Choć niejednokrotnie zwracamy uwagę naszym dzieciom, że są niezdecydowane, że jedno mówią, drugie robią, to sami w tej kwestii również „mamy trochę za uszami”.Dziś chciałabym się przyjrzeć myśleniu, które jak często powtarzamy „nie boli”. Z drugiej strony jednak, to właśnie z naszych, rodzicielskich ust wychodzi niekiedy: „Nie myśl tyle, bo myśliwym zostaniesz!”. To jak to w końcu jest? Wolimy, aby dzieci myślały, czy też wygodniej jest kiedy myślenie pozostawią nam?
Czy to nie pomyłka?
Kiedy szukałam informacji do tego artykułu, znalazłam pewną ciekawostkę, która być może i Tobie Drogi Rodzicu, wyda się ciekawa. Okazało się że wspomniane słowo „myśliwy”, którym można zostać nadużywając myślenie, pochodzi ni mniej ni więcej, tylko od „myślenia” właśnie. Czy zatem pochwalamy myślenie?
Niestety nie! Wśród rodzicielskich (i nie tylko) powiedzonek znajdziemy wiele takich, które kpią, lub dezaprobują nadużywanie szarych komórek. Znajdziemy tu zatem: „Nie myśl tyle, bo Cię zjedzą motyle”, „Myślał indyk o niedzieli, a w sobotę łeb mu ścieli”, „Działaj zamiast myśleć”, „Po co tyle myślisz, filozofem chcesz zostać?”.
Kiedy przyjrzymy się bliżej tym powiedzonkom, widać wyraźnie, że myślenie, rozmyślanie, analizowanie nie cieszy się dobrą reputacją. Często opóźnia ono decyzje, nie przynosi wymiernych rezultatów w przeciwieństwie do działania, jest więc odrzucane. Moim zdaniem niesłusznie.
Myślenie to sztuka
W dzisiejszych czasach, charakteryzujących się szybkością działania, dostarczania, reagowania, myślenie nie jest zbyt popularne. To właśnie ono zdaje się przeszkadzać w szybkim osiąganiu celów i kolejnych szczebli kariery. To właśnie ono tworzy kolejne problemy i pytania, nad którymi potrafimy siedzieć godzinami. Myślenie przecież to również niekończące się roztrząsanie wydarzeń, które należą już do przeszłości, a z jakiegoś powodu, nadal krążą po naszej głowie. Tak przecież nie sposób funkcjonować, żeby nie powiedzieć, żyć…
To właśnie dlatego myślenie można nazwać sztuką. Sztuką znajdywania złotego środka, czy też równowagi między tym służącym naszym celom i poprawiającym nasze życie, a tym, które będzie blokowało rozwój i postępy. Myślenie bowiem jest niezwykle ważnym, a nawet niezbędnym elementem życia, który ma je wzbogacać, a nie utrudniać.
To, co odróżnia nas od zwierząt
Niejednokrotnie w swoim życiu słyszałam, że to właśnie myślenie odróżnia nas od zwierząt. Potrafimy analizować, wyciągać wnioski, co więcej, nie tylko z własnych działań, ale również z cudzych, jak również zarządzać własnymi emocjami. To wszystko jest zasługą myślenie właśnie.
Kiedy o tym czytamy, może wydawać się to całkiem proste. A przecież w rzeczywistości, niejednokrotnie ponoszą nas emocje, wpadamy w panikę i dopiero później przychodzi chwila refleksji i zastanowienia: „Co ja zrobiłam/zrobiłem? Umiejętność dopuszczenia w porę do głosu kory przedczołowej wymaga treningu, ale jak najbardziej jest możliwa. Nie oczekuj jednak Drogi Rodzicu, że już przy pierwszej próbie i za każdym razem się uda, Tobie lub dziecku. Trzeba pamiętać, że droga rozsądku, nie jest tą naturalną, pierwotną i najłatwiej dostępną. Tutaj potrzebujemy pamiętać o oddechu, który potrafi nas uspokoić i pozwala zauważyć, że w większości sytuacji nic nam nie grozi. Kiedy oddychając coraz spokojniej, uświadomimy sobie własne położenie, odczucia, otwierają się „drzwi” do przemyślenia „Co mogę zrobić w tej sytuacji?”
Myślenie jako obowiązek
Już w czasach średniowiecznych było wiadomo, że ludzie myślący i wykształceni są niebezpieczni. To właśnie oni zauważali błędy, niedostatki, czy nawet manipulacje tych, którzy posiadali władzę. Wtedy były na to dwa sposoby: ograniczano dostęp do wiedzy lub pozbawiano życia. W dzisiejszych czasach świetną bronią okazują się dezinformacja i powszechny dostęp do wiedzy, choć przede wszystkim tej mało wartościowej.
Tutaj rodzice stają przed ogromnym wyzwaniem, aby nauczyć dzieci podejmować decyzje, dokonywać wyborów, między tym, co łatwo dostępne ale miałkie, a tym trudniejszym ale za to wartościowym. Warto jednak przy tym pamiętać, że nie osiągniemy tego celu wciąż kierując dzieckiem jak marionetką (choć to łatwiejsza droga). Do nas należy wskazanie kierunku, zamiast nieustannego prowadzenia za rękę. To właśnie z tego powodu, co i raz namawiam Cię Drogi Rodzicu do zadawania pytań swojemu dziecku. Nie tylko „Jak było w szkole?”, ale również „Kiedy czujesz, że cię kochamy?”, „Jak wygląda twój wymarzony dzień wakacji?”, „Czego potrzebujesz kiedy się denerwujesz?” Są to pytania, zachęcające do myślenie, które dają odpowiedzi nie tylko nam, ale również dzieciom, o nich samych. Zadając je uchylamy pewnego rodzaju zasłony, za którymi obie strony mogą odkryć skarby.
Choć na szczęście myślenie nie boli, niekiedy bywa trudne. Niech to jednak nas nie zniechęca do poszukiwania wiedzy o świecie, sobie i swoich najbliższych. Myślmy i sprawdzajmy zasłyszane informacje. Pytajmy i rozmawiajmy z naszymi bliskimi. A o sobie najwięcej dowiemy się z obserwacji i przemyśleń naszych codziennych zachowań. To bowiem myślenie właśnie, jest wstępem do właściwych działań.
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!