REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPublicystykaNerwowość przed 1 września (Korespondencja własna „Dziennika Związkowego”)

Nerwowość przed 1 września (Korespondencja własna „Dziennika Związkowego”)

-

Warszawa – Z okazji 70. rocznicy wybuchu wojny za parę dni przyjadą do Polski i zjawią się w Gdańsku na Westerplatte przedstawiciele m.in. trzech dawnych narodów zaborczych: Rosji, Niemiec i Austrii. Ponieważ jednak dzisiejsza kadłubowa, 8-milionowa Austria jest zaledwie słabym cieniem dawnego zaborczego Cesarstwa Habsburgów, skoncentrujmy się na dwóch pozostałych.

To Prusy i Rosja uczestniczyły we wszystkich trzech rozbiorach, a także dokonały czwartego rozbioru w 1939 r. Ze względu na obchodzoną rocznicę II wojny światowej na porządku dziennym znalazł się stosunek do tego ostatniego rozbioru, który doprowadził do największego zbrojnego konfliktu w dziejach ludzkości.
Ponieważ kanclerz Angela Merkel zajmuje wobec Polski stanowisko pojednawcze i otwarcie akcentuje winę III Rzeszy za spowodowanie konfliktu, więcej zainteresowania i spekulacji generuje postać rosyjskiego premiera Władimira Putina. Jak dotąd, nigdy jeszcze nie przyznał, że na podstawie paktu Mołotow-Ribbentrop Związek Sowiecki sprzymierzył się z hitlerowskimi Niemcami, by podzielić między siebie Polskę po połowie. Zmowa Stalina z Hitlerem także przesądziła o losie państw nadbałtyckich i umożliwiła okrojenie terytorium innych krajów, by wspomnieć tylko oderwanie Besarabii od Rumunii.

REKLAMA

Niedawno krążyły pogłoski, jakoby Putin miał coś ważnego powiedzieć Polakom na 1 września. Wydaje się mało prawdopodobne, że podzieli polski pogląd o dwóch jednakowo winnych sprawców – Hitlera i Stalina. Może jedynie lekko zmiękczy pochodzące ostatnio z Moskwy głosy oskarżające Polskę o konszachty z Hitlerem przeciw Sowietom oraz współwinę za wybuch wojny. A może tylko ogłosi odblokowanie Cieśniny Pilawskiej, aby statki z Elbląga mogły ponownie wypływać na wody Bałtyku.

Zdaniem bliskiego Kremlowi rosyjskiego politologa Fiodora Łukianowa, Putin na pewno nie powie tego, czego oczekiwałoby wielu Polaków. W wypowiedzi dla polskiej gazety „Dziennik” politolog powiedział: „To jest enigma. Jego pozycja jest w rosyjskiej polityce tak silna, że może powiedzieć, co tylko chce. Ale bardzo wątpię, aby uznał współodpowiedzialność Stalina za rozpoczęcie wojny”.
„Z pewnością premier Putin nie przyjechałby, gdyby Jarosław Kaczyński nadal był premierem Polski – dodał Łukianow. – W tym sensie Tusk może zapisać na swoim koncie pewne osiągnięcie, to sukces rządu Platformy Obywatelskiej. Ale tak naprawdę sukces wizyty zależy od tego, co powie na Westerplatte rosyjski premier”.

Tymczasem w przededniu rocznicy źródła rosyjskie nadal podsycają antypolskie nastroje i nie powstrzymują się od jawnego fałszowania historii. W ub. niedzielę rosyjska państwowa telewizja informacyjna „Wiesti” wyemitowała film pseudodokumentalny pt. „Sekrety tajnych protokołów”, który nazwał Polskę pierwszym sojusznikiem Hitlera. Film wprawdzie zawierał autentyczne kroniki filmowe, ale jego fałsz polegał na podłożeniu narracji naginanej do kremlowskiej tezy. „Jako pierwsza z hitlerowskimi Niemcami porozumiała się Polska” to główna teza filmu.

„26 stycznia 1934 roku ambasador Polski w Berlinie Józef Lipski i szef MSZ Niemiec Konstantin von Neurath podpisali deklarację o niestosowaniu przemocy. Polska stała się pierwszym w świecie sojusznikiem politycznym hitlerowskich Niemiec” – twierdzi narrator. W filmie nie wspomniano, że wcześniej, bo już w 1932 roku, Polska zawarła pakt o nieagresji z Sowietami i respektowała go do końca. To Rosja Sowiecka go złamała atakując Polskę w porozumieniu z Hitlerem 17 września 1939 roku.

Na dodatek film sugeruje zgodnie z tytułem, że Polska i Trzecia Rzesza podpisały tajny protokół, w którym mowa była o wspólnych działaniach militarnych przeciwko Związkowi Sowieckiemu. Według autora filmu, Polska prowadziła tajne rozmowy z Niemcami od jesieni 1933 roku, a ich tematem była walka z komunizmem.

W odpowiedzi na tezy tego pseudo-dokumentu w stalinowskim stylu rzecznik polskiego MSZ Piotr Paszkowski zaprzeczył, jakoby Polska kiedykolwiek podpisywała jakieś tajne antysowieckie protokoły. „Jest to czysta konfabulacja historyczna!” – powiedział.

Hitler w latach 30. rzeczywiście namawiał Polskę, aby przystąpiła do paktu antykominternowskiego (przeciwko kontrolowanym przez Kreml ruchom komunistycznym). Stalin także namawiał Warszawę o wspólny antyhitlerowski pakt obronny, który przewidywałby wejście wojsk sowieckich na terytorium II RP. Zgodnie z wieloletnią, a nawet wielowiekową, teorią „dwóch wrogów” Polska kategorycznie obie te propozycje odrzuciła.

Obecnie strona rosyjska zapowiada kolejną „bombę” historyczną. W najbliższy poniedziałek (31 sierpnia) ma zostać upubliczniony dokument pt. „Sekrety polskiej polityki w latach 1935-1939”, który – zdaniem władz rosyjskich – wreszcie odsłoni całą prawdę o stosunkach polsko-sowieckich. Mają się na ten materiał składać nigdy dotąd niepublikowane tajne notatki dyplomatyczne, raporty wywiadowcze i inne „niezbite dowody”. Jeśli będzie to kolejna „stalinowska” prawda, to zapewne będzie się udowadniać, jak zdradziecka, mocarstwowa Polska spiskowała przeciwko słabym, niewinnym, pokój miłującym Sowietom.

Jak na to wszystko reaguje rząd Donalda Tuska i jakie stanowisko zajmie premier w Westerplatte? Nie od dziś probiznesowy rząd Platformy Obywatelskiej twierdzi, że „otwiera się na przyszłość”. Jednocześnie w trosce o głosy w przyszłorocznych wyborach prezydenckich, Tusk nie może zrazić do siebie tych, których rodziny ucierpiały z powodu sowieckiej inwazji i jej różnorakich bolesnych konsekwencji.

Przykładem takiego lawirowania, aby wilk był syty i owca cała, są nieco pokrętne słowa Sławomira Nowaka, szefa gabinetu politycznego Tuska. „Atmosfera nerwowości jest związana z tym, że 70. rocznica wybuchu wojny zwraca uwagę na pewne aspekty historyczne, trudne dla niektórych rosyjskich środowisk. (…) Chcemy, żeby obchody wybuchu II wojny nie odwracały się od historii, ale by były też otwarciem na przyszłość”. Ostatecznie głosy z polskiego obozu rządzącego powtarzają słowa samego Putina: „Historyczne sprawy zostawmy historykom!”
Dla Tuska wizyta Putina to dowód na to, że to jego rządy doprowadziły do ocieplenia stosunków Warszawa-Moskwa, podczas gdy premier Kaczyński systematycznie je rozjątrzał. „Nie wiem, czy 17 września to jest temat na rozmowę o politycznych relacjach codziennych. Jest całe mnóstwo innych tematów, jak mały ruch graniczny, przywrócenie ruchu w Zatoce Pilawskiej, nowy kontrakt gazowy, dostawy ropy” – wyliczał Nowak.

Nie wiadomo, co na Westerplatte powie premier Tusk, ale można przypuszczać, że będzie to wypowiedź bardzo oględna, wyważona i obliczona na to, by nie zrazić Putina. Także nikt nie wie, co powie prezydent Lech Kaczyński, który jest o wiele bardziej skłonny niż Tusk, by strzelać prosto z mostu. Według szefa gabinetu prezydenckiego Władysława Stasiaka, „Putin przedstawi w Gdańsku swoją wizję II wojny, a my – prawdziwy obraz!”

Niewspółmiernie mniej napięć towarzyszy przyjazdowi przedstawicielki drugiego dawnego państwa zaborczego, kanclerz Merkel. Chadecka szefowa rządu federalnego znajduje się w sytuacji nieco podobnej do Tuska, z tym, że wybory w Niemczech odbędą się już niebawem (we wrześniu). Najwyraźniej było to widać na niedawnych obchodach organizowanego rokrocznie przez Związek Wypędzonych Święta Stron Ojczystych.

Zdaniem komentatora internetowej wersji wpływowego niemieckiego tygodnika „Der Spiegel” wystąpienie na tej uroczystości było dla Merkel „delikatną sprawą”, i to tuż przed wrześn
iowymi wyborami. „Wypędzeni należą do stałej konserwatywnej klienteli chadecji, która w czasie czterech lat rządów wielkiej koalicji często czuła się rozczarowana. Niemało osób uważa, że to kanclerz odpowiedzialna jest za te rozczarowania: zarzut brzmi, że nie trzyma się tradycyjnego stanowiska swojej własnej partii”.

„Pani kanclerz musiała uczynić szpagat, by z jednej strony nie zniechęcić wiernych wyborców, a z drugiej – nie podsycać nowych napięć w stosunkach polsko-niemieckich. Przecież 1 września Merkel jedzie do kraju sąsiedniego, do Gdańska, by wziąć udział w głównych uroczystościach w rocznicę wybuchu II wojny światowej. Nie chce, by stawiano jej tam nieprzyjemne pytania”.

Wystąpienie kanclerz na uroczystości u niemieckich wypędzonych było bacznie śledzone w warszawskich kręgach dyplomatycznych i na ogół zostały ocenione pozytywnie. Pani Merkel wyraziła współczucie dla cierpień wypędzonych, ale zaraz mocno zaznaczyła, że „wypędzenia były bezpośrednią konsekwencją wywołanej przez Niemcy II wojny światowej i zbrodni narodowego socjalizmu”. Przestrzegała też swoich rodaków przed fałszowaniem historii i rozdrapywaniem ran.
Swoistego wsparcia dla pojednawczego stanowiska obecnego rządu Niemiec dodał Kościół obu krajów. W przededniu 70. rocznicy przewodniczący konferencji biskupów Polski i Niemiec wydali deklarację, która w pewnym sensie przypomina wymianę listów episkopatów obu krajów w latach 60. z pamiętnym apelem: „Wybaczamy i prosimy o wybaczenie”.

Obecna deklaracja wprawdzie dokonuje dogłębnej analizy trudnej przeszłości, ale jest bardziej nakierowana na przyszłość. ,,Jako ludzie pojednani, którzy stale idą drogą pojednania, chcemy dawać współczesnemu światu przykład nowej kultury pokoju, prawdy, sprawiedliwości i miłości” – czytamy w dokumencie.
Robert Strybel

REKLAMA

2091022040 views

REKLAMA

2091022339 views

REKLAMA

2092818798 views

REKLAMA

2091022620 views

REKLAMA

2091022766 views

REKLAMA

2091022910 views