REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Amerykanie

-

Jacy są Amerykanie? Tacy jak Europejczycy tylko bardziej amerykańscy. Ameryka to kraj pełen dymizmu, ekspresji i inwencji. Kraj spektakularnego piękna i niezwykłych ludzi. Narodowy charakter ukształtowany przez pionierów jest konglomeratem wielu czynników. Są to uwarunkowania historyczne, gospodarcze, obyczajowe, społeczne, religijne. Także mass media kreują od lat typowego „Homo Americanus”. Ameryka jest jednak za duża, by mogła zhomogenizować swych obywateli. Amerykanie to zróżnicowana nacja, pod każdym względem. Amerykanin podobno rozpoznaje po akcencie… może też trochę po wyglądzie (?) nowojorczyka, mieszkańca Teksasu czy Chicago, nie mówiąc już o stanach Nowej Anglii. W bogatej Ameryce istnieje wiele pospolitych sądów i opinii o mieszkańcach poszczególnych stanów.

 

REKLAMA

Zajrzyjmy do Nowej Anglii. Maine, Vermont, Connecticut, New Hampshire, Massachusetts. Tam zaczęła się Ameryka, tam jest największe bogactwo, także ogromny snobizm, największy dochód per capita. Mieszkałem kiedyś u mojej ciotki w Hartord. Przez miesiąc pokazywała mi najważniejsze zabytki regionu, pytając ciągle jak mi się podoba. Potem nakazała swoim synom, by mi przybliżali piękno wschodnich stanów. Pamiętam, że wdarliśmy się nawet na sam szczyt góry Washington, w stanie New Hampshire.

 

Ciagle mi przypominano, „wiesz my mamy Harward, my mamy Princenton”. Nie wiem czy to było podkreślanie dumy, czy kompleksów europejskich. 

 

A region ten jest piękny, zauroczyła mnie niezwykła architektura, wiktoriańskie domy o odmiennych sylwetkach, ten ład i porządek. Tam wszystko jest „old and historical”. To mnie nawet męczyło czasami.

 

Parę lat temu gubernator stanu Connecticut zaproponował połączenie wszystkich stanów Nowej Anglii. Powód. – dla lepszego zarządzania, dla większej prosperity. Wybuchła wrzawa i burza. Nie wolno naruszać historycznych wartości i zaszłości. Istotnie każdy stan jest inny, nie tylko pejzażowo, ale też pod względem mentalności mieszkańców. Vermontczycy znani są ze swej przekory. Stan New Hampshire to ostoja konserwatyzmu. Main – to prowincjonalizm. Massachusetts – to zarozumiałość. I jak tu połączyć wodę z ogniem?

 

Pędzimy do Nowego Jorku, to prawdziwa stolica świata. Aż wierzyć się nie chce, że Holendrzy w 1625 roku kupili Manhattan od Indian za $24, a w 1925 roku Nowy Jork był największym miastem świata. Czasem nowojorczycy mówią, że ich metropolia to nowoczesna kopia antycznego Rzymu. Oby tylko inny był koniec obu miast. Nowy Jork to bardzo tolerancyjne miasto, ludność serdeczna i życzliwa. Może to przeszłość emigrancka otworzyła serca nowojorczykom? Wszyscy przecież jesteśmy imigrantami. Statua Wolności w latach 1895-1924 przywitała aż 12 milionów imigrantów. Nowy Jork, wciąż o tym pamięta.

 

Przed laty mieszkałem – przez rok – w Rochester, w stanie Nowy Jork. Upper New York State region jest przepiękny, ludność serdeczna, acz trochę staroświecka. Zdziwił mnie fakt, że wciąż pamiętają, swoje korzenie. Nawet szóste czy siódme pokolenie pamięta, skąd pochodzą przodkowie. Mówiono mi często: ze Szkocji, z Anglii, z Holandii.

 

Jakże nie wpaść na chwilędo Waszyngtonu, stolicy Ameryki. Przedziwne to miasto, podobno budowali go niewolnicy. Miasto ma czar północy i „flavor” południa. Piękne są pomniki stolicy: Washington Memorial, Lincoln Memorial, Vietnam Memorial, Korean Memorial. Gmaszyska stolicy przeciętne, nie ma wielkiego blichtru ani szyku. Nawet kwiaty na klombach dobrane są bardzo przypadkowo. Wysłałbym lokalnych dekoratorów na lekcje do Chicago. Przed Białym Domem ciągłe demonstracje i protesty. Rocznie odwiedza stolicę 21 mln turystów.  

 

Apallachy. Te góry ciągną się od Kanady aż do Alabamy. Ongiś były to tereny łowieckie Indian. Potem przybyli osadnicy z Europy. Anglicy, Niemcy, Szkoci, Holendrzy. W tychże górach życie toczyło się zgodnie z porami roku. Po dziś dzień zachowało się tam wiele archaizmów językowych, a niektórzy górale mówią wciąż angielszczyzną sprzed 300 laty. W Apallachach narodziła się country music. Tam wciąż produkuje się „moonshine” – samogon, uprawia kukurydzę, groch i squash, pracuje w kopalniach i popija kukurydzianą whisky.

 

Tam wciąz słucha się hilly billy music i gra na mandolinie. Ludność Apallachów żyje biedniej, ale jest życzliwa i radosna. Potrafi docenić koloryt codzienności.

 

Jesteśmy na Florydzie, a tam Miami, ach Miami!

 

To miasto dynamiczne i żywe, jakiś południowy urok tam się wyczuwa. Pachnie kubańskimi cygarami i perfumami. Błękitne niebo i szum palm, słychać hip-hop, reggae, mambo, marenge i syreny policyjne. Ponad połowa ludności to Latynosi.

 

Na stickerach samochodowych można przeczytać:

 

„Ostatni wyjeżdżający z miasta Amerykanin niech nie zapomni zabrać swej flagi”.

 

Słowem patriotyzm latynoski, troche szowinizmu a może i specyficzne poczucie humoru.

 

Południe Ameryki

Muzyka, maniery, światło księżyca i magnolie.

 

Hiszpańskie mchy zwisają ze stuletnich dębów, ogromne pałace w stylu antebellum czekają na powrót pana z wojny. Południe to kraina niezwykłego piękna, pomników historii, unikalnej architektury i życzliwych ludzi. Południe jest romatyczne. Tam mówią odmienną angielszczyzną, połyka się niektóre zgłoski. Na Południu żyje się inaczej, wolniej. Tam pamięta się i kultywuje pamięć „Przeminęło z wiatrem”. Tam przetrwało domowe jedzenie i szlachetne maniery. Tam wciąż się widuje rodziny siedzące na werandach, na schodach. Tam potrafią cieszyć się życiem. Tam zachowała się dawna kuchnia, dawna muzyka. Tam wciąż stoją domy pamiętające wojnę domową. Tam ciągle się mówi Mr., Mrs., Miss lub Madame.

 

Jesteśmy w Teksasie

Ten stan ma piękne motto. To stan samotnej gwiazdy. Teksańczycy wciąż pamiętają swą ranczerską przeszłość. Ten ogromny stan przypomina osobne państwo. A Teksas wciąż ma manię wielkości. Tam ojciec mówi do syna: „Nigdy nie pytaj skąd ktoś pochodzi? Jeśli jest z Teksasu, sam ci to powie”. Teksańczycy są dumni ze swego stanu i własnego stylu życia. To konserwatyści. Jakże mają nie cierpieć na manię wielkości, skoro ich jedno rancho (King Ranch) jest większe obszarowo niż cały stan Rhode Island.

 

W Teksasie nosi się największe kapelusze, największe mokasyny, jeździ największymi samochodami. Tam drogi są szersze, drzewa wyższe.

 

A ja w Teksasie jadłem najlepsze chili. Ta doskonała potrawa pamięta czasy „bonanzy wołowej” z lat 1860 – 1867. Oczywiście Teksas mówi Southern American English.

 

 Pędzimy do Kalifornii, tam zawsze wiele ekstrawagancji i odmienności. Mimo obecnego kryzysu gospodarczego, ten stan gdyby był samodzielny, byłby ósmą potęgą gospodarczą świata. Niebywałe. To niemal osobne państwo, podobnie jak Teksas.

 

Ten stan ma wszystko.Wspaniały klimat, niebotyczne pejzaże, odważnych ludzi i dwa przedziwne miasta – San Francisco i Los Angeles. To pierwsze wiecznie osnute mgłami i ogrzane ciepłym słońcem. Otoczone wodami, słynie ze swobodnego stylu życia. To miasto wielu ras, religii, swobody obyczajowej, hippisów i wszelkich nowinek artystycznych.

 

Los Angeles to druga metropolia Ameryki. Miasto wraz z suburbs ma 14 mln mieszkańców. Nazywało się kiedyś La Reina de Nostra Senora La Reina de Los Angeles de Porciunales.

 

Dla Kalifornijczyków nie ma rzeczy niemożliwych, oni potrafią wszystko. Kalifornia to kreatywność i indywidualizm, optymizm i hippisowska miłość, yoga, scientologia, Dolina Krzemowa i Malibu. Tam topnieją przesądy, mieszają się języki. Kalifornijczycy są dumni i patriotyczni. Ten zlepek różnych ras i nacji stworzył społeczeństwo o odmiennych manierach, obyczajach i tradycjach. Angielszczyzna tamtejsza przedziwna, daleko odbiegająca od standardów krajowych. Mimo wszystko cała Ameryka patrzy zazdrośnie na Kalifornię, może z powodu Hollywood, może Silicon Valley? Coś jest tam na zachodzie odmiennego, co zadziwia wszystkich. Kryzys jednak dotknął ten stan najbardziej.

 

 Midwest – to serce Ameryki. Amerykanie tu mieszkający są bardzo pracowici, otwarci i przyjacielscy. Etyka pracy, szczodrość i prawdziwość, to tylko niektóre cechy wyróżniające in plus milony Amerykanów mieszkających w centrum kraju. Ameryka mówi o Chicago, że to miasto nigdy nie widzi problemów, bo zawsze potrafi je rozwiązać. Podobno angielszczyzna z naszego regionu jest najlepsza w Ameryce, a najlepiej po angielsku mówią mieszkańcy Michigan.

 

 Jak ja postrzegam Amerykanów? Bardzo podziwiam optymizm i dynamizm tego narodu. W Ameryce ciągle coś się dzieje, ten pęd do przodu udziela się wszystkim. To machina nie do zatrzymania. Rozmawiając z Amerykaninem zawsze ma się wrażenie, że traktuje cię z atencją i dużą kulturą. Podziwiam też fakt, że zdołali zasymilować choć trochę tak ogromne rzesze imigrantów, utrzymać względny spokój w całym kraju.

 

Tu nie ma zadzierania nosa, wyróżniania się ponad stan. Mieszkają tu również bogacze odizolowani od świata, także pewne grupy zawodowe przebywające tylko we własnym gronie, ale gdzież ich nie ma. Amerykanie są otwarci, konkretni, rzeczowi i bez kompleksów. To im zjednuje wiele sympatii. Niepokojący jest jednak atak idei globalizmu, zatracanie tożsamości, mizantropizm, izolacjonizm. Naród coraz bardziej staje się bezimienną, bezwolną masą manipulowaną przez mass media, które podważają wszelkie autorytety, a dolar traci energię i wartość. Niepokój budzi postępująca pauperyzacja społeczeństwa, wzrost bezrobocia i narodowej apatii, także zaangażowanie wojenne Ameryki na wielu frontach. Oby Ameryka nie podzieliła losu Imperium Romanu, które przerosło same siebie.

 

Wierzę, że Ameryka się przebudzi i nadal będzie natchnieniem dla świata.

 

America, the beautiful

 

Janusz Kopeć

Chicago w kwietniu 2010

REKLAMA

2090997495 views

REKLAMA

2090997795 views

REKLAMA

2092794255 views

REKLAMA

2090998078 views

REKLAMA

2090998224 views

REKLAMA

2090998368 views