Jeszcze jako nastolatek w Polsce Jarosław „Jerry” Majcher filmował dużą kamerą zawody sportowe i imprezy okolicznościowe oraz edytował je na dwóch magnetowidach. W Chicago pasja, którą zaraził również swoją żonę Gosię, przerodziła się w profesję. Dzięki personalnemu i innowacyjnemu podejściu do filmowania imprez okolicznościowych z wykorzystaniem drona, para szybko zyskała popularność wśród polonijnych klientów na przedmieściach. Ich talent i możliwości można zobaczyć w kalendarzu „Dziennika Związkowego” na rok 2022, przedstawiającym polonijne kościoły w Chicago.
Joanna Marszałek: Na co dzień zajmujecie się filmowaniem imprez okolicznościowych oraz nieruchomości. Czym projekt polskich kościołów do kalendarza „Dziennika Związkowego” różnił się od pozostałych?
Jarosław i Gosia Majcher: – Ten projekt w gruncie rzeczy był zbliżony do naszych codziennych projektów. Robimy dużo ujęć i zdjęć kościołów w przypadku ślubów. Filmujemy też dużo nieruchomości dla klientów z branży real estate. Różnica była taka, że końcowy projekt z drona to najczęściej wideo, a w tym przypadku to były zdjęcia do kalendarza.
Czyli na każdy kościół patrzyliście jak na wielką nieruchomość?
– Właśnie! I każdy wymagał podobnego podejścia jak przy filmowaniu domów – czy to dużych, czy małych. Trzeba opracować wizję artystyczną, znaleźć najbardziej atrakcyjne ujęcia, złapać różne kąty. W pracy często próbujemy uchwycić w tle jezioro czy śródmieście Chicago.
Czy były jakieś dodatkowe wyzwania ze względu na rozmiar i liczebność kościelnych obiektów?
– Wyzwaniem było zaplanowanie trasy z uwzględnieniem chicagowskich korków, pogoda oraz bateria do drona. Gosia przygotowała plan, mapę i odległości. Zaczęliśmy od kościołów w śródmieściu Chicago i kierowaliśmy się po kolei od północy na południe. Oczywiście dostosowaliśmy się do pogody. Baterie drona wytrzymują około 20-25 minut w powietrzu. Musiały się ładować przy każdym przejeździe, mimo że mamy zapasowe. Chodziło o to, żeby nie zabrakło zasilania. Oczywiście na nieprzewidziane wypadki był też drugi dron, ale nie było konieczności jego użycia.
Kościoły, które fotografowaliście, też chyba nie były dla was niespodzianką.
– Znaliśmy dobrze 90 proc. tych kościołów. Było jednak parę niespodzianek – kościoły już nieuczęszczane przez naszą Polonię, puste i zniszczone, zabite deskami i płytami, zamknięte. Parę z tych kościołów wyglądało tak, jakby zaraz miało przestać istnieć. Nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy z ich istnienia. To był naprawdę smutny widok. Największe wrażenie zrobił chyba na nas kościół świętego Wojciecha. Ten projekt przy okazji pokazał nam właśnie, jak piękne są polonijne kościoły w Chicago.
Czy w Chicago wolno swobodnie latać nad kościołami?
– Wszystkie profesjonalne drony, które są oficjalnie w sprzedaży, mają wbudowany GPS i kompas. GPS jest połączony z mapą, która pokazuje miejsca, w których można swobodnie latać, miejsca, w których można latać do pewnej wysokości i te, w których nie wolno w ogóle latać. W tych ostatnich dron nawet nie wystartuje – np. blisko lotniska, stadionu itp. Najważniejsze, żeby dron był zarejestrowany – na wypadek, gdyby coś się stało, w coś uderzył. Dodatkowe zezwolenia FAA pozwalają na loty na zastrzeżonych terenach, ale w naszej pracy to nie jest konieczne.
Kiedyś drony były tylko dla nielicznych, dziś są coraz bardziej popularne. Czy każdy może mieć dziś taką zabawkę?
– Dziś każdy może sobie kupić dron w internecie lub w Best Buy czy innym sklepie. Różnica między dronem do zabawy a tym do robienia zdjęć jest tylko w cenie. Dron do zabawy zaczyna się od 300 dolarów, profesjonalny zaczyna się od półtora tysiąca. Ma lepszą kamerę, sprzęt, bateria dłużej wytrzymuje, jest większy, lepiej się zachowuje przy wietrze czy złej pogodzie.
Jak szybko latają te mechaniczne ptaki?
– Dron może lecieć bardzo powoli albo bardzo szybko. Większość dzisiejszych dronów ma tryb sportowy i może rozpędzić się w powietrzu nawet do 60 mil na godzinę. W sprzedaży są też różne „zabawki” typu kaski z wirtualnymi okularami, gdzie po założeniu ich na głowę widzimy tylko to, co widzi dron. Można wtedy ścigać się gdzieś na pustyniach…, ale to już zupełnie inna bajka.
Taka zabawa może wciągać, zwłaszcza panów. Wy pracujecie w parze. Jak dzielicie się rolami?
– Gosia z reguły kręci z dołu, a ja z góry. Mamy wówczas dwa różne ujęcia, na przykład wyjścia młodej pary z kościoła. Dron to świetna rzecz, wspaniale sprawdza się do różnych ujęć, ale warto pamiętać, że to tylko przyprawa. Nie można całego wesela filmować tylko z drona. Z drugiej strony – dron może zmienić wszystko. Weźmy na przykład ujęcie wypuszczanych przed kościołem gołębi.
Czy czujecie się bardziej fotografami czy filmowcami?
– Naszym głównym zajęciem jest bez wątpienia wideo. Czujemy się filmowcami i edytorami. W weekendy zajmujemy się weselami i robimy głównie filmy. W tygodniu robimy dużo zdjęć domów dla branży real estate. Wideo to nasza długoletnia pasja, którą udało się rozwinąć w profesję i która przynosi wiele satysfakcji.
A jak to się wszystko zaczęło?
– Jeszcze jako nastolatek w Polsce filmowałem miejskie zawody sportowe i małe uroczystości dużą kamerą oraz edytowałem na dwóch magnetowidach, bo takie były wtedy możliwości. W Chicago tą „chorobą” zaraziłem żonę i tak już zostało. Długoletnia pasja przerodziła się w profesję, którą zawodowo zajmujemy się od 10 lat w naszej firmie JerryHDstudio i która przynosi nam wiele satysfakcji.
Dziękujemy za rozmowę i życzymy wysokich lotów dronem.
Rozmawiała: