REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPublicystykaObchody 20-lecia w cieniu kryzysu (Korespondencja własna „Dziennika Związkowego”)

Obchody 20-lecia w cieniu kryzysu (Korespondencja własna „Dziennika Związkowego”)

-

Warszawa – W roku ubiegłym obchodzono ważną dla świata 90. rocznicę zakończenia I wojny światowej, która dla Polaków także oznaczała koniec rozbiorów i powstanie II RP. W tym roku z kolei przypadają dwa wielkie jubileusze: 70. rocznica wybuchu tragicznej w skutkach II wojny światowej oraz optymistyczna: 20. rocznica upadku imperium sowieckiego. Powstaje pytanie: czy i na ile obecny kryzys gospodarczy przyćmi czy zmarginalizuje te obchody.

Jeśli chodzi o 20-lecie drugiej w XX wieku niepodległości, powstaje też pytanie: kto naprawdę obalił komunizm? Niektórzy zasługę tę przypisują Lechowi Wałęsie. Niezależnie od wszelkich kontrowersji wokół tego, czy kiedyś w młodości był czy nie był informatorem służb specjalnych, świadomym szpiclem czy bezwiednie wykorzystaną ofiarą, dla wielu jest i pozostanie symbolem pokojowej solidarnościowej rewolucji, która doprowadziła do upadku PRL-u, a w dalszej kolejności całego bloku sowieckiego.

REKLAMA

Oczywiście różni ludzie wnieśli swoją cegiełkę do gmachu wolności, choćby amerykański prezydent Ronald Reagan i sowiecki przywódca Michaił Gorbaczow. Niemniej jednak rola Polaków w tym wydarzeniu była ogromna. Oprócz Wałęsy i innych czołowych działaczy i doradców pierwszego w bloku sowieckim wolnego związku zawodowego, należy wspomnieć światowej sławy sowietologa Zbigniewa Brzezińskiego oraz pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, pierwszego Polaka w NATO, prymasa Wyszyńskiego, noblistę Czesława Miłosza, reżysera Andrzeja Wajdy i wielu innych.

Ale bez wątpienia wybicie się Polski na niepodległość nie miałaby miejsca albo wydarzyłoby się to o wiele później bez ogromnego wsparcia i autorytetu moralnego Papieża-Polaka, który niejako stał się patronem tej wolności. W przeprowadzonych badaniach opinii publicznej olbrzymia większość Polaków jako motor demokratycznych przemian wymieniło „Solidarność” (44 proc. respondentów) oraz pontyfikat Jana Pawła II (38 proc. badanych). Ale czy świat zewnętrzny w pełni docenia rolę Polski i Polaków w zakończeniu zimnej wojny, zjednoczeniu Niemiec i rozwoju demokracji?

Podczas niedawnej konferencji poświęconej polskiemu Okrągłemu Stołowi z 1989 r., który utorował drogę ku wolności, niemiecki minister spraw zagranicznych Frank Steinmeier zaznaczył, że decydującą rolę w tym procesie „odwaga Solidarności i oddolna presja”. W 1981 r. był jeszcze studentem i z wielką ciekawością i nadzieją śledził wydarzenia w Polsce, w tym wprowadzenie stanu wojennego.

„Dla tej lewicowo-liberalnej młodzieży, do której ja się zaliczałem, ocena tych wydarzeń nie była łatwa. Niektórzy uważali, że zmieni się socjalizm. Inni, w tym ja, pokładaliśmy nadzieje w ruchach opozycyjnych. Czuliśmy, że ten świeży powiew z Polski ma w sobie siłę, mieliśmy szacunek dla odważnych ludzi, którzy chcieli rozbić skostniałe, autorytarne struktury. Ale to, że ruch, który zrodził się w Polsce, będzie w stanie obalić cały system, że polski Okrągły Stół stanie się epicentrum swoistego trzęsienia ziemi, które poruszy cały świat, przerastało nasze ówczesne wyobrażenia” – wyznał Steinmeier.

Jego zdaniem, częściowo wolne wybory, jakie odbyły się w Polsce w czerwcu 1989 roku w wyniku porozumień Okrągłego Stołu, były zwrotem w całym świecie komunistycznym. „Ten cudowny rok europejskiej historii zakończył panowanie totalitaryzmu, konflikt Wschód-Zachód oraz podział Niemiec. Rozpoczęła się nowa faza w historii europejskiej” – dodał szef dyplomacji niemieckiej.

Ile w tym wyznaniu było autentycznego przekonania, a ile dyplomatycznej kurtuazji trudno stwierdzić, ale wiadomo, że taki punkt widzenia nie jest bynajmniej powszechny w Niemczech i na świecie. Profesor Lothar Probst, niemiecki historyk z Uniwersytetu w Bremie uznaje, że wprawdzie bez „Solidarności” nie byłoby przemian w Europie, ale raczej zalicza ją do takich kamieni milowych w długotrwałym procesie jak antykomunistyczna rewolucja węgierska w 1956 r. czy Praska wiosna z 1968 r.

Zapytany wprost przez polskiego dziennikarza, co uważa za najważniejszy symbol upadku komunizmu, prof. Probst bez wahania odpowiada: „Upadek muru berlińskiego!” Wyjaśnia to w ten sposób: „Mur berliński był symbolem podziału Europy na dwa bloki, był też symbolem zniewolenia. Jego upadek jest więc automatycznie symbolem wolności. Siłą rzeczy więc upadek muru musiał oznaczać odejście epoki zimnej wojny do historii”. Z powodu dużych wpływów i dużej siły przebicia niemieckich historyków, polityków i mediów, także w świadomości innych Europejczyków upadek muru berlińskiego kojarzy się z upadkiem komunizmu. Korzystnym dla tego punktu widzenia zbiegiem okoliczności był fakt, że działo się to w dniach 9-11 listopada 1989 r., a więc w okolicach świętowanego powszechnie Dnia Pamięci (w USA – Dnia Weterana), upamiętniającego rozejm kończący I wojnę światową.

Jest jeszcze jeden argument popierający niemiecki punkt widzenia. Żyjemy w erze obrazkowej popkultury, a prawie każdy, kto w 1989 r. miał co najmniej 6-7 lat pamięta sceny młodzieży rozbijającej mur berliński młotami i kilofami, bo sceny te obiegły telewizje całego świata. Ponadto Niemcy przezornie pozostawili fragment muru jako atrakcję turystyczną, przy której goście z całego świata lubią się fotografować. Powstał też cały przemysł pamiątkarski, przypominający widowiskowy demontaż „żelaznej kurtyny”. W porównaniu z murem berlińskim perspektywa fotografowania się przy polskim Okrągłym Stole czy urnie wyborczej wypada dość blado.

Nie ulega wątpliwości, że wydarzenia z 1989 r. były niezwykle dramatyczne. Dobrze pamiętam tłumy NRD-owców oblegających Ambasadę Zachodnioniemiecką na warszawskiej Saskiej Kępie. Przyjeżdżali do Polski niby turystycznie, w NRD zostawili pracę, mieszkania, nawet dzieci, byle się wydostać z „robotniczego raju”. Biwakowali na klatkach schodowych w pobliżu ambasady jak i w swoich trabantach i wartburgach, które potem sprzedali Polakom za bezcen lub porzucili w Polsce. Starałem się z niektórymi rozmawiać, ale na ogół byli nieufni. Dopóki nie znajdą się na Zachodzie nie dowierzali, że to wszystko naprawdę się dzieje, że dokumenty od Ambasady Zachodnioniemieckiej w Warszawie uprawnią ich do wjazdu na terytorium Republiki Federalnej.

Był to jedynie jeden obrazek składający się na tzw. „Jesień Ludów”. W Czechosłowacji miała miejsce tzw. Aksamitna Rewolucja – tysiące zwolenników demokracji i niepodległości pokojowo demonstrowali w Pradze, a milicja nie interweniowała. Na wzór polskiej „Solidarności” powstało Forum Obywatelskie, a główny opozycjonista Vaclav Havel został prezydentem Czechosłowacji. Jeden za drugim pozostałe kraje b. bloku także zrzucały z siebie komunistyczne jarzmo w sposób w miarę pokojowy, choć w Rumunii doszło do przelewu krwi i publicznej egzekucji dyktatora Ceauescu i jego żony.

Władze polskie chcą przywrócić właściwe proporcje i przypomnieć światu, że upadek muru berlińskiego był jedynie jednym z etapów procesu zapoczątkowanego w Polsce, że komunizm obalili Polacy, a nie burzący mur berliński Niemcy. Polskie MSZ zaproponowało hasło „Freedom ‘89. Made in Poland” (Wolność ’89. Wykonano w Polsce). „Es begann in Gdańsk” (Zaczęło się w Gdańsku) głoszą plakaty, które pracownicy Ambasady Polskiej w Berlinie rozlepiają na murach miasta. Rząd szykuje wielką kampanię informacyjną, a premier Donald Tusk powołał już stosowny komitet organizacyjny.

Polska ma być miejscem wielkich obchodów 4 czerwca 2009 roku. Data pierwszych częściowo wolnych wyborów, w wyniku których powstał we wrześniu pierwszy po wojnie niekomunistyczny rząd,
będzie lansowana jako moment, w którym rozpoczął się upadek komunizmu. W reklamówkach i spotach ma być prezentowana polska wersja historii, mianowicie, że wielka przemiana zaczęła się na ponad pięć miesięcy przed demontażem Muru Berlińskiego. „Przygotowujemy całe mnóstwo imprez” – twierdzi Andrzej Przewoźnik, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. W planach są wystawy, parady, koncerty i festiwale filmowe.

Tymczasem nastąpiła przykra niespodzianka. Świat ogarnął kryzys finansowy. Rząd Tuska walczy z jego skutkami przede wszystkim ograniczaniem wydatków. Cięcia dotyczą wojska, policji i innych ważnych dla kraju dziedzin. Ostatnio krążą doniesienia, iż także zmniejszone zostaną wydatki na obchody 20-lecia upadku komunizmu i powstania wolnej Polski. Oczywiście także w Polsce nie brak ludzi, którzy wzruszają ramionami. „Mamy kryzys. Są ważniejsze sprawy. To już zamierzchła przeszłość. Co za różnica, kto obalił komunizm, czy ważniejszy Okrągły Stół czy Mur Berliński?”

Problem w tym, że to nie tylko jednorazowa uroczystość, która wkrótce minie i ulegnie zapomnieniu. Koniec podziału świata na dwa wrogie obozy, kres zimnej wojny i wyścigu zbrojeń, upadek komunistycznych reżimów, nastanie demokracji i gospodarki rynkowej to wielki historyczny przełom. Przekonanie świata, że ten wielki proces zapoczątkowali Polacy, podnosi prestiż i znaczenie kraju. Taki obraz, jeśli wejdzie do podręczników historii i współczesnej kultury, może procentować w różnych dziedzinach, także w tych najbardziej konkretnych, gospodarczych, przez całe pokolenia. Dopiero się okaże, czy i na ile podejmowane przez rząd oszczędności wykoleją to przedsięwzięcie.
Robert Strybel

REKLAMA

2091141992 views

REKLAMA

2091142297 views

REKLAMA

2092938758 views

REKLAMA

2091142582 views

REKLAMA

2091142731 views

REKLAMA

2091142878 views