Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Grzegorz Lato tuż po przylocie do portugalskiego Algarve, gdzie na zgrupowaniu przebywa drużyna narodowa, nie chciał wypowiadać się na temat napiętej sytuacji wokół holenderskiego selekcjonera Leo Beenhakkera.
„Usiądziemy sobie z trenerem i spokojnie porozmawiamy. Beenhakker ma swój wolny czas i może w nim robić co chce. Rozmawiałem z nim w cztery oczy, ale musiałem omówić tę sprawę (możliwość współpracy Beenhakkera z Feyenoordem Rotterdam – przyp. PAP) z wiceprezesami związku” – powiedział po wylądowaniu w Portugalii prezes Lato.
„To jeden z wiceprezesów rozmawiał o tym z prasą i od tego zaczęła się niepotrzebna awantura. Wszyscy mieli się wstrzymać z komentarzami. Nie mam jednak żadnej pretensji – wcześniej, czy później i tak dotarłoby to do mediów” – dodał.
Jak wyjaśnił, musiał omówić tę sprawę ze swoimi współpracownikami, bowiem „to jest decyzja, którą trzeba podjąć. W tę, czy w tamtą stronę. Jest małe nieporozumienie, ale nie ma problemu” – podkreślił.
Zapytany dlaczego nie przyjechał wraz z nim żaden przedstawiciel Wydziału Szkolenia PZPN, prezes odpowiedział, że w Portugalii miał być obecny wiceprezes Antonii Piechniczek, jednak „ważne sprawy zatrzymały go w senacie”.
W poniedziałek w polskiej prasie ukazała się wiadomość, że Beenhakker zwrócił się do Laty z prośbą o wyrażenie zgody, by mógł w czasie wolnym od pracy z reprezentacją Polski społecznie doradzać Feyenoordowi Rotterdam. Trener zaznaczył przy tym, że nadal priorytetem jest dla niego prowadzenie polskiej drużyny narodowej. Wiadomość, że informacja o tym przedostała się do mediów rozłościła Holendra.
Wieczorem obok rozmowy z Beenhakkerem w sprawie jego współpracy w Feyenoordem Rotterdam, prezesa czeka jeszcze oficjalna kolacja wydawana przez Portugalską Federację Piłkarską. Wezmą w niej udział także przedstawiciele federacji litewskiej, walijskiej oraz fińskiej – reprezentacje tych krajów grają bowiem w Portugalii sparingi.
W środę Polska zagra towarzyski mecz z Walią na położonym przy granicy z Hiszpanią Vila Real de Santo Antonio. Po zakończeniu spotkania ekipa nie wróci już do hotelu w Albufeirze, lecz uda się do Sewilli, skąd piłkarze będą wylatywać do swoich klubów.
