunku”. Choć z pozoru całkiem różne, przeciwstawne, każde z tych zdań zawiera część prawdy. Wszystko zależy od naszej perspektywy i tego, jak tą ciekawość rozumiemy…
Ciekawość i pycha
Kiedy przyjrzymy się bliżej tej naszej ciekawości, jesteśmy w stanie dostrzec, że występuje ona w dwóch rodzajach. Z jednej strony mamy zwykłą ciekawość świata, rzeczy, ludzi, siebie. Z drugiej jednak jest wścibstwo, „wtykanie nosa w nie swoje sprawy”, innymi słowy bycie ciekawskim. To właśnie taka nadmierna ciekawość sprawami innych, gdzie własna osoba, własny rozwój przestają mieć znaczenie, jest pierwszym stopniem pychy. Jak to pychy, a nie piekła? A to o pysze właśnie pisał św. Bernard z Clairvaux, wymieniając jej dwanaście stopni, których pokonanie prowadzi do śmierci duszy.
Wścibstwo i ponadprzeciętne zainteresowanie sprawami innych, to cecha niejednej emerytki, którą pamiętam jeszcze z czasów dzieciństwa. Nadal można je spotkać w mniejszych miejscowościach, czy też wsiach. „ …strażniczki ulicznego porządku, zazwyczaj starsze kobieciny wysiadujące na gankach i w oknach. Wiedzą wszystko o życiu sąsiadów, nie tylko najbliższych, lecz także w całym kwartale. Większość wyszkolonych śledczych mogła pozazdrościć im daru obserwacji i przenikliwości”. W taki sposób wypowiadał się o nich Teodor Rucki, główny bohater książki Grzegorza Dziedzica „Żadnych bogów, żadnych panów”. Zdecydowanie coś w tym jest, choć mało która podwórkowa śledcza robi karierę w „dochodzeniówce”. Na co dzień, unikamy tego typu ludzi, mając nadzieję, że w końcu zajmą się własnym życiem i odczepią od nas. Warto przy tym pamiętać, że niejednokrotnie odpuszczenie siebie na rzecz innych, ciekawszych postaci, może być wyrazem ucieczki i niemożności poradzenia sobie z otaczającą rzeczywistością.
Dziecięca ciekawość
Drugi rodzaj ciekawości to ten, z którym każdy z nas przychodzi na świat. To właśnie dzięki niemu uczymy się kolejnych rzeczy, począwszy od ssania i rozpoznawania rodziców, a skończywszy na wiedzy akademickiej, czy też osiągnięciach wartych Nagrody Nobla. To prawdopodobnie ciekawość jest głównym kołem napędowym naszego rozwoju.
A jednak przychodzi moment, kiedy dorośli mniej lub bardziej skutecznie, starają się ukrócić nieco tą dziecięcą ciekawość. Niekiedy dlatego, że jest nam wstyd, co inni sobie pomyślą lub powiedzą o naszym dziecku. Kiedy indziej jesteśmy już zmęczeni tym nieustannym powtarzaniem tego samego i niekończącymi się pytaniami „Dlaczego…?”. Co ciekawe, nawet w szkole, ciekawość nie zdobywa takiej popularności, na jaką zasługuje. Nauczyciele stawiają na pierwszym miejscu koncentrację i skupienie ucznia, zamiast rozbudzać w nim ciekawość. Szkoda… szczególnie, że najczęściej wystarczy podać tylko trochę ciekawej wiedzy, aby rozpalić w dziecku ciekawość do dalszych poszukiwań i rozwoju.
Poznawanie świata i siebie
Ryszard Kapuściński w „Podróżach z Herodotem” pisał: „Poznawanie świata zakłada wysiłek, i to wielki, pochłaniający człowieka. Większość ludzi raczej rozwija w sobie zdolności przeciwne, zdolności, aby patrząc – nie widzieć, słuchając – nie słyszeć”.
Choć ciekawość to jedna z najskuteczniejszych metod na poznawanie siebie i świata, to wbrew pozorom, nie jest to droga łatwa. Rozwijanie w sobie i w dziecku ciekawości wymaga cierpliwości i umiejętności przyznania się do własnej niewiedzy. Tymczasem my, rodzice, chcemy uchodzić za tych mądrych, u których dziecko zawsze znajdzie wszystkie odpowiedzi. Nie jest to możliwe i im wcześniej to zrozumiemy, tym ciekawsza przygoda nas czeka z dzieckiem. To bowiem droga do poznania uczy nas najwięcej, pod warunkiem, że otworzymy wspomniane oczy i zaczniemy widzieć, a także nadstawimy uszu i zaczniemy słyszeć.
Do Rodziców
Choć czasem wydaje nam się, że będzie szybciej i łatwiej podać dziecku wszystkie odpowiedzi, ułożyć za nie kostkę Rubika, aby ładnie wyglądała na półce, to warto pamiętać, że łatwiej jest tylko na chwilę. To właśnie takie podejście prowadzi dziecko w stronę nudy, która nie jest tą twórczą lecz przytłaczającą, bo życie przestaje być ciekawą zagadką do rozwiązania.
Może więc zamiast odpowiadać na wszystkie pytania i usuwać wszelkie przeszkody sprzed dziecięcych stópek, warto zadać nowe pytania, które pobudzą do szukania własnych odpowiedzi, które dadzą szansę na wspólne lepsze poznanie siebie. Spójrzmy zatem czasem nieco inaczej na swoje dziecko, zastanówmy się czego na co dzień zupełnie nie dostrzegamy. Wsłuchajmy się w jego słowa, bez doszukiwania się zaczepek, pogrywania z nami. Być może kiedy nadstawimy uszu z otwartym sercem, usłyszymy zaczepkę do bycia razem i bliżej…
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!