REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Demon Gingricha

-

Ameryka od środka

REKLAMA

Newt Gingrich, którego szanse wyborcze dość mocno ucierpiały w wyniku niedawnego głosowania na Florydzie, zdradza dość zastanawiającą obsesję. Gdy tylko krytykuje z takiego czy innego powodu prezydenta Obamę, prędzej czy później wspomina o niejakim Saulu Alinskym, twierdząc, że obecny lokator Białego Domu ma podobną do tegoż Alinsky’ego „wizję Ameryki”. Jest to o tyle dziwne, że jestem gotów się założyć, iż 90% Ameryki w ogóle nie wie, kto to był Alinsky i dlaczego jego naśladowanie jest złe lub niebezpieczne.

 

Saul Alinsky, Amerykanin żydowskiego pochodzenia, który urodził się i pracował przez większość życia w Chicago, był niezwykle skutecznym organizatorem społecznym, który robił bardzo wiele dla biedniejszej części amerykańskiego społeczeństwa. Miał poglądy zdecydowanie lewicowe, ale – jak przyznawali nawet jego zagorzali wrogowie – był bardzo daleki od jakiegokolwiek socjalizmu. Uważał po prostu, że ci mieszkańcy USA, którzy z takich czy innych powodów są marginalizowani i nie mogą liczyć na niczyją pomoc, winni działać wspólnie i systematycznie na rzecz polepszenia swojej sytuacji.

 

Był niezwykle utalentowanym organizatorem. Konserwatywny komentator William F. Buckley napisał kiedyś, iż Alinsky „był niemal organizacyjnym geniuszem”. Nawet współcześni działacze tzw. ruchu herbacianego, w ogromnej większości prawicowego, często studiują wpływową w swoim czasie książkę Alinksy’ego pt. „… Radicals”. Ponadto Saul nigdy nie należał do żadnej organizacji lub partii politycznej i wystrzegał się jak ognia jakiegokolwiek dogmatu.

 

Na krótko przed swoją śmiercią, w roku 1972, pisał, że wspominana często przez prezydenta Nixona „milcząca większość” Amerykanów to coraz bardziej sfrustrowane i zdesperowane klasy średnie, którymi „łatwo można manipulować i skutecznie zarażać prawicowym radykalizmem”. Są to ciekawe słowa, bo w znacznej mierze przystają do obecnej rzeczywistości.

 

Wracając jednak do używania nazwiska Alinsky’ego jako straszaka, Gingrich – który bądź co bądź jest historykiem – zdradza zastawiającą ignorancję. Saul nigdy nie miał żadnych ambicji politycznych i nigdy nie brał udziału w żadnych wyborach. Jego działalność polegała głównie na przekonywaniu ludzi do aktywności obywatelskiej, do wspólnego działania, do troszczenia się o bliźniego. W tym sensie opowiadał się za społeczeństwem na wskroś solidarnym. I choć nie ma żadnych przekonywujących danych o tym, że Alinsky wpłynął w jakikolwiek sposób na światopogląd Obamy. Nawet gdyby tak było, to co? Moim zdaniem, Alinsky to znacznie lepszy przykład do naśladowania niż Newt, a także Mitt Romney, który niemal co drugi dzień wypowiada szokujące tezy o tym, że tak naprawdę los ludzi biednych lub ku biedzie nieuchronnie zmierzających guzik go obchodzi.

 

Obama w czasie ostatniej kampanii wyborczej często krytykowany był za to, że był „tylko” organizatorem społecznym w Chicago. Drwiła z niego w ten sposób między innymi Sarah Palin. Dziś Newt Gingrich sugeruje, że największe zagrożenie dla Ameryki to fakt, że prezydent podobno wyznaje filozofię społeczną Alinsky’ego. Można jednak i trzeba patrzeć na te biadolenia zupełnie inaczej. Lepiej jest wyznawać czyjąś filozofię, jeśli tylko przynosi ona jakieś korzyści konkretnym ludziom, niż oblewać Amerykę pustosłowiem.

 

Jedno trzeba Gingrichowi przyznać – jest ambitny. Mógł przecież pójść na łatwiznę i sugerować, że Obama tak naprawdę zawsze kibicował Karolowi Marksowi. Wtedy o wiele więcej Amerykanów wiedziałoby, o co mu chodzi. A tak wyborcy w całym kraju drapią się po głowach i zastanawiają się, jakimż to demonem był ów Alinsky.

 

Andrzej Heyduk

REKLAMA

2090776762 views
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

REKLAMA

2090777067 views

REKLAMA

2092573530 views

REKLAMA

2090777355 views

REKLAMA

2090777505 views

REKLAMA

2090777650 views