Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 26 listopada 2024 02:00
Reklama KD Market

Prawo głosu bez obywatelstwa USA – kontrowersje i precedensy

Prawo głosu bez obywatelstwa USA – kontrowersje i precedensy
fot. MICHAEL REYNOLDS/EPA-EFE/Shutterstock

Rada Miejska Nowego Jorku przyznała prawo wyborcze imigrantom nieposiadającym amerykańskiego obywatelstwa. Burmistrz miasta Eric Adams nie zgłosił zastrzeżeń i decyzja nabrała mocy prawnej. To największa jurysdykcja w USA, która pozwoli głosować w wyborach na szczeblu lokalnym mieszkańcom niemającym certyfikatu naturalizacji.

Prawo do udziału w wyborach do władz miasta zyskuje około 808 tys. mieszkańców Wielkiego Jabłka, zwiększając liczbę uprawnionych do głosowania o jedną piątą. Aby móc oddać głos, trzeba będzie jednak spełnić pewne warunki, w tym zamieszkiwać w mieście od co najmniej 30 dni. Taki sam standard obowiązuje w całym stanie Nowy Jork. Prawo głosu nie przysługuje jednak nadal nowojorczykom przebywającym w USA nielegalnie. Nieobywatele nie mają także prawa do głosowania w wyborach na szczeblu stanowym i federalnym, co może stwarzać poważne problemy logistyczne w przypadku głosowania odbywającego się w tym samym czasie na różnych szczeblach. Miasto Nowy Jork będzie musiało stworzyć oddzielny system rejestracji wyborców nieposiadających obywatelstwa, aby uniemożliwić im oddawanie głosów na szczeblu stanowym lub federalnym. Osobom, które naruszą reguły głosowania grozi kara 500 dolarów grzywny i do roku więzienia. 

Rezydenci i Dreamersi

Według danych spisu powszechnego imigranci stanowią prawie 37 proc. 8-milionowej populacji miasta. Jednak prawie 60 proc. z tej grupy posiada już obywatelstwo. Szacuje się, że na poszerzeniu prawa do głosowania skorzystają najbardziej przybysze z Chin, Dominikany, Haiti i Jamajki. Prawo do głosowania w wyborach na szczeblu lokalnym zyskują wszyscy posiadacze zielonych kart oraz tzw. Dreamersi, czyli osoby, które wwieziono do USA jako małe dzieci i które uczestniczą w programie Deferred Action for Childhood Arrivals (DACA). Ta ostatnia grupa może budzić pewne wątpliwości, bo z prawnego punktu widzenia są to osoby bez ważnego statusu imigracyjnego, którym jedynie przyznano parasol ochronny przed deportacją. 

Pierwsze wybory, w których będą mogli wziąć udział imigranci mieszkający w Nowym Jorku odbędą się dopiero w połowie 2023 roku. Taki jest kalendarz wyborczy. 

Ruszy lawina?

Decyzja Nowego Jorku dolewa oliwy do ognia w toczącej się w USA debacie na temat prawa do głosowania. Demokraci mają nadzieję, że teraz ruszy lawina – podobne propozycje rozpatrywane są w Illinois, Maine i Massachusetts. 

W sytuacji, gdy inne stany, tak jak administrowany przez Republikanów Teksas, starają się uszczelnić system wyborczy, utrudniając tym samym możliwość głosowania, to stany w których dominują Demokraci, postępują dokładnie odwrotnie – starają się, jak najbardziej rozszerzać bazę wyborców. Obie strony przedstawiają istotne argumenty. Według lewej strony sceny politycznej, imigranci są także podatnikami i powinni być reprezentowani we władzach lokalnych. Republikanie widzą w nowych legislacjach kolejne pole do wyborczych nadużyć, co w kontekście wciąż niesłusznie kwestionowanych wyników wyborów prezydenckich w 2020 roku nabiera szczególnego znaczenia. 

Rozszerzenie prawa głowu musiało wzbudzić ogromne emocje nawet wśród środowisk przychylnych imigrantom. Nie zabrakło bowiem opinii, że przyznanie prawa głosu może zniechęcać do ubiegania się o obywatelstwo. 

Historyczne precedensy

Republikanie na pewno nie spoczną i rozpoczną długą walkę o uznanie decyzji nowojorskich rajców za niekonstytucyjne. We wrześniu ubiegłego roku Republican National Committee wystąpił już z pozwem przeciwko dwóm miastom w stanie Vermont, gdzie wprowadzono podobne regulacje. W przypadku Nowego Jorku, gdzie też zapowiedziano pozwy, nie będzie to takie proste. Prawnicy i historycy argumentują, że w przeszłości miasto wielokrotnie pozwalało imigrantom na głosowanie. Zaczęło się to jeszcze w XVIII wieku. Sto lat później po wojnie secesyjnej Nowy Jork zaczął masowo przyjmować przybyszów z Europy, a większość dorosłych mieszkańców miasta stanowili imigranci z Irlandii, Niemiec czy Włoch, o Polakach nie wspominając. Ostatni raz w mieście zezwolono imigrantom na udział w wyborach do rad oświatowych w 2002 roku. 

Ron Hayduk, profesor politologii na San Francisco State University przypomina, że w ciągu pierwszych 150 lat historii USA, 40 stanów zezwoliło nieobywatelom na głosowanie w wyborach lokalnych, stanowych i federalnych w różnych momentach swoich dziejów. Arkansas było ostatnim stanem, który zaprzestał tej praktyki w 1926 roku.

Punkty na mapie

Aktualnie piętnaście samorządów miejskich w całym kraju zezwala nieobywatelom na głosowanie w wyborach do samorządów lokalnych. Jedenaście z nich znajduje się w stanie Maryland, dwie w stanie Vermont, jedna to San Francisco w Kalifornii i jedna to Nowy Jork.

W Maryland – między innymi Hyattsville i Takoma Park – nieobywatele mogą wybierać zarówno lokalne władze, jak i rady oświatowe. W Vermont, dwóm miastom – Montpellier i Winooski – udało się nawet obalić weto republikańskiego gubernatora Phila Scotta. Oba miasta pozwoliły w ubiegłym roku wszystkim swoim mieszkańcom niezależnie od posiadanego obywatelstwa, którzy ukończyli 18 lat, na udział w wyborach władz miejskich. W Massachusetts dwie miejscowości czekają na zatwierdzenie podobnej decyzji przez legislaturę stanową. 

Nad podobnymi rozwiązaniami zastanawiają się Los Angeles, Waszyngton i Portland (w Maine). Podobne propozycje pojawiły się także w Illinois. W Chicago nie-obywatele mają już prawo głosu w wyborach do rad szkolnych najniższego szczebla.

Prawny miszmasz

Prawo federalne od 1996 roku zabrania nieobywatelom udziału w wyborach federalnych. Konstytucje i ustawy poszczególnych stanów różnią się pod tym względem. Żaden ze stanów nie pozwala jednak otwarcie nieobywatelom na głosowanie w wyborach na gubernatorów czy kandydatów do legislatur. Z drugiej strony brak wyraźnych zakazów otwiera drzwi lokalnym jurysdykcjom. Niektóre stany definitywnie uporały się z problemem. Arizona, Dakota Północna, Floryda, Kolorado i Alabama odgórnie odebrały prawo głosu nieobywatelom. Nie przypadkiem nie rządzą tam Demokraci. Z kolei w stanie Maine nie udało się zebrać podpisów w referendum, aby przedstawić pytanie o wprowadzenie formalnego zakazu. Bez wątpienia decyzja Nowojorskiej Rady Miasta sprawia, że tegoroczna kampania wyborcza będzie jeszcze gorętsza. 

Jolanta Telega[email protected]

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama