Pamiętam Aleksandra Dobę i jego kajak, w którym spędził samotnie ponad pięć miesięcy. Jego drobną postać i długą brodę. Pogodę i życzliwość. Kiedy kilka lat temu dotarł do redakcji nowojorskiego dziennika, w którym pracowałem, nie mogliśmy uwierzyć, że ktoś taki mógł porwać się na przepłynięcie Atlantyku kajakiem. I to po raz drugi. Teraz nadeszła wiadomość…