GaleriaKafejkaDom
Pomieszczenie, w którym wielka lada z nadstawką pełna dziesiątek rodzajów herbat i kaw. W którym obok starego pianina z leżącą na nim marynarską fajką, czapką i miniaturą sterowego koła statku, kanapy na nich rzucony kraciasty koc i niski stolik, którego kolorowo malowany blat przyciąga oko. Na jednej ze ścian tuż obok ekranu, na którym każdego dnia a to Rejs a to Miś, a to jeszcze inny film jest wyświetlany wisi bicykl.
Na pozostałych ścianach obraz stworzony z obrazow Dariusza Milińskiego.
Art Gallery Kafe miejsce jedyne w swoim rodzaju, wszystko tam zdaje się być od Sasa do Lasa, a jednak jest w tym pewien ład.
I klimat że wyjść się nie chce.
Piątkowy wieczór
Drzwi od Kafe szeroko otwarte. Słychać charakterystyczny głos Niemena Dziwny jest ten świat.
Napływają ciekawi Milińskiego ludzie.
Lidka i Henryk Kaźmierczakowie, właściciele kolekcji prac bohatera wieczoru, stoją w drzwiach, witają, częstują winem.
Wiecho Gogacz, twórca i właściciel Kafe, parzy kolejną egzotyczną herbatę, dosmacza przyprawami korzennymi kawę, podaje placek z jabłkami.
Jacek Zawadzki, aktor i bard, wykonawca monodramu Jerofiejewa MoskwaPietuszki, stroi gitarę, by za chwilę zagrzmieć głosem, który zdaje się wydobywać z najgłębszego dna siebie, rosyjskiego Okudżawę, ukraińską dumkę, amerykańskiego Gershwina.
Domowe obrazy
Te obrazy mowi słowami Milińskiego Kaźmierczak są domowe, jak pierogi, które kiedyś próbował robić i sprzedawać. Stworzył na wsi restauracjęgalerię, pierogi wśród sztalug i sceny. Pierogi były do zarabiania, a obrazy i scena do czarowania.
Kaźmierczak poznał Milińskiego ponad dwa lata temu. Wcześniej u kolegi w Polsce widział jego prace zachwyciły go.
Dzisiaj obaj panowie są w głębokiej przyjaźni. Jeden o drugim mówi: Ty jesteś drugi ja.
Pierwszym obrazem, jaki Henryk przywiózł do domu, był człowiek ciągnący na sznurze uwieszonym na ramieniu cały swój dobytek dom.
Jest w pracach Milińskiego o którym związani z nim ludzie mowią, że to niezwykle barwna postać, pełna optymizmu, życia, determinacji w tym, co robi, odpowiedzialności, umiejętności radzenia sobie z codziennością, która przecież każdego z nas łapie w swoje drapieżne szpony stara dobra sprawdzalna prawda o życiu. O tym, że chleb i miłość są pierwsze przed wszystkim. O tym, że życie nie jest łatwe, niemniej jest dość proste, czytelne. że wielość barw, odcieni, półcieni jest jak paleta, na której kolory pleść można jak ratowniczą linę.
Także o tym, że sztuka miesza się z życiem. że jak w Pławnej w jednym garze grzeje się zupa, a w drugim rzeźby czy klej na maski potrzebne teatrowi, którego Miliński jest twórcą.
że chodzi o klimat, o to, żeby na ludzkich śladach topniał śnieg, i żeby czekać na wiosnę. I żeby ludzie uwierzyli, że sztuka robi życie, a nie życie sztukę.
Miliński dzięki swojemu malowaniu zyskał przyjaciół. Mówi o sobie per czarodziej, mówi, że dzięki sztuce jest tu, gdzie jest, że dzięki sztuce są z nim ludzie, którzy są. Rzecz jasna nie wszyscy, którzy pojawiaja się, zostają.
Zostają szczególni ludzie, bardzo wrażliwi, kolekcjonerzy obrazów, ale i kolekcjonerzy zdarzeń, wrażeń. I wspólnie jedzonego chleba. Ja preferuję świat, w którym uścisk dłoni wciąż wiele znaczy.
W ten barwny piątkowy wieczór miałam nieodparte wrażenie, że daleko od miejsc, z których pochodzimy, w których po naszemu szumią drzewa, gdzie topniał snieg na śladach ojców, zdarzyło się wspólne jedzenie chleba i uścisk dłoni, który wciąż wiele znaczy...
Ewa Uszpolewicz
Obrazy Milinskiego
- 05/27/2005 03:02 PM
Reklama