Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 13:37
Reklama KD Market

Praca z domu czy wielki powrót?

Pandemia trwająca od ponad 18 miesięcy spowodowała, że miliony ludzi przeniosły się z normalnych miejsc pracy do domu, skąd działają zdalnie. Dla niektórych jest to raj na ziemi, a dla innych – nieznośna uciążliwość. Specjaliści zadają sobie jednak inne pytanie – czy po zwalczeniu koronawirusa wrócimy do modelu pracy sprzed pandemii, czy też niektóre zmiany pozostaną z nami na zawsze? Obraz, jaki się obecnie rysuje, jest dość niejasny...

Model hybrydowy

Od pewnego czasu mówi się o tzw. great return, czyli wielkim powrocie pracowników do biur, urzędów i innych tradycyjnych miejsc wykonywania pracy. Jednak ów powrót zdaje się na razie dość powolny. Wiele zależy od szefów niektórych dużych koncernów. Szef Goldman Sachs, David Solomon, stwierdził przed kilkoma tygodniami, że w jego mniemaniu praca z domu to „aberracja”, którą trzeba jak najszybciej porzucić. Podobnie uważa Jamie Dimon, stojący na czele JP Morgan, który zdeklarował, że ma dość konferencji biznesowych za pośrednictwem takich programów jak Zoom czy Skype i że zamierza rekomendować jak najszybszy powrót pracowników do biur. Jednak nie wszyscy są podobnej myśli.

W ubiegłym miesiącu koncern Microsoft postanowił opóźnić bezterminowo powrót załogi do rutyny biurowej i oferuje obecnie wybór między przychodzeniem do pracy jak zwykle a wykonywaniem jej z domu. Natomiast firmy Facebook, Twitter i PricewaterhouseCoopers ogłosiły, że zamierzają tym ludziom, którzy wyrażą na to ochotę, zezwolić na zdalne działanie „aż do odwołania”.

Analitycy są zdania, iż prędzej czy później powstanie coś w rodzaju hybrydowego modelu, w ramach którego pracodawcy oferować będą możliwość zarówno tradycyjnej pracy, jak i wykonywania swych zadań służbowych z domu. Nicholas Bloom, profesor ekonomii w Stanford University, twierdzi, że niemal wszystkie dotychczasowe badania wykazują, iż zdalne zatrudnienie zwiększa wydajność pracy.

On sam wraz z grupą współpracowników przeprowadził badania sondażowe wśród ponad 5 tysięcy Amerykanów. Ogromna większość z nich chciałaby pracować z domu przynajmniej dwa dni w tygodniu, niezależnie od tego, czy będzie nadal istnieć zagrożenie epidemiologiczne. Sprzyjają temu zwykle pracodawcy, którzy podkreślają, że ich podwładni nie muszą jeździć do pracy samochodami, a w domach mają zwykle bardzo sprzyjające warunki, na czele z ciszą.

Bloom jest zdania, że po zażegnaniu pandemii znaczna część firm oferować będzie pracownikom tzw. model dwa-trzy, w ramach którego wszyscy zatrudnieni mieliby pracować z domu przez te same dwa dni, a kolejne trzy spędzać w biurach. W ten sposób 3-dniowy pobyt w zakładzie pracy mógłby być wykorzystany do takich zajęć jak zebrania, wydarzenia socjalne, etc., podczas gdy dwa dni w domu pozwalałyby na wykonywanie w ciszy i spokoju takich zadań jak pisanie prezentacji, odpowiadanie na maile, spotkania biznesowe w wąskim gronie, itd. Jednak Bloom przestrzega przed zezwalaniem pracownikom na decydowanie o tym, które dni tygodnia miałyby być domowymi: – Większość ludzi wybierze piątki i poniedziałki, by je połączyć z weekendem, a to nie jest najlepsze rozwiązanie.

Rozwiązanie na zawsze

Istnieją też pewne niebezpieczeństwa wynikające z akceptacji pracy z domu. Niektóre badania wykazują, że ludzie decydujący się na pracę zdalną zwykle są znacznie częściej od swoich kolegów pomijani przy decyzjach dotyczących podwyżek i awansów. Może to między innymi prowadzić do sytuacji, w której samotny młody pracownik, mieszkający blisko miejsca zatrudnienia, stawia się codziennie w biurze i szybko awansuje, podczas gdy pracująca z domu matka nieletniego dziecka nigdy nie jest awansowana.

Nie wszyscy pracodawcy podpisują się pod modelem dwa-trzy. Niektórzy są zdania, że lepszym rozwiązaniem jest wyznaczenie zatrudnionej kadrze procentowego poziomu godzin pracy w biurach. Indyjska firma Tata Consultancy Services (TCS) ogłosiła na przykład, że począwszy od roku 2025 każdy pracownik będzie musiał spędzać w zakładzie pracy 25 proc. tygodniowego czasu, przy czym ludziom pozostawiona będzie pełna swoboda wyboru dni i godzin spędzanych w biurze. Profesor Prithwiraj Choudhury z Harvard Business School uważa, że dla niektórych firm będzie to idealne rozwiązanie. Ostrzega też, że ci pracodawcy, którzy będą nalegać na powrót do pracy w modelu obowiązującym przed pandemią, niemal na pewno narażą się na stratę kadry i nierówną walkę z konkurencją.

Wszystko to sugeruje, że zdalna praca pozostanie z nami na zawsze, choć w nieznanym jeszcze wymiarze. Będzie to miało spore znaczenie z kilku powodów. Po pierwsze, znacznie spaść może zatłoczenie na drogach i wynikające z niego zanieczyszczanie atmosfery. Po drugie, zarządy poszczególnych firm będą musiały zrewidować celowość posiadania wielkich biur, często w centrach dużych miast, gdzie ceny wynajmu są bardzo wysokie. Po trzecie zaś, poważnej redukcji mogą ulec niektóre koszty operacyjne, np. opłaty za energię elektryczną, wydatki na ubezpieczenie pracowników, itd. Powstaje w związku z tym dodatkowe, intrygujące pytanie – po co takiej firmie jak JP Morgan wielki biurowiec, skoro przez większość tygodnia będzie on świecił pustkami?

Procesy, które obecnie zachodzą, można obserwować praktycznie codziennie na znacznie bardziej lokalnym poziomie. W tradycyjnych bankach pracuje dziś tylko kilkoro ludzi, a klienteli praktycznie nie ma, gdyż większość z nas przestała korzystać z bezpośrednich usług bankowych i dokonuje operacji elektronicznie. W związku z tym można sobie z łatwością wyobrazić dzień, w którym setki fizycznych banków przestanie istnieć.

Andrzej Malak

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama