Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 17 listopada 2024 03:44
Reklama KD Market

Wojtyła na srebrnym ekranie

(Korespondencja własna "Dziennika Związkowego")

Warszawa - Od śmierci Papieża-Polaka minęło dwa i pół miesiąca. W międzyczasie powstało pojęcie "pokolenia Jana Pawła II". W jednym z sondaży aż 90% Polaków stwierdziło, że Ojciec święty miał "bardzo duży" albo przynajmniej "duży" wpływ na ich życie.

Tylko 4% Polaków w żaden sposób nie uczciło pamięci zmarłego Papieża. Ale faktem jest także, że w miarę upływu czasu od agonii i zgonu Ojca świętego coraz bardziej do głosu dochodzi codzienność, krzątanina, proza życiowa, pogoń za zarobkiem, krzykliwa reklama i medialne sensacje, które siłą rzeczy zamazują kontury tych wielkich wspólnych przeżyć i zagłuszają szlachetne lecz trudne do wykonania zobowiązania, jakie inspirowały.

Dlatego też włoski film fabularny pt. "Karol - człowiek, który został papieżem" ma ważną rolę do spełnienia w życiu narodu, nie tylko polskiego. Ale na pewno Polacy i Polonusi głębiej, serdeczniej i bardziej osobiście go przeżyją niż przedstawiciele innych nacji. Ostatecznie, Jan Paweł II był papieżem rodem z Polski. Tu tkwiły jego korzenie kulturowe i religijne. "Tu wszystko się zaczęło -wspomniał podczas pamię-tnego spotkania z rodakami na wadowickim rynku w 1999 r. - życie się zaczęło, szkoła się zaczęła, aktorstwo się zaczęło i kapłaństwo się za-częło".

Film włoskiego reżysera Giacoma Battiato zaczyna się bez żadnych wstępów i zagajeń. Od wybuchu II wojny światowej, i to w sensie najbardziej dosłownym. Wybuchają hitlerowskie bomby, samoloty Luftwaffe ostrzeliwują uciekających w popłuchu ludzi. Hitlerowski gubernator Hans Frank instaluje się niczym król na Wawelu, zamyka dla wiernych katedrę i skazuje na śmierć czy obozy koncentracyjne przodujących krakowskich naukowców. Zaczyna się prześladowanie zamkniętych w getcie żydów. W samym środku tego piekła znajduje się 19-letni student Karol Wojtyła z garstką przyjaciół i schorowanym ojcem-staruszkiem.

Wraz z tłumami uchodźców Karol i jego ojciec szukają schronienia za Sanem, za którym podobno stoją gotowe do odparcia hitlerowców najlepsze polskie formacje wojskowe. Jednakże, gdy po trudach i niebezpieczeństwach wielodniowego marszu, systematycznie ostrzeliwanego przez samoloty hitlerowskie, wreszcie docierają do rzeki, zostają ostrzelani przez artylerię sowiecką. Pośród okrucieństw hitlerowskiej okupacji dojrzewają i krystalizują się poglądy Karola. Mimo że niektórzy jego koledzy chcą walczyć z bronią w ręku, Karol stwierdza, że trzeba także walczyć słowem o ratowanie kultury i języka, stąd też pomysł podziemnego teatru studenckiego. Tej zasadzie - prymatowi kultury i duchowości człowieka nad materią - zostanie wierny do końca swego życia.

Mimo sugerowanej przez film sympatii, jaką go darzy koleżanka z teatrzyku, Karol ją kocha jak siostrę, bo prawdziwe swoje powołanie odkrywa w kapłaństwie. Młody polski aktor Piotr Adamczyk świetnie się wywiązał z próby odtworzenia wizerunku młodego Wojtyły, choć sam przyznał, że bardzo się tej roli bał. W wywiadach Adamczyk opowiadał o swoich obawach, czy tak trudnemu zadaniu podoła. Przygotował się do roli uważnie studiując filmy dokumentalne o Janie Pawle II, ćwicząc poruszanie się w sutannie, nawet uczestnicząc w pierwszym w życiu spływie kajakowym, aby wejść w klimaty nietuzinkowej postaci, której życie miał odtworzyć na ekranie.

W dużej mierze to mu się udało. Może głównie z powodu skłonności do ciepłego uśmiechu i naturalnej, niewymuszonej pogody ducha, aktor potrafił oddać entuzjazm i optymistyczny sposób bycia, które pomogły Wojtyle wyjść z niejednej opresji.

Po okrucieństwach hitlerowskiej okupacji przychodzi wolność, entuzjastycznie witana przez Wojtyłę wraz z innymi klerykami. Ale wkrótce się okaże, że brunatne zniewolenie zastąpiło czerwone. Mimo trudności życia w zniszczonymi przez wojnę i zniewolonym przez Sowiety kraju, Wojtyła otrzymuje świę-cenia kapłańskie i niezwykle szybko awansuje w hierarchii kościelnej. Choć nieco podejrzliwie odnosi się do niekonwencjonalnych metod młodego profesora z KUL-u jak seminaria z etyki ze studentami podczas spływów kajakowych, kardynał Stefan Wyszyński wyraźnie aprobuje jego nominację na biskupa. Pokazana jest walka ludu Nowej Huty z reżimem o własny kościół i inne etapy w życiu biskupa Wojtyły, Kościoła i Narodu. A z wszystkich trudności i za krętów na jego drodze przebija uznawana przez niego za kardynalną cnotę: miłość.
Szpiegowany od początku kapłaństwa (m.in. przy pomocy stałej obserwacji, podsłuchu w konfesjonale i rewidowania korespondencji) Wojtyła nie daje UB-owcom żadnego punktu zaczepienia. Nie krytykuje "władzy ludowej", nie buntuje ludzi przeciw reżimowi i w efekcie wprowadza tajniaków w błąd. Uważają, że niegroźna jest ta jego cała "paplanina" o miłości, duchowości i etyce, za to boją się prymasa Wyszyńskiego, którego uznają za wroga ustroju. Nawet manipulują za kulisami, usiłują skłócić dwóch hierarchów i doprowadzić do tego, by na tronie prymasowskim Wojtyła zastąpił Wyszyńskiego.

Jedynie niejaki tow. Kordek docenia wewnętrzną siłę i zagrożenie dla "władzy ludowej", jaką reprezentuje Wojtyła. "Przesadzasz, masz jakąś obsesję na punkcie Wojtyły" - lekceważą jego ostrzeżenia wysoko postawieni towarzysze z PZPR. Ale w jednej z ostatnich scen filmu, to tow. Kordek ma gorzkie przeświadczenie, że jednak miał rację. Gdy dowiaduje się, że nowym papieżem został właśnie arcybiskup Krakowa, w samotności swego gabinetu nalewa sobie szklankę czystej wódki i wznosi toast: "Zdrowie, Wojtyła!"
"Karol" nie jest wierną w każdym biograficznym szczególe rekonstrukcją życia Karola Wojytły w latach 1939-1978. Siłą rzeczy scenariusz zawiera liczne skróty, uproszczenia i pominięcia. Są też wprowadzone dla potrzeb ekranizacji i swobodnie rozwijane wątki, które mogły mieć miejsce, przysparzając filmowi dramaturgii i wartkiej akcji.

Reżyser Giacomo Battiato jest także autorem scenariusza, który napisał na podstawie książki pt. "Opowieści o Karolu: Nieznane życie Jana Pawła II" autorstwa Włocha polskiego pochodzenia o nazwisku Gian Franco Svidercoschi (włoska pisownia świderkowskiego).

Mimo drobnych uchybień, Battiato stworzył bardzo mocną i piękną wizję człowieka, który kocha ludzi, pomaga im pokonywać trudności życiowe i bez lęku patrzeć w przyszłość z nadzieją. Nie jest to jednak hagiograficzny obraz postaci cukierkowatej czy świętoszkowatej. Wojtyła często stoi na rozdrożu, boryka się z losem, cierpi, płacze, przeżywa rozterki i nieszczęścia własne i bliskich. Zawsze jednak bierze górą przekonanie, że ostatecznie dobro musi zwyciężyć.

Jest to wielki i ważny film, choć trudno przewidzieć, czy zostanie nominowany do Oscara czy innych światowych nagród. Koła hollywoodzkie oraz inteligencko-literackie w ogóle są zbyt często uprzedzone do Kościoła i jego bohaterów. Jan Paweł II nie został nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla, choć mało kto uczynił tyle dla światowego pokoju co Papież-Polak, ponieważ członkom lewicującego Komitetu Noblowskiego w Oslo o niesmak przyprawiały tradycyjne wartości rodzinne, które Ojciec świę-ty niestrudzenie propagował. Ale najważniejsze jest to, że film ten przybliży światowym widowniom obraz niedawnej historii Polski, kraju mimo wszystko nadal mało znanego światowej opinii publicznej.

Zachód, który przed połową XX wieku cierpiał z rąk hi-tlerowców, często odnosi się pobłażliwie do komunizmu, Sowietów i "ojca światowego proletariatu" Stalina. Nigdy nie doświadczył sowieckiej okupacji, a ZSRR wspomina jako wojennego sojusznika, pogromcę II, Rzeszy i wyzwoliciela. Moskwa hojnie finansowała potężne zachodnie partie komunistyczne zwłaszcza we Francji i Włoszech, aby taki właśnie wizerunek propagowały. Film "Karol" uzasadnia polską teorię dwóch wrogów, wyraźnie pokazując, że dwa totalitaryzmy niewiele od siebie się różniły. Każdy okupant okrucieństwem i strachem usiłował wymusić na podbitym narodzie ślepy posłuch.

Film także może też pokazać coraz bardziej laicyzującemu się światu, że religia to nie średniowieczny zabobon i ograniczanie praw człowieka lecz droga do prawdziwego duchowego wyzwolenia. To nie modne i propagowane w kręgach antyreligijnych uleganie zachciankom, przyjemnościom i wygodnictwu, lecz głęboka wiara religijna daje siłę, buduje charakter i uodparnia na porażki, nieszczę-ścia i inne przeciwności losu. Ostatecznie to nie grupa agnostycznych intelektualistów czy lewicowych bojówkarzy lecz umocnieni przez Ojca świętego w wierze polscy robotnicy doprowadzili, krok po kroku, do upadku sowieckiego Imperium Zła.

Niewątpliwie film ten w szczególny sposób uwzniośla, uszlachetnia i napawa dumą widza polskiego i polonijnego. Gorąco go polecam wszystkim Czytelnikom "Dziennika Związkowego", nawet tym, którzy rzadko goszczą w kinach. Dla tego filmu warto jest zrobić wyjątek i koniecznie zabrać ze sobą dzieci i wnuków. Choć okazywanie uczuć jest trochę niemodne i niemęskie, uważam, że "Karol" nawet "twardzieli" niejednokrotnie ściśnie za gardło i niejedną wyciśnie im łzę!
Robert Strybel

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama