Kiedy dwa lata temu Pani Redaktor złożyła mi propozycję stałego publikowania w szacownym „Dzienniku Związkowym”, nie zdawałem sobie sprawy, na jak głęboką rzucam się wodę. Jeden tekst w tygodniu? Średnio dwie i pół, może trzy strony standardowego maszynopisu? Zadanie nie wydawało się trudne. Minęło kilka tygodni i zaczęły się schody. Zbliżał się termin przesłania tekstu, z…