Julian i Adrian Riester robili wszystko wspólnie od wczesnego dzieciństwa. Urodzili się w Buffalo, chodzili do tej samej szkoły, razem podróżowali i w tym samym czasie wstąpili do zakonu. Większość życia spędzili na franciszkańskim Uniwersytecie Św. Bonawentury w Nowym Jorku.
Zajmowali się ogrodnictwem i stolarką; ich znajomi mówią, że potrafili naprawić każdą rzecz i choć mieli osobne pokoje, posługiwali się tą samą linią telefoniczną – ich telefon dzwonił w obu pokojach jednocześnie.
Zmarli w wieku 92 lat w szpitalu św. Antoniego w miejscowości St. Petersburg na Florydzie.
Bliźniacy przyszli na świat w 27 marca 1919 roku w Buffalo w stanie Nowy Jork. Ich rodzice mieli już pięć córek, ale ojciec zawsze marzył o synu i żarliwie się o niego modlił. Na tyle mocno, że na świecie pojawiła się od razu dwójka. Do wojska nie mogli pójść ze względu na wzrok (jeden miał problem z prawym, a drugi z lewym okiem), więc zdecydowali się na służbę Bogu i wstąpili do zakonu.
Brat Julian był jak starszy brat – wspomina Yvonne Peace, która współpracowała z braćmi przez 21 lat. – To była wielka przyjemność patrzeć na nich – ciche, obre dusze.
To niemal poetyckie zakończenie historii ich życia. Oszałamiające, kiedy się to słyszy, ale nie zaskakuje, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że oni wszystko robili razem – mówi Tom Missel z uniwersytetu św. Bonawentury, z którym bliźniayc pracowali przez wiele lat aż do 2008 roku.
Cytowany przez amerykańskie media rzecznik zakonu powiedział, że ich śmierć niemal w tym samym momencie wydaje się zaskakująca, choć z drugiej strony nie powinna dziwić, bo bracia od samego początku do samego końca wszystko robili razem. Jeden z braci zmarł rano, drugo tego samego dnia wieczorem na skutek zatrzymania akcji serca.
Źródło: AP, IAR, Huffington Post