W roku 1988 doszło do pamiętnego ataku terrorystycznego na samolot linii PanAm. Na pokładzie maszyny zmierzającej z Londynu do Nowego Jorku znajdowało się 259 osób, w tym 190 Amerykanów. W wyniku wybuchu bomby, umieszczonej w jednej z walizek, Boeing 747 rozpadł się na części i runął na ziemię w okolicach szkockiego miasteczka Lockerbie. Jak mówili później świadkowie, samolot spadł „jak ogromna ognista kula”, co było zrozumiałe, gdyż posiadał w zbiornikach tony paliwa, potrzebnego do lotu przez Atlantyk...
Zamach i tuszowanie prawdy
Prowadzący śledztwo nie wykluczali, że zapalnik bomby nastawiono tak, by ładunek eksplodował dopiero wtedy, gdy samolot będzie już nad oceanem. To znacznie utrudniłoby dochodzenie. Stało się jednak inaczej, przez co ślady materialne i dowody nie zniknęły w morzu. Mimo że szczątki maszyny zostały rozrzucone na wielkim obszarze, zdołano je zebrać, poskładać i przebadać, na dodatek tak skrupulatnie, że dochodzenie w sprawie Lockerbie uchodzi za majstersztyk, czyli wzór postępowania po katastrofach lotniczych.
Rezultatem tej żmudnej pracy było precyzyjne ustalenie, jakiego rodzaju bomba wybuchła w samolocie i gdzie się znajdowała. Jedyna wątpliwość, do dziś nierozwiana w sposób ostateczny, dotyczy tego, jak bomba znalazła się na pokładzie. Jak się okazało, bombę skonstruowano z tzw. semtexu i wyposażono w zapalnik czasowy produkcji szwajcarskiej firmy Mebo. Ładunek został włożony do magnetofonu Toshiba, który następnie zawinięto w ubrania i zapakowano do brązowej walizki marki Samsonite.
Od samego początku podejrzewano, że zamach został zorganizowany przez libijski wywiad na zlecenie pułkownika Kadafiego. Jednak dopiero w roku 2003 Libia oficjalnie przyznała się do winy i wypłaciła rodzinom poszkodowanych odszkodowania. Znacznie wcześniej, bo w listopadzie 1991 roku, w USA i Szkocji sporządzono akt oskarżenia przeciw Abdelbasetowi Ali Mohmed al-Megrahiemu, byłemu członkowi libijskich sił bezpieczeństwa. Początkowo Libia nie zgodziła się na jego ekstradycję do Wielkiej Brytanii, ale ostatecznie wynegocjowano porozumienie, w rama którego al-Megrahi stanął przed szkockim sądem obradującym w Holandii.
Proces rozpoczął się w maju 2000 roku i zakończył się w styczniu następnego roku wydaniem wyroku. Al-Megrahi został uznany winnym zarzucanych mu czynów i skazany na dożywotnie więzienie. Jednak w roku 2009 został zwolniony z powodu złego stanu zdrowia (cierpiał rzekomo z powodu raka) i wrócił do Libii, gdzie witano go niczym bohatera. Zmarł trzy lata później.
Od samego początku istniało wiele wątpliwości co do winy al-Megrahiego. W roku 2011, już po obaleniu rządów Kadafiego, ujawniono list, który al-Megrahi rzekomo napisał w szkockim więzieniu. Stwierdza w nim, że jest zupełnie niewinnym człowiekiem. Jednocześnie Jim Swire, którego córka Flora zginęła nad Lockerbie, oświadczył, że doszedł do przekonania, iż al-Megrahi nie miał nic wspólnego z zamachem bombowym. Natomiast profesor Robert Black, znawca szkockiego wymiaru sprawiedliwości, nazwał wydanie wyroku skazującego na al-Megrahiego „największym skandalem w szkockich sądach od ponad 100 lat”. Black w szczególności podkreśla fakt, iż niemal wszystkie zeznania świadków prokuratury zostały skutecznie zdyskredytowane. Natomiast Swire uważa, że cały proces Libijczyka był próbą zatuszowania prawdy o zamachu.
Przełom w śledztwie
Jaka zatem jest ta prawda? Tego na razie nikt nie wie. W szczególności nie wiadomo, kto skonstruował bombę i w jaki sposób została ona przemycona na pokład samolotu. Przebieg wydarzeń przyjęty przez szkocką prokuraturę zakładał, że 19 grudnia 1988 roku Abdel Basset Ali Mohamed al-Megrahi i Al Amina Khalif Fhimah wspólnie umieścili bombę w magnetofonie Toshiba, z którego usunięto niektóre części, a na ich miejsce wstawiono szwajcarski chronometr MST-13 oraz semtex, zamieniając tym samym urządzenie w bombę zegarową. Walizka z bombą została opatrzona skradzioną naklejką JFK Rush, oznaczającą, że jest to zagubiony bagaż, który jak najszybciej musi znaleźć się na lotnisku Johna F. Kennedy’ego w Nowym Jorku.
Następnego dnia walizka została nadana na lotnisku Luqa na Malcie. Poleciała lotem 180 do Frankfurtu nad Menem, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Według dokumentów lotniska we Frankfurcie, maltański bagaż trafił na pokład Boeinga 747 linii PanAm w Londynie. Mimo że ten szkocki scenariusz jest spójny i logiczny, to można uznać za wątpliwe to, że terroryści nadali bagaż na Malcie, dalej licząc na szczęście. Walizka mogła przecież w każdej chwili zostać poddana bezpośrednim oględzinom.
Jednak w tym nigdy nie kończącym się śledztwie może dojść wkrótce do przełomu. Jak twierdzi libijskie ministerstwo spraw zagranicznych, toczą się rozmowy z rządem USA na temat ekstradycji Abu Agila Mohammeda Masuda. Człowiek ten był rzekomo „głównym konstruktorem bomb” w ekipie Kadafiego oraz członkiem sił bezpieczeństwa. Istnieje uzasadnione podejrzenie o to, że to właśnie on zbudował bombę, która eksplodowała na pokładzie samolotu linii PanAm. Jego ewentualne zeznania przed amerykańskim sądem mogą przyczynić się do ostatecznego wyjaśnienia sprawy katastrofy nad Lockerbie.
Obecnie Masud przebywa w libijskim więzieniu, gdyż został wcześniej skazany za inne przestępstwa. Niemal pewne jest to, że zostanie wysłany do USA, gdyż obecny rząd w Trypolisie zabiega o nawiązanie dobrych stosunków z Ameryką. Wszystko to jednak nie rozwiewa licznych wątpliwości. Swire twierdzi, że ewentualna ekstradycja będzie kolejną zasłoną dymną i że prawdziwi sprawcy ataku pozostaną bezkarni. Wśród owych prawdziwych sprawców wymienia się między innymi rząd Iranu, choć nikt jak dotąd nie był w stanie uzasadnić tego rodzaju podejrzeń.
Krzysztof M. Kucharski