Brązowy medal wywalczony w poniedziałek w Pjongczangu jest pierwszym w historii igrzysk zdobytym przez Polaków w konkursie drużynowym skoków narciarskich. „Każdy z nas dał z siebie sto procent” – podkreślił Kamil Stoch.
Przed ostatnią grupą Polska była druga, ale mając zaledwie 0,6 pkt przewagi nad Niemcami. W pojedynku mistrzów olimpijskich Stoch uzyskał 134,5 m, tyle samo chwilę wcześniej osiągnął Wellinger. Niemiec otrzymał wyższe noty za styl i dzięki temu wprowadził swój zespół na drugie miejsce.
„Delikatnie mówiąc odbicie w tej ostatniej próbie nie było idealnie trafione. Ten skok był jednak świetny technicznie i włożyłem w niego mnóstwo energii, dzięki czemu uzyskałem taką odległość” – powiedział Stoch.
„Każdy medal jest wielkim sukcesem, za którym stoi mnóstwo osób. Dziękuję całej drużynie, skaczącym chłopakom i nieskaczącemu Piotrkowi Żyle za jego postawę godną podziwu, bo wspierał nas z całych sił” – dodał triumfator zmagań indywidualnych na dużym obiekcie.
Biało-czerwoni zgromadzili 1072,4 pkt. Triumfowali Norwegowie – 1098,5, przed Niemcami – 1075,7.
„Po pierwszej serii byliśmy blisko Norwegów. W dugiej walczyliśmy do samego końca, do ostatniej sekundy lotu” – stwierdził Stoch.
Skoczkowie rywalizację w Pjongczangu już zakończyli. We wtorek o godzinie 11.00 czasu polskiego czeka ich ceremonia medalowa, a Koreę Południową opuszczą w czwartek. Stoch przyznał, że w międzyczasie chciałby obejrzeć zmagania w debiutującej w olimpijskim programie snowboardowej konkurencji big air.
„Jestem ciekaw, jak będą na tym latać” – powiedział pokazując wzniesioną naprzeciwko skoczni konstrukcję.
Stefan Hula przyznał, że emocji towarzyszącym zawodom nie da się z niczym porównać. „Były motylki w brzuchu, ale takie pozytywne” – podkreślił.
Hula w tym sezonie przebojem wdarł się do drużyny. Jeszcze rok temu triumf kolegów w mistrzostwach światach w Lahti oglądał w roli kibica. Teraz 31-latek jest jej mocnym punktem.
„Jestem bardzo, bardzo szczęśliwy. Walczyliśmy do samego końca, wszyscy spisaliśmy się bardzo dobrze. Wszyscy ciężko na to pracowaliśmy i zasłużyliśmy. Stanęliśmy przed wielką szansą i ją wykorzystaliśmy. To był piękny konkurs – ładne skoki, stabilna pogoda i walka do samego końca. Rozmiar tego sukcesu jeszcze do mnie nie dotarł. Jak emocje opadną, wtedy pewnie naprawdę zacznę się z tego cieszyć. Przed zawodami motylki w brzuchu były, ale takie pozytywne” – zaznaczył Hula, który w styczniu świętował już z kolegami trzecie miejsce w mistrzostwach świata w lotach.
(PAP)