REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPoloniaPolubiły piłkę nożną, wspierają Wisłokę Chicago

Polubiły piłkę nożną, wspierają Wisłokę Chicago

-

“Dziennik Związkowy” zazwyczaj zaprasza do rozmowy jedną osobę. Tym razem gościł trzy wyjątkowe kobiety, które lubią sport, a piłkę nożną tak bardzo, że postanowiły wspierać finansowo Wisłokę Chicago, jeden z najbardziej prężnie rozwijających się klubów polonijnych w Chicago. Z Małgorzatą Białoń, właścicielką LAS Hardwoods, Anną Gaudyn, agentką State Farm i Joanną Grabowski, agentką EXIT Realty Redefined rozmawiał Łukasz Dudka.

Łukasz Dudka: Czy trudno było Was przekonać do tego, aby wesprzeć polonijny sport?

REKLAMA

Małgorzata Białoń: Absolutnie nie. Nasza firma z wielką radością wspiera nie tylko polonijne instytucje, również sport. Z Wisłoką mamy bardzo długi kontakt. Pomagaliśmy jej praktycznie od powstania klubu. Później trochę zapomnieliśmy o sobie, ale na szczęście Marek Raś i chłopcy przypomnieli sobie o nas. Kilku naszych pracowników gra w Wisłoce i dlatego mamy do niej taki sentyment. W naszej firmie pracują też osoby, które pochodzą z Dębicy i jej okolic i są związane z tym klubem jeszcze z czasów kiedy mieszkali w Polsce.

Joanna Grabowski: Wielu moich znajomych i przyjaciół jest  bardzo blisko Wisłoki. To sprawiło, że ja również stałam się jej bliska. Pomyślałam, że przecież mogę ją sponsorować. I trwa to do dzisiaj. 

Anna Gaudyn: U mnie było podobnie. Jeden z moich klientów jest w Wisłoce  bardzo aktywny. To sprawiło, że byłam na ‘tak’ od samego początku. Wprawdzie to jest pierwszy rok naszej współpracy, ale jest super. Jestem bardzo zadowolona z tego, co Wisłoka robi dla nas i naszych biznesów. Szczególnie marketing w mediach społecznościowych w jej wykonaniu jest naprawdę fenomenalny.

Żeby klub mógł realizować swoje cele, musi mieć zapewnione podstawy finansowe. Musi być także współpraca między min a sponsorem, który w zamian oczekuje wkładu marketingowego. Jak układa się wasza współpraca z zarządem Wisłoki Chicago?

M. Białoń: Z mojego doświadczenia muszę przyznać, że bardzo dobrze. Bez problemu  komunikujemy się ze sobą. Wisłoka jest bardzo medialna, wszędzie ją widać, za co jestem jej ogromnie wdzięczna A jak ją widać, to ludzie włączają się w jej działalność, Przychodzą na mecze, uczestniczą w piknikach, a przy okazji widzą też logo naszych biznesów. Ono stają się wtedy rozpoznawalne wśród ludzi, także takich, którzy jeszcze o naszych biznesach nie słyszeli. To jest dla nas olbrzymia promocja.

J. Grabowski: Absolutnie się z tym zgadzam. Mówi się, że konsument musi zobaczyć twoje logo, lub twoje imię przynajmniej sześć razy. Na pewno Wisłoka pomaga nam w tym. A wtedy ten wspomniany konsument podnosi słuchawkę i dzwoni do jednej z nas.

A. Gaudyn: U nas jest to samo, Aż nawet sama się nie spodziewałam, że w mediach społecznościowych Wisłoki nasza współpraca będzie tak rozreklamowana. Po ilości nowych reklam na Facebooku i Instagramie widać, że zarząd klubu bardzo się stara.

Wisłoka jest niezwykle prężnie działającym klubem, a współpraca “Dziennika Związkowego” z nim jest tego najlepszym przykładem. Innym dowodem na to jest to, że udało się im zbudować bazę oraz tylu wspaniałych sponsorów. Porozmawiajmy o waszych firmach, bo każda z Was reprezentuje trzy różne gałęzie działalności gospodarczej. 

M. Białoń” Jesteśmy rodzinną firmą, zatrudniającą, łącznie z  naszymi firmami pośrednimi około 40 osób. Istniejemy na rynku już od 2007 roku i obecnie mamy dwie lokalizacje typu sklep i warehouse. Wśród kilkudziesięciu tysięcy produktów mamy podłogi drewniane, winylowe i laminaty. Schody, poręcze metalowy, i drewniane. Oferujemy też bardzo modne obecnie linki i szkielety do szklanych poręczy. Listwy przypodłogowe i do obicia drzwi, okien i sufitów.  Nie brakuje też pił, ostrzy oraz wiele rodzajów lakierów i farb. A jeżeli czegoś nie mamy, to wszystko w mgnieniu oka sprowadzamy. Zapraszamy do nas osoby, które przykładowo remontują stary dom i mają problem z nabyciem jakiejś części, My specjalizujemy się w dorabianiu takich rzeczy. Jeżeli ktoś czegoś nie może dostać w sklepie to my tę rzecz stworzymy. Potrzebny jest tylko rysunek i opis, z jakiego drzewa to ma być zrobione. Wychodzimy z naszymi ofertami głównie do kontraktorów, dlatego, że oni nie mają czasu, żeby szukać potrzebnych im rzeczy w wielu miejscach. Oni potrzebują takiego jednego miejsca, gdzie znajdą wszystko i my to im już od 16 lat zapewniamy. Zapraszamy także nowych klientów, żeby zobaczyli nasze produkty i przekonali się, jak wiele ich mamy. 

J. Grabowski: EXIT Realty Redefined została stworzona i jest zarządzana przez Kingę Korpacz. Jesteśmy zespołem bardzo ze sobą związanym i pomagającym sobie. Kiedy jesteś agentem nieruchomości, każdy pracuje tak jakby na swoją działkę, ale niezmiernie ważne jest poparcie, jakie dostajemy od Kingi i od innych agentów. Jesteśmy taką jedną wielką rodziną. To sprawia, że nasi klienci nigdy nie zostają sami. Zawsze jest ktoś chętny, żeby pokazać dom, spotkać się, czy coś wytłumaczyć. Jak zaczynałam, był na rynku nieruchomości boom. Domy sprzedawały się jeden za drugim.Był to znakomity czas, by nabrać doświadczenia w pisaniu kontraktów, negocjacji z klientami. Takie pchnięcie na głęboką wodę. Teraz to wszystko troszkę zwolniło, choć domy, które są ładne i dobrze wystawione cenowo, dalej się szybko sprzedają. Ja takie spowolnienie lubię, dlatego, że mamy więcej czasu na negocjacje, zobaczenie domu. Wcześniej to było trochę na wariackich papierach. Lubię też pracować z młodymi ludźmi, zwłaszcza tymi kupującymi swój pierwszy dom. Często oni nie wierzą w to, że może on być ich. A jednak jest, stając się często pierwszym krokiem w dorosłe życie, Uwielbiam widok ich emocji i szczęścia. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że moi młodsi klienci, są bardziej zdeterminowani i zdecydowani niż osoby starsze. Przeważnie kupują dom w trzy miesiące, a starsi nawet do roku czasu. 

A. Gaudyn: Moja historia z ubezpieczeniami zaczęła się już 15 lat temu, kiedy pracowałam dla kogoś, ale od 1 listopada 2019 roku otworzyłam swoje biuro w Schaumburgu i było to naprawdę jedno z najpiękniejszych rzeczy, które spotkało mnie w życiu. Oferujemy ubezpieczenie na samochody, domy, życie, również np. na łodzie, czy jakiś off-road. Nasze biuro i jego usługi wyróżniają się nie tylko dlatego, że mamy obsługę mówiącą w języku angielskim i polskim, również rosyjskim, ukraińskim i hiszpańskim. Dbamy o klienta, starając się zawsze, by był on dla nas numerem jeden. Analizujemy polisy, sugerujemy czy jest możliwość wprowadzenia korzystniejszej zmiany. Jak się dziecko urodziło, to wtedy zachęcamy do polisy na życie, sugerujemy podniesienie pokrycia. State Farm jest korporacją i ona wyznacza cenę. Ale jako agent pomagam, szukam rozwiązania, oferuję różne rzeczy. To nie jest tak, że to jest cena. Koniec, kropka. Staramy się w każdym przypadku pomóc. Wiadomo, konkurencja jest wielka, bo to nie jest tylko inna firma ubezpieczeniowa. Tak samo to jest inne biuro State Farm. Dlatego zawsze chcemy być o jeden krok do przodu, o jedną rzecz zrobić więcej dla klienta, żeby on wybrał właśnie naszą agencję.

Komu jest łatwiej prowadzić biznes kobietom czy mężczyznom? O ile mężczyzna może się poświęcić swojej pasji przy prowadzeniu firmy cały czas, to kobieta raz na jakiś czas przynajmniej musi nacisnąć hamulec i zatroszczyć się o  nowo narodzone dziecko. Jak to wygląda z Waszej perspektywy?

M. Białoń: Uważam, że mężczyznom też jest potrzebny taki hamulec. Nie da się na pełnym gazie jechać przez całe życie. Jestem matką trójki dzieci, prowadząc biznes. Więc da się to pogodzić, Trzeba jednak zachować swoje priorytety. I tutaj życie nas uczy, jak mamy tego dokonać. Dlatego, że dzieci często chorują i to może być dla nas stresogenne. Przejmujemy się tym, bo mamy dwa umówione spotkania i coś do załatwienia. Ale to jest dla nas znak, że akurat potrzebujemy odpocząć. Myślimy, ‘to nie dzisiaj jest ten dzień na te sprawy’ i odkładamy je na następny dzień. Natomiast jeżeli wszystko jest dobrze to i dzień biegnie dobrze. 

J. Grabowski: Jeszcze nie mam dzieci, ale wszystko przede mną. W stu procentach zgadzam się z tym, że jeśli ktoś sam się nie zatrzyma, to życie go zatrzyma, że każdy raz na jakiś czas potrzebuje przerwy. Dlatego trzeba mieć te priorytety i trzeba dbać o siebie. Bo jeśli potrafimy zadbać o siebie, to wtedy potrafimy też zadbać o swoją firmę, swoich klientów i jeszcze wiele innych rzeczy. Jak weźmiemy przerwę na krótkie nawet wakacje, lub pojedziemy gdzieś na weekend, to wracamy z większą dawką świeżej energii i siły. Jestem pozytywnie nastawioną osobą, zawsze uśmiechniętą, zawsze starającą się być dla moich klientów taką oazą spokoju.

A. Gaudyn: Nie powiem, że jest zawsze łatwo, bo nie jest. Najważniejsze dla mnie było, jak urodził się pierwszy synek, też jak zaszłam w ciążę w czasie pandemii. Był to początek agencji i ciężko było, bo starałam się być w pracy, ale też nie za dobrze się czując, musiałam zadbać o siebie. To był właśnie ten moment, w którym nie umiałam złapać balansu. Chciałam być w domu z dzieckiem, ale chciałam też być w agencji i tylko czułam się spokojnie, jadąc w jakieś miejsce, bo wtedy w samochodzie wiedziałam, że jadę albo tu, albo tu. A tak to miałam zawsze wyrzuty sumienia. Teraz doszłam do tego, że tam, gdzie jestem, daję w stu procentach moją uwagę i skupienie, a jak znajdę się w domu, to wyłączam telefon, nie sprawdzam e-maili, po prostu zostawiam pracę. To dodaje mi trochę oddechu. Będąc w pracy, oczywiście martwię się o dzieci, ale mam ciągły kontakt z nianią i wiem, że są pod dobrą opieką. To pozwala mi skupić się na pracy. W biznesie zawsze chciałam dążyć do tego, by być niezależną. Kiedy chcę, to przychodzę, kiedy muszę wziąć wolne, to biorę. Samej decydować o czasie poświęconym dzieciom i swoim. Pracując dla kogoś, jest to trudniejsze, zdecydowanie łatwiejsze, kiedy pracujesz dla siebie. Nadal mam też pracowników, którzy oczywiście wymagają atencji czy pomocy, ale są oni tak wspaniali, że potrafili zadbać o mój biznes w czasie, kiedy ja potrzebuję czasu dla swojej rodziny.

W nowym sezonie musimy się koniecznie umówić na spotkanie na boisku. Przy okazji każdego meczu Wisłoki jest grill, jakaś impreza, wspaniała oprawa kibiców. Będzie możliwość spotkania nowych ludzi, porozmawiania z nimi, a przede wszystkim będzie można obejrzeć sporo dobrej piłki nożnej. Dziękuję Wam za wizytę w studiu i również za to, że widzicie potrzebę wspierania takich inicjatyw jak Wisłoka Chicago. Bez Waszego wsparcia, bez mocnych polskich biznesów, bez ludzi, którzy wierzą w powodzenie tego typu przedsięwzięć, nic nie mogłoby się wydarzyć. Dlatego bardzo, bardzo serdecznie Wam dziękuję. 

Łukasz Dudka

Tekst opracował: Dariusz Cisowski

REKLAMA

2090768083 views

REKLAMA

2090768385 views

REKLAMA

2092564849 views

REKLAMA

2090768674 views

REKLAMA

2090768823 views

REKLAMA

2090768971 views