Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 12:25
Reklama KD Market
Reklama

Kryminalnie i na wesoło

Kryminalnie i na wesoło

Rozmowa z Martą Matyszczak, autorką kryminałów

Marta Matyszczak to Chorzowianka z urodzenia, dziennikarka z wykształcenia, pasjonatka kryminałów z wyboru. Prowadzi Kawiarenkę Kryminalną – portal poświęcony literaturze kryminalnej (www.kawairenkakryminalna.pl).  Uczestniczka warsztatów literackich podczas Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu oraz Festiwalu Conrada w Krakowie. Laureatka konkursów na opowiadanie kryminalne (MFK Wrocław i Kryminalna Piła). Adeptka konkursu scenopisarskiego w Warszawskiej Szkole Filmowej. Autorka scenariuszy kryminalnych fars teatralnych. Kocha psy i podróże, szczególnie tropem powieściowych bohaterów. „Tajemnicza śmierć Marianny Biel” to jej powieściowy debiut, który zapoczątkował cykl „Kryminał pod psem” – serię humorystycznych kryminałów z detektywem Szymonem Solańskim i kundelkiem Gucio w rolach głównych. 

fot. Przemysław Jendroska

Alicja Jarosz Gunawardhana: Kiedy postanowiła Pani zacząć pisać kryminały?

Marta Matyszczak: – Od zawsze chciałam pisać. Natomiast wybór gatunku był podyktowany moją miłością do kryminałów jako czytelniczki. Od dziecka sięgałam po literaturę sensacyjną, wypożyczałam wszystkie dostępne w chorzowskiej bibliotece powieści Agathy Christie, Artura Conan Doyle’a, potem Joanny Chmielewskiej, aż w końcu wyczerpały się na półkach zapasy… Dzisiaj nadal jestem fanką kryminałów, zresztą prowadzę portal im poświęcony – Kawiarenkę Kryminalną.

Jednak od pomysłu na pisanie do jego realizacji prowadziła długa droga. Jeździłam na warsztaty literackie, skończyłam kurs pisania scenariuszy w Warszawskiej Szkole Filmowej, podejmowałam twórcze próby (które – mam nadzieję – wydawnictwa, które nimi obdarowałam dawno już umieściły w niszczarce i nigdy nie ujrzą światła dziennego! ;)), aż wreszcie ciężka praca zaowocowała teraz już dziesięcioma kryminałami mojego autorstwa.

W połowie czerwca w księgarniach pojawiła się Pani najnowsza powieść kryminalna „Mamy morderstwo w Mikołajkach”. Książka rozpoczyna nowy cykl „Kryminał z pazurem”. Co zainspirowało Panią do stworzenia nowej serii?

– Chciałam spróbować czegoś innego, tak pod względem tematyki, formy i stylu. „Kryminały pod psem” to komedie kryminalne, w których jednym z bohaterów, a zarazem narratorów jest kundelek Gucio (którego pierwowzór adoptowałam z chorzowskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt). To takie powieści detektywistyczne z zagadką zamkniętego pokoju, ograniczonym kręgiem podejrzanych.

Dwa i pół roku temu bez pytania wprowadziła się do nas dotąd szwendająca się gdzieś po polach kotka. Okazało się, że jest w ciąży. Przygarnęliśmy ją więc, nadaliśmy imię Burbur (ze względu na dźwięki, jakie z siebie wydaje) i w rezultacie mamy teraz w domu psa i dwa koty (Burburkę i jej synalka Pedra). Burbur to jest gangster pierwszej wody, myślę więc, że nie wybaczyłaby mi, gdyby także i ona nie znalazła się na kartach powieści. A że ma ostre pazury, to nie ma co z nią dyskutować…

Poza tym „Kryminały z pazurem” są zupełnie poważnymi, pełnokrwistymi kryminałami, w których jedyny element humorystyczny wprowadza swoisty pamiętnik, który prowadzi książkowy Burbur w dość specyficznym miejscu… Akcja całego cyklu będzie osadzona na Mazurach.

Akcja powieści „Tajemnicza śmierć Marianny Biel” rozgrywa się na Śląsku. Natomiast „Zbrodnia nad urwiskiem” przenosi nas do odległej Irlandii. Gdzie poszukuje Pani inspiracji? Jaka jest granica między rzeczywistością a fikcją literacką?

– No właśnie, w przeciwieństwie do „Kryminałów z pazurem”, każdy tom „Kryminałów pod psem” jest osadzony w innym, bliskim mi w jakiś sposób miejscu. Zaczęłam od Chorzowa, ponieważ stamtąd pochodzę, potem była irlandzka wyspa Inishmore, ponieważ przez trzy lata mieszkałam na Zielonej Wyspie. I rzeczywiście miejsca są dla mnie bardzo inspirujące, zazwyczaj to one stanowią punkt wyjścia do snucia kryminalnej historii. Ale tak naprawdę inspiracje przychodzą cały czas. Pisarz kryminałów nigdy nie ma wolnego. Jeśli nie pisze, to myśli o pisaniu. Jedzie na wakacje – zaraz rozgląda się za stosownym miejscem do umieszczenia książkowego trupa… A granica między rzeczywistością a fikcją literacką bywa bardzo cienka. Postacie w moich książkach są zmyślone. Jedną z nich jest taka typowa śląska gospodyni domowa, która przesiaduje w oknie familoka wsparta na poduszce z pieskiem pod pachą – nazywa się Brygida Buchta. Pewnego razu szłam w Chorzowie ulicą 11 Listopada, gdzie w kamienicy mieszkają moi bohaterowie, włącznie z Buchtową. Cóż ujrzałam? Dokładnie w tym oknie, tak jak w książce, siedziała pani wsparta na poduszce i monitorowała okolicę lepiej niż miejskie kamery! Brygida Buchta we własnej osobie! Przyuważyła mnie z aparatem i schowała się za firankę, by jej nie było widać na zdjęciu, które zrobiłam…

Po jakie książki sięga Pani najczęściej?

– Miłość do kryminałów mi nie przeszła. Uwielbiam powieści Håkana Nessera, który oprócz tego, że opowiada mroczne historie, ma też niezwykłe, subtelne poczucie humoru. Tak jak Kate Atkinson zresztą – jej książki to po prostu świetna literatura, czekam na każdą kolejną z utęsknieniem. Moim mistrzem jest też Ian Rankin, szkocki autor, który osadza akcję swojej kryminalnej serii z inspektorem Johnem Rebusem w Edynburgu i to miasto jest tu równoprawnym bohaterem powieści. A wychodząc poza kryminał, bardzo lubię reportaże, jednym z najlepszych, jakie czytałam, są „Nowi Londyńczycy”, których autorem jest Ben Judah – reporter tak się zaangażował w research, że na przykład sam zamieszkał w podziemiach metra wraz z rumuńskimi emigrantami, by dokładnie móc opisać, co oni przeżywają. Z literatury pięknej mogę polecić powieści Elizabeth Strout – uwielbiam jej „Olive Kitteridge” i wszystkie inne tytuły też. Na temat książek mogłybyśmy tak rozmawiać w nieskończoność.

W jednym z wywiadów Olga Tokarczuk powiedziała, że pisze niemal wszędzie. W jaki sposób powstają Pani książki? Czy ma Pani swoje ulubione miejsce, w którym pisze?

– Ja muszę mieć ciszę i spokój do pisania. Odpadają jakieś kawiarnie z muzyką w tle czy brzęczącym ekspresem. Najchętniej zaszyłabym się na czas tworzenia powieści na jakiejś bezludnej wyspie… Póki co mam do dyspozycji stół w jadalni, który jest rozstawiony na największą szerokość, a ta okazuje się i tak zbyt mała, gdy naustawiam na blacie swoje akcesoria: komputer, książki potrzebne do pisania, notatki, karteczki z rozpisanymi scenami… Chociaż zdarzało mi się już pisać w pociągu czy na tylnym siedzeniu w samochodzie w drodze na Mazury w trakcie straszliwej ulewy, a po otwarciu drzwi wszystkie notatki wpadły mi do kałuży…

Czy może Pani uchylić rąbka tajemnicy, o czym jest Pani najnowsza powieść?

– Właśnie ukazał się drugi tom cyklu „Kryminał z pazurem”, który nosi tytuł „Taka tragedia w Tałtach. Tym razem Rozalia Ginter, weterynarka, główna bohaterka serii, jest jeszcze bardziej uwikłana w swoją kryminalną historię, której początek można znaleźć w „Mamy morderstwo w Mikołajkach”. Jej mąż, komendant Paweł Ginter, rozwiązuje zagadkę morderstwa mężczyzny, który został odnaleziony u wybrzeży jeziora Tałty, na terenie należącym do pewnego piosenkarza. Sekunduje im oczywiście kotka Burbur, która szkaluje wszystkich i wszystko w swoim specyficznym pamiętniku...

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: 

Alicja Jarosz Gunawardhana

Źródło: www.martamatyszczak.pl

Zdjęcia: Przemysław Jendroska


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama