REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaSportPiłkarska LM - triumf Liverpoolu

Piłkarska LM – triumf Liverpoolu

-

Liverpool po raz drugi wygrał Ligę Mistrzów fot.Peter Powell/EPA-EFE/REX/Shutterstock

Piłkarze Liverpoolu pokonali w Madrycie Tottenham Hotspur 2:0 (1:0) w finale Ligi Mistrzów. To ich drugi triumf w Champions League, a szósty łącznie w rywalizacji o Puchar Europy.

Już pierwsza akcja Liverpoolu dała mu prowadzenie. Kilkadziesiąt sekund po rozpoczęciu gry Senegalczyk Sadio Mane próbował dośrodkować w pole karne, ale piłka odbiła się od ręki znajdującego się w obrębie „szesnastki” Francuza Moussy Sissoko (możliwe, że Mane celowo „nastrzelił” rękę rywala). Sędzia Damir Skomina podyktował rzut karny, którego mocnym strzałem na gola zamienił Egipcjanin Mohamed Salah. Zegar pokazywał wówczas minutę i 48 sekund od początku spotkania.

REKLAMA

Była to druga najszybciej zdobyta bramka w finale LM. Tę najszybszą zapewne dobrze pamiętają kibice Liverpoolu – w 2005 roku w Stambule zdobył ją Paolo Maldini w 50. sekundzie i wówczas AC Milan prowadził z „The Reds” 1:0. Ostatecznie to zespół z Anglii, z bramkarzem Jerzym Dudkiem, po remisie 3:3 zwyciężył w rzutach karnych i zdobył trofeum. Na kolejny taki sukces czekał 14 lat.

Salah jest z kolei piątym piłkarzem z Afryki, który wpisał się na listę strzelców w finale Champions League. Wcześniej dokonali tego Algierczyk Rabah Madjer, Kameruńczyk Samuel Eto’o, Didier Drogba z Wybrzeża Kości Słoniowej oraz Mane. Senegalczyk trafił do siatki w ubiegłorocznym meczu o trofeum z Realem Madryt, przegranym przez Liverpool 1:3 w Kijowie. Salah tamtego spotkania nie dokończył z powodu kontuzji.

W kolejnych minutach tempo gry na stadionie Atletico Madryt było spokojne, oba zespoły grały raczej ostrożnie. W 18. spotkanie na moment przerwała jedna z fanek, która wbiegła na plac gry w… stroju kąpielowym. Służby porządkowe szybko usunęły ją z murawy.

Przed przerwą ciekawie było jeszcze w 38. minucie, kiedy strzał z dystansu oddał Szkot Andrew Robertson, ale francuski bramkarz Tottenhamu Hugo Lloris wybił piłkę na rzut rożny.

Po zmianie stron walka nadal toczyła się głównie w środku pola. Przewagę mieli piłkarze trenera Juergena Kloppa, którzy długo nie potrafili jednak powiększyć prowadzenia. W 69. minucie bliski tego był wprowadzony na boisko kilka chwil wcześniej James Milner, który minimalnie niecelnym strzałem wykończył efektowną, indywidualną akcję Mane od środka boiska.

W ostatnim kwadransie „Spurs” ruszyli do bardziej zdecydowanych ataków. W 76. minucie Koreańczyk Heung-Min Son przeprowadził rajd środkiem boiska, minął dwóch obrońców, ale w ostatniej chwili piłkę spod nóg wybił mu holenderski obrońca Virgil van Dijk. Kilka chwil później po dośrodkowaniu Kierana Trippiera z prawego skrzydła niecelnie główkował Dele Alli.

Na poważną próbę bramkarza Liverpoolu rywale wystawili dopiero w 80. minucie. Wówczas z dystansu strzelił Son, a chwilę później próbował bohater półfinałowego meczu rewanżowego z Ajaxem Amsterdam Brazylijczyk Lucas Moura, ale Alisson poradził sobie z obydwoma uderzeniami.

Po raz kolejny Brazylijczyk musiał pokazać swój kunszt pięć minut później, gdy ładnie w kierunku tzw. dalszego słupka z rzutu wolnego przymierzył Duńczyk Christian Eriksen.

Wysiłki „Kogutów” nie zostały jednak nagrodzone. Co więcej, londyńczycy stracili gola w 87. minucie, kiedy po zamieszaniu w polu karnym do siatki trafił Belg Divock Origi. Zastąpił on w 58. Brazylijczyka Roberto Firmino, który przed finałem przez kilka tygodni zmagał się z kontuzją i w sobotę nie pokazał niczego wielkiego.

Podobnie można ocenić występ Harry’ego Kane’a, który pauzował z powodu urazu od kwietnia i dopiero w Madrycie powrócił na boisko. W końcowych minutach, gdy podopieczni argentyńskiego trenera Mauricio Pochettino starali się zdobyć bramkę kontaktową, najskuteczniejszy piłkarz „Kogutów” w ostatnich pięciu latach oddał celny strzał, ale bez większych problemów poradził sobie z nim Alisson. Brazylijczyk wybronił także próby Danny’ego Rose’a i Sona.

Był to dziewiąty finał Pucharu Europy Liverpoolu i szósty triumf. W erze Ligi Mistrzów (od sezonu 1992/93) „The Reds” dotarli do decydującego pojedynku cztery razy, a po trofeum sięgnęli dwukrotnie. Tottenham i tak odniósł największy sukces w historii klubu w najważniejszych rozgrywkach europejskich.

Po meczu powiedzieli:

Juergen Klopp (trener Liverpoolu):
„Widzieliście kiedyś taką drużynę? Walczy, mimo że w baku brakuje już paliwa. Za nami trudny mecz, który był ukoronowaniem całego sezonu. Rywale grali najlepiej, jak potrafią, my – nie. Nasz bramkarz miał kilka ważnych interwencji. To zwycięstwo jest niesamowite. Jestem przeszczęśliwy, że to moi piłkarze teraz się cieszą. To najwspanialszy wieczór. Byłem już w tak wielu finałach, większość przegrałem. Ten dedykuję mojej rodzinie oraz kibicom, którzy tak długo cierpieli”.

Mohamed Salah (zdobywca jednej z bramek dla Liverpoolu): „Cieszę się, że wziąłem udział w drugim finale z rzędu, tym bardziej że wreszcie udało mi się rozegrać pełne 90 minut. Nikt się dzisiaj nie wyróżnił indywidualnie, ale jako zespół byliśmy niesamowici. Wiele poświęciłem, żeby zrobić karierę. Przeniosłem się z mojej wioski do Kairu, a teraz jestem Egipcjaninem na takim poziomie. To dla mnie niewiarygodne”.

Jordan Henderson (kapitan Liverpoolu): „Bez tego trenera to byłoby niemożliwe. Nie do wiary, co zrobił w klubie, czego dokonał. Czujemy taką jedność, on stworzył szczególną atmosferę w szatni. To jemu należą się wszystkie wyrazy uznania. To najwspanialsza chwila w mojej karierze, o tym marzyłem od dziecka”.

Trent Alexander-Arnold (obrońca Liverpoolu): „Trudno to opisać słowami. Biorąc pod uwagę, jaki mieliśmy sezon, bardziej zasługiwaliśmy na to trofeum niż rywale. Dokonaliśmy czegoś szczególnego. Nie będziemy myśleć o tym, że mecz był toczony w wolnym tempie, tylko o tym, że jesteśmy klubowymi mistrzami Europy. Jestem zwykłym chłopakiem z Liverpoolu, którego marzenia właśnie się spełniły”.

Hugo Lloris (bramkarz Tottenhamu): „Nie udał nam się początek meczu. Później musieliśmy radzić sobie ze świadomością, że rywale prowadzą jednym golem. Mimo to staraliśmy się grać w sposób, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, ale na ostatnich 30 metrach brakowało nam zdecydowania i agresji. Nie byliśmy zagrożeniem dla Liverpoolu, łatwo było bronić się przed naszymi atakami, nie licząc ostatnich 15 minut. Wtedy rzuciliśmy do przodu wszystko, co mieliśmy, ale nie przełożyło się to na dogodne okazje”.

(PAP)

REKLAMA

2090769135 views

REKLAMA

2090769435 views

REKLAMA

2092565895 views

REKLAMA

2090769718 views

REKLAMA

2090769864 views

REKLAMA

2090770008 views