Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 17 listopada 2024 09:34
Reklama KD Market

Geniusz w opałach

Na początku tygodnia republikanie rozpoczęli agresywną, skoordynowaną ofensywę na rzecz zaufanego doradcy politycznego prezydenta  Karla Rove’a, zwanego "mózgiem Busha".

Grozi mu kara za nielegalne ujawnienie nazwiska tajnej agentki CIA w rozmowie z dziennikarzem magazynu Time Mattem Cooperem.
Zakłada się, że był to odwet na jej małżonku, byłym ambasadorze Josephie Wilsonie za artykuł jaki ukazał się w New York Times 6 lipca 2003 roku, w którym autor oskarżył administrację Busha o manipulowanie informacjami wywiadu na temat irackiej broni masowego rażenia.

Republikańska ofensywa nosi ślady ręki Rove’a zasłużonego w oczernianiu rywali i przeciwników politycznych Busha.

Już w porannych programach radiowych neokonserwatywni komentatorzy zaczęli dyskredytować demokratów za odwagę wysunięcia wezwań do prezydenta o dotrzymanie słowa, czyli dymisji człowieka, który ujawnił nazwisko agentki.

łatwo mówić, wykonać trudniej. "Rove nie jest zwykłym członkiem personelu Białego Domu. To on jest "the man" (najważniejszym człowiekiem). Nie przerobili jeszcze nazwy z "Oval" na "Roval Office", ale to już się zbliża. Przynajmniej powinni zmienić Rose Garden na Rove Garden", mówi republikański konsultant Scott Reed.

"Gniewna lewica oczernia Karla Rove", oburzał się jego protegowany, przewodniczący Krajowego Komitetu Republikańskiego Ken Mehlman.
"Strategia GOPu"  pisze Jim VandeHai w Washington Post  opracowana przez Mehlmana i innych lojalistów Rove’a spoza Białego Domu (lecz bez wątpienia pod jego dyktando)  polega na próbie ośmieszenia demokratów, którzy domagają się ustąpienia Rove’a oraz umyślnego lekceważenia roli jaką odegrał w tym skandalu. Równocześnie zakłada się, że wysunięcie przez prezydenta Busha nazwisk kandydatów na sędziów Sądu Najwyższego zajmie demokratów na tyle, że sprawa ta zejdzie na boczny tor".

I są to typowe metody działania Rove’a uchodzącego za wyjątkowo utalentowanego stratega, jednego z geniuszy politycznych naszej generacji.
Zachwycają się nim na równi republikanie i demokraci, choć jego "genialność" polega wyłącznie na bezczelności i całkowitym braku skrupułów. Zachwyt ten nie najlepiej świadczy o kraju "chrześcijańskich wartości", sugeruje bowiem powszechne przyzwolenie na mieszanie ludzi z błotem za cenę zwycięstwa.
"De facto polityczne ramię Busha, RNC (Krajowy Komitet Republikański) wkroczyło do sporu i niejako przejęło inicjatywę w swoje ręce. Mehlman, po kilku rozmowach z Rovem w ostatnich dniach (!) poinstruował republikańskich ustawodawców, lobbystów i oficjeli państwowych, by oskarżali demokratów o brudne posunięcia polityczne i argumentowali, że Rove nie zrobił nic poza zniechęceniem reportera do pisania artykułu opartego na nieścisłych informacjach."

"Republikanie powinni przejść do ofensywy: strzelać do przeciwnika, dopóki nominacje do Sądu Najwyższego nie zajmą pierwszego miejsca", radził republikański kongresman z Nowego Jorku Peter T. King.

W Białym Domu nikt nie prosił Rove’a o wyjaśnienia. Nie dowiadywano się również co powiedział zeznając przed wielką ławą przysięgłych. Według anonimowego przedstawiciela administracji takie pytania byłyby nie na miejscu, co równie dobrze może być objawem taktu, jak strachu.

Ostatecznie, w czasie republikańskich prawyborów na prezydenta w 2000 roku, to właśnie Rove z pomocą byłego szefa organizacji Moral Majority (Moralnej Większości), Ralpha Reeda zorganizował w południowych stanach kampanię oszczerstw przeciw sen. Johnowi McCainowi, czyniąc z niego rozpustnika, ojca czarnego dziecka z nieprawego łoża. I choć nie było w tym słowa prawdy, Rove’owi uszło to na sucho, ponieważ senator z Arizony uznał, że bronienie się przed tak plugawymi zarzutami jest poniżej jego godności. Zawsze chętna do przyjmowania pikantnych plotek opinia publiczna zaakceptowała oszczerstwa jako fakt. Rove wykorzystał ten moment do przedstawienia Busha jako człowieka bogobojnego, "nowo narodzonego chrześcijanina" podzielającego wartości religijnego południa.

Swą "olśniewającą" karierę Karl Rove rozpoczął we wczesnej młodości. Niespełna 20latek porzucił studia w Utah i oddał się pracy w kampaniach politycznych. W 1970 roku trafił do Illinois, gdzie organizował oddziały partyjne na uczelniach.

Pierwszym znacznym krokiem w błyskotliwym marszu do przodu w charakterze republikańskiego konsultanta było dostanie się pod fałszywym nazwiskiem do kwatery demokratycznego kandydata na skarbnika stanu Illinois Alana Dixona.
"Po wejściu do biura, Rove zgarnął materiały piśmienne i użył je później do wydrukowania zaproszeń na otwarcie chicagowskiego biura kampanijnego Dixona, które rozdał bezdomnym z Lower Wacker Drive"  wspomina Mark Silva w Chicago Tribune  "Na otwarcie przybyły tłumy, ściągnięte obietnicą darmowego alkoholu, jedzenia i kobiet. Dixon mimo to odniósł zwycięstwo w wyborach.

Szykany Rove’a zaczęły symbolizować "etykę" zwy cięstwa za wszelką cenę, co z czasem stało się normą w Partii Republikańskiej."
Zamiast popaść w tarapaty jako osobnik zdolny do podłych oszustw, Karl Rove stał się konsultantem poszukiwanym przez kandydatów na wybieralne stanowiska. Swoimi umiejętnościami służył politykom z Teksasu, gdzie znalazł się na zaproszenie byłego prezydenta George’a H.W. Busha.

Imponował brakiem skrupułów. Podstawową zasadą jego akcji jest oczernianie przeciwnika, a w razie potrzeby robienie świństw w jego imieniu. W czasie kampanii Billa Clementsa na gubernatora Teksasu, Rove zarzucił demokratom zainstalowanie podsłuchu w biurze swego kandydata. Do dziś istnieje przekonanie, że sam umieścił ten podsłuch. Przebieg kariery Rove’a najlepiej ilustruje dokumentalny film pod tytułem "Bush’s Brain".

Jeśli według przewodniczącego GOPu Kennetha Mehlmana Rove reprezentuje najwyższe wartości moralne i etyczne, to przyzwoitość zmusza do odcięcia się od wszystkiego co jego zwolennicy i wielbiciele rozumieją pod tym pojęciem.
Prywatnie, nawet najbardziej oddani Rove’owi ludzie przyznają, że znajdzie się w gorącej wodzie, jeśli federalni prokuratorzy oskarżą jego, albo innego oficjela wysokiej rangi o popełnienie przes tępstwa.

William Kristol, neokonserwatywny komentator blisko związany z Białym Domem mówi, że trudno wyobrazić sobie, iż prokurator prowadzący śledztwo, które doprowadziło do uwięzienia dziennikarki za odmowę ujawnienia źródeł informacji o małżonce Josepha Wilsona zakończy się bez oskarżenia.
Za największy problem Białego Domu, Kristol uważa prowadzącego śledztwo specjalnego prokuratora Patricka J. Fitzgeralda.

Nie wiadomo, co prokurator wie. Nie wiadomo, dlaczego korespondentka New York Times, Judith Miller zdecydowała się na więzienie zamiast podać nazwisko swego informatora z Białego Domu, choć została zwolniona z utrzymania w tajemnicy jego nazwiska, tak samo jak dziennikarz magazynu Time, Cooper. Nie wiadomo, kiedy to nastąpiło: w ostatniej chwili, gdy dziennikarzom groziło więzienie, jak podawała prasa, czy też półtora roku temu, jak twierdzi kablowy FoxNews.

Wiadomo jedynie, że Karl Rove siedzi cicho. To zły sygnał. Na pewno coś knuje, choć na razie sprawia wrażenie człowieka zajętego ważniejszymi sprawami.

Skandal ten ma jedną dobrą stronę: korespondenci akredytowani w Białym Domu odzyskali głos. Szkoda, że dopiero teraz.
Elżbieta Glinka

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama