Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 22 listopada 2024 12:06
Reklama KD Market

Musimy mówić, by nas słyszano

Musimy mówić, by nas słyszano
Prezes KPA i ZNP Frank Spula fot. Katarzyna Korza

Rozmowa z prezesem KPA i ZNP Frankiem Spulą, wydawcą „Dziennika Związkowego”

Za nami dwa ciężkie lata, ale przed nami nowy rok, w który musimy wejść z optymizmem – mówi w rozmowie z radiem 103.1 FM i Dziennikiem Związkowym Frank Spula, prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej i Związku Narodowego Polskiego, a zarazem wydawca Dziennika Związkowego. Apeluje przy tym o większe zaangażowanie naszej grupy społecznej, zwracając uwagę, że politycy słuchają tych, którzy głośno wyrażają swoje postulaty i uczestniczą w wyborach na każdym szczeblu. Przykładem dobrze układającej się współpracy mogą być relacje Polonii z biurem skarbnik powiatu Cook, Marii Pappas – Człowieka Roku 2021 „Dziennika Związkowego”. Prezes Spula odniósł się także do bieżącej sytuacji międzynarodowej. 

Daniel Bociąga: Jak minął Panu rok 2021?

Frank Spula: – To był bardzo trudny rok dla wielu. Te kłopoty z covidem zdają się nie mieć końca, teraz doświadczamy ataku kolejnego już wariantu wirusa. I tylko zadajemy sobie pytanie – kiedy to wszystko dobiegnie końca? Jesteśmy zmęczeni, ale jednocześnie musimy być optymistami, patrzeć na nowy rok z nadzieją. Po prostu uwierzmy, że będzie lepiej.

Można pokusić się o żart, że 2020 nigdy się skończył…

–  Ma pan rację. Cały czas mamy kontynuację, zmagamy się z pandemią już prawie dwa lata. W wiadomościach słyszymy tylko o tym, czy liczba zakażeń rośnie, maleje natomiast nic i nie wiadomo, kiedy to wszystko się zakończy. Dbajmy więc o to, na co możemy mieć wpływ, czyli by zapewnić sobie i naszym bliskim bezpieczeństwo. Słuchajmy tego, co mówią nam lekarze, pamiętajmy o tym, co mówi doktor Fauci; myjmy ręce i zakładajmy maski.

Okres przełomu roku zawsze jest czasem nadziei, który zaczyna się już od świąt, gdy odrzucamy złe myśli – z jakimi oczekiwaniami wchodzi Pan w nowy rok?

– Jeśli nawet ten rok mijający był ciężki, to musimy jednak dziękować za zdrowie, dach nad głową i stabilność finansową. Nie musimy martwić się tym, że lecą na nas bomby, w domach działa ogrzewanie i mamy siebie – to jest ważne i nie zapominajmy o tym. Na koniec roku spójrzmy pozytywnie i z optymizmem, i wiarą, że następny rok będzie po prostu lepszy.

Od wielu lat niczym mantrę słyszymy, by zaangażować młodych ludzi do działania na rzecz Polonii, by udzielali się w organizacjach – czy są jakieś pierwsze skutki?

–  To zajmuje dużo czasu, ale jest bardzo ważne. Młodsza Polonia powinna włączyć się politycznie. Aby w tym kraju mieć cokolwiek do powiedzenia, trzeba się angażować. W przeciwnym wypadku nikt nie usłyszy tego głosu. Na początek trzeba głosować, nie głosując, sami sobie ten głos odbieramy, a politycy, ustawodawcy, radni zwracają uwagę na to, kto głosuje. My powinniśmy przede wszystkim włączyć się w lokalne sprawy, te które nas bezpośrednio dotyczą, czyli kwestie wokół szkół, naszych okolic. Musimy brać udział w dyskusji i dawać do zrozumienia, jak my widzimy różne rozwiązania problemów, które nas bezpośrednio dotyczą. Jeżeli natomiast nic nie mówimy, to każdy myśli że naszym zdaniem jest wszystko w porządku. To nie jest tak. Albo będziemy poświęcać czas, by publicznie się udzielać, albo trzeba finansowo wspierać takich kandydatów na stanowiska, którzy reprezentują nasz pogląd. Każdy z nich patrzy na to, by albo otrzymać pomoc dla swojej kampanii, albo by poświęcić swój czas dla niego. 

Patrząc na kandydatów na urzędy wybieralne, można zobaczyć polskie nazwiska; popatrzmy na Des Plaines, na inne przedmieścia – to chyba solidny znak?

–  To wygląda zachęcająco. Dobrze jest widzieć naszych ludzi ubiegających się o publiczne pozycje. To, ilu polskich burmistrzów miasteczek mamy na przedmieściach, to świetny znak. Nasi przodkowie, którzy wyemigrowali do tego kraju z pewnością byliby dumni, widząc, że są wśród nas ludzie interesujący się działalnością polityczną. Ale patrząc na naszą historię polityczną w tym kraju, to zawsze tak było. Czy to 100, czy 50 lat temu, zawsze byliśmy zaangażowani. Popatrzmy na Polaków, gdy tutaj przybyli nie mówili po angielsku. Ale głosowali. Głosowali w lokalnych wyborach, stanowych i ogólnokrajowych. Mimo słabej znajomości angielskiego zostawali obywatelami i rozumiejąc znaczenie systemu wyborczego – głosowali. Patrząc na historię tego miasta to już ponad 100 lat temu mieliśmy polskiego skarbnika Chicago. Później został prezesem Polish Roman Catholic Union, jednej z najstarszych organizacji w tym kraju.

Czyli to wszystko brzmi jak zachęcenie do jeszcze większego zaangażowania?

–  Absolutnie tak. Nie głosujesz, to się nie liczysz! Kandydaci na stanowiska wybieralne czy urzędnicy pełniący swe funkcje, kongresmeni, senatorzy, ich sztaby wiedzą, czy i kto głosował. Nie wiedzą, na kogo ktoś głosował, ale z całą pewnością wiedzą, że głosował. Twój głos się liczy. Dlatego dla nas, dla polskiego bloku, jest ważne, aby oddać głos. Możemy znów przywołać przykład wyborów, gdy Donald Trump ubiegał się o prezydenturę. Jak wygrał? Miał po swojej stronie głosy Amerykanów polskiego pochodzenia. Możemy o tym dyskutować cały dzień, ale fakty są takie – to liczby mają znaczenie. Na te liczby patrzą ci, na których się te głosy oddaje. Proszę spojrzeć na Afroamerykanów, Latynosów i Azjatów – to są bloki, które głosują, z którymi politycy się liczą i których słuchają.

Człowiekiem roku „Dziennika Związkowego” została skarbnik powiatu Cook Maria Pappas. Osoba silnie związana ze społecznością polonijną od lat, która pewnie każdego roku mogłaby ten tytuł otrzymać, zgodzi się Pan?

–  Dobrze pan to podkreślił. Pani Pappas od momentu, gdy została skarbnikiem, bardzo mocno przyłącza się do inicjatyw polonijnych. Popiera polskie sprawy, wspiera Polaków, w jej biurze pracują osoby wywodzące się z naszego środowiska. Jako urzędnik wspiera finansowo nasze organizacje, jak choćby Muzeum Polskie w Ameryce, którego sama jest członkiem. Każdego roku, na Dzień Pułaskiego przekazuje donację, pomagając w ten sposób utrzymać tę instytucję. Wprowadziła w powiecie Cook programy w języku polskim. Była pierwszym urzędnikiem w mieście, który tak mocno działał, aby informacje były tłumaczone na język polski. Wielkie uznanie dla niej.

Przy tym osoba, która ma bardzo pozytywne nastawienie do otoczenia…

–  Ma dużo energii, to ważne dla osoby na tym stanowisku, która reprezentuje władze. Już 30 lat pełni funkcję skarbnika powiatowego.

Czyli cieszy się zaufaniem.

–  Cieszy się zaufaniem ludzi, bo robi dobre rzeczy dla naszego miasta i powiatu. Dlatego ludzie na nią głosują. I to nie tylko Polacy. Ma też silne poparcie wśród Afroamerykanów i Latynosów. Potrafi świetnie włączyć się w każde środowisko. To także bardzo dobry człowiek i to chyba jest najważniejsze.

Osoba greckiego pochodzenia, która dobrze zna i rozumie problemy imigrantów, a do tego mocno podkreśla to, co w nas, Polakach, jest najlepsze – kilka razy mówiła, że chciałaby, aby Grecy tak ciężko pracowali jak Polacy…

–  Bo Polacy ciężko pracują. Mogę sam podpisać się pod tymi słowami. Widzę to po znajomych, widzę po swojej rodzinie, swoich krewnych, którzy przyjeżdżając z Polski, mieli po dwie prace, by utrzymać rodziny, wysyłając dzieci do najlepszych, katolickich szkół, zapewniając im najlepszą z możliwych edukację. Polacy nigdy nie bali się pracy, ciężkiej pracy. Z tego możemy być dumni.

Napisał Pan list do prezydenta Joe Bidena. Dotyczy on sytuacji za wschodnią granicą Polski, chodzi o koncentrację wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą. To niepokojąca sytuacja?

–  To poważna sprawa, bardzo niebezpieczna sytuacja. W przypadku wejścia Rosji na terytorium Ukrainy pojawia się pytanie, jak daleko mogą się jeszcze posunąć. Widzimy, że jest to pewnego rodzaju konsekwencja działań Rosjan, którzy od samego początku roku coraz więcej sił gromadzili w pobliżu granicy. Obecnie mówimy o jakichś 200 tysiącach żołnierzy. To niebezpieczne dla Ukrainy, ale także dla Polski, a nawet dla reszty Europy. Możemy też mówić o agresywnej polityce wobec Stanów Zjednoczonych, bo przecież ten ruch ma pokazać, jaką siłą dysponuje Rosja i prezydent Putin.

Czy jeżeli doszłoby do wkroczenia Rosjan na terytorium Ukrainy, spodziewałby się Pan zdecydowanej reakcji Stanów Zjednoczonych?

– To zmusiłoby USA do mocnej reakcji. Z pewnością takiej oczekiwałby Kongres Polonii Amerykańskiej, ale mamy też ukraiński kongres i organizacje. Amerykanie ukraińskiego pochodzenia, których tutaj jest niemało, też będą takich działań się domagać. Stąd oczekiwanie, aby administracja prezydenta Bidena włączyła się w rozwiązanie konfliktu.

Jak Pan ocenia swoje relacje z Waszyngtonem i politykami lokalnymi?

–  Mamy dobre relacje z senatorem Durbinem oraz kongresmenami z Illinois. Jeśli chodzi o relacje z Waszyngtonem, to cały czas pracujemy nad tym, by je wzmocnić. I nie tylko my, jako zarząd krajowy Kongresu Polonii Amerykańskiej, ale też 19 wydziałów stanowych. Każdy z nich powinien mieć dobre relacje z  politykami reprezentującymi ich stany w Waszyngtonie. Należy się spotykać, należy dyskutować, bo jeżeli nie będziemy mówili o pewnych sprawach publicznie, to nikt nie będzie się z nami liczył.

Czego życzy sobie w nowym roku prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej i Związku Narodowego Polskiego?

– Zdrowia przede wszystkim. Dla każdego. Byśmy też, mówiąc jednym językiem, współpracowali jako Polonia, dzięki temu mając więcej wpływu i siły w naszym mieście, stanie i kraju.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał

Daniel Bociąga[email protected][email protected]

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama