David Pileski jest najmłodszym burmistrzem w 100-letniej historii Roselle położonego na zachód od Chicago. Jego rodzina pochodzi w Polski i od czterech pokoleń mieszka w Roselle, którego miastem siostrzanym jest Bochnia. Pileski chce rozwijać ok. 23-tysięczną miejscowość, której burmistrzem został po kwietniowych wyborach, ale nie zapominając o dziedzictwie. „Tradycja spotyka się z przyszłością” – to słowa, które umieścił na swojej wizytówce burmistrza. Z burmistrzem Davidem Pileskim rozmawiała Joanna Trzos.
Joanna Trzos: Rodzina Pana nie tylko związana jest z Roselle, ale także z Polską. W jakich latach?
David Pileski: – Nasza rodzina wyemigrowała z Polski do Stanów Zjednoczonych na początku XIX wieku w poszukiwaniu lepszego życia i znaleźli przyszłość tutaj w rejonie Chicago. Mój pradziadek ze strony ojca przybył z Polski z całą rodziną, kiedy był małym dzieckiem. Jesteśmy bardzo dumni z naszego polskiego pochodzenia. Nie mówię jednak po polsku i żałuję, że się nie nauczyłem języka moich dziadków.
Czy miał Pan szczęście odwiedzić rodzinne strony w Polsce?
– Jest to na mojej liście. Myślimy o rodzinnej wycieczce do Polski, aby odwiedzić miejsca, skąd pochodzi nasza rodzina. Bardzo chciałbym zwiedzić Bochnię i słynne kopalnie soli. Bochnia jest miastem siostrzanym Roselle. W listopadzie ubiegłego roku przyszła na świat nasza pierwsza córka, więc może poczekamy z tą podróżą, aż podrośnie.
Jest to Pana pierwsza wizyta w siedzibie Polish National Alliance.
– Bardzo się cieszę, że mogę tutaj być i jestem wdzięczny za zaproszenie. Chcemy być partnerem, który będzie podkreślał znaczenie Polonii amerykańskiej w naszych społecznościach, bo jest to naprawdę ważne. Jestem bardzo dumny z tego, że moja rodzina pochodzi z Polski.
Słyszałam, że jest Pan najmłodszym burmistrzem w historii Roselle?
– Najmłodszym, a zarazem urodzonym i mieszkającym w Roselle. Będziemy w przyszłym roku świętować setną rocznicę założenia miasta, a moja rodzina mieszka w Roselle od 1921 r., więc mogę śmiało powiedzieć, że jesteśmy obecni od samego początku.
Dlaczego zdecydował się Pan na start w wyborach burmistrza?
– Uważam, że biorąc pod uwagę to, co dzieje się teraz w naszym kraju, naprawdę ważne jest to, aby angażować się w życie lokalnych społeczności na różnych szczeblach. Potrzebujemy ludzi, którzy będą reprezentować „next generation”, bo musimy wprowadzać rozwiązania, które sprawdzą się w przyszłości. Dorastając, żartowałem, że zostanę burmistrzem, ale nie sądziłem, że tak się stanie. Od dziecka byłem zaangażowany w pracę na rzecz społeczeństwa, często bywałem wolontariuszem. To rodzice zawsze mi powtarzali, że należy dać coś od siebie społeczności. To wszystko zaczęło procentować, kiedy zostałem radnym w Roselle. Podjąłem decyzję o starcie w wyborach, ale to mieszkańcy zdecydowali, że nim zostałem.
Miał Pan dwóch kontrkandydatów w kwietniowych wyborach i był Pan w tej trójce najmłodszy.
– Tak, miałem wtedy 29 lat. Teraz już trzydziestka. Moi oponenci byli ode mnie dużo starsi.
Pana kampania wyborcza zakończyła się zwycięstwem, ale czy w jej trakcie zarzucano Panu brak doświadczenia?
– Oczywiście zawsze znajdą się sceptycy. Moje wykształcenie z zakresu urbanistyki i regionalnego planowania zdobyte na University of Illinois pomaga mi w znalezieniu rozwiązań, które mogą poprawić życie naszej społeczności. Pamiętając o historii, staram się również wprowadzać naszą społeczność w przyszłość. Moja rodzina mieszka w Roselle od stu lat i rozumiem, że należy pielęgnować pokoleniowy dorobek, okazywać mu szacunek, ale jednocześnie musimy myśleć o przyszłości i rozwoju.
Po kim przejął Pan stanowisko burmistrza Roselle?
– Były burmistrz Roselle Andy Maglio w 2020 r. ogłosił, że nie będzie ubiegał się w kwietniu tego roku o reelekcję na drugą 4-letnią kadencję. Został wybrany na stanowisko w 2017 roku po pracy w miejskiej komisji planowania i gospodarowania przestrzennego przez ponad 24 lata i jako radny (Village Trustee) przez osiem lat.
Czy może Pan przybliżyć Roselle tym, którzy jeszcze tam nie byli?
– Populacja Roselle szacowana jest obecnie na ok. 23 tysięcy. Położeni jesteśmy na zachodnich przedmieściach, a więc mamy świetny dostęp do Chicago. Jednocześnie zachowujemy charakter społeczności, która ma wielopokoleniowy charakter i jest bezpieczna. To rodzaj środowiska sąsiedzkiego, które jest naprawdę bezpieczne i jest świetnym miejscem do założenia rodziny. Mamy wiele lokalnych biznesów, w tym wspaniałe polskie delikatesy, polską piekarnię i kawiarnię. Mieszkańcy mają dostęp do różnych biznesów i sektora handlowego. Możesz wydać pieniądze tam, gdzie mieszkasz – co jest według mnie najlepszą rzeczą, bo wspierasz w ten sposób lokalną gospodarkę. Warto podkreślić, że Roselle leży w granicach dwóch powiatów: Cook i DuPage.
Czy wiadomo, jak duża jest populacja mieszkańców Roselle polskiego pochodzenia?
– Wiemy, że jest to duża część naszej populacji, ale nie mamy konkretnej liczby. Mieszkańcy polskiego pochodzenia są obecni w naszej społeczności, podobnie jak polskie biznesy. Nasza biblioteka ma w swoich zbiorach książki w języku polskim dla dorosłych i dla dzieci. Osoby, które potrzebują pomocy w tłumaczeniu, znajdą ją w naszym Urzędzie Miasta, bo mamy polskojęzycznych pracowników. Tak, jak już wcześniej wspomniałem, polska Bochnia jest naszym miastem siostrzanym. W Roselle mamy wiele grup mieszkańców, które pamiętają o polskim dziedzictwie i kulturze. Jest to ważna część naszej tkanki, ale każdy, bez względu na pochodzenie, jest u nas mile widziany.
Czy ostatni spis ludności naświetlił jakieś zmiany demograficzne zachodzące w Roselle?
– Odnotowaliśmy wzrost mieszkańców o kilkaset osób, może nie są to duże liczby, ale jeżeli spojrzymy na region, to wiele społeczności traci ludność. Chcemy być atrakcyjni dla nowych mieszkańców. Rozpoczęliśmy w tym celu wiele nowych projektów. Budujemy nowe apartamenty tuż przy naszej stacji Metry, więc przyszli mieszkańcy będą mieli łatwy dostęp do komunikacji publicznej. Chcemy przyciągnąć młodych, którzy zaczynają swoją pracę zawodową, a jednocześnie szukają miejsca dobrego do założenia rodziny. Mam nadzieję, że nie będziemy mieć do czynienia z problemem „pustych gniazd”, domów, w których pozostaną tylko starsi, bo młodzi je opuścili. Chcemy ich przekonać, że można pozostać w tej społeczności i związać z nią swoją przyszłość. Mamy świetne szkoły i inne udogodnienia ważne dla rodzin z dziećmi.
Czy zatem Roselle można określić typową „sypialnią” na przedmieściach?
– Powiedziałbym, że jesteśmy „sypialnią”, bo taki jest charakter przedmieść, ale taką, która otwarta jest na biznes. W centrum mamy najdłużej działającą winiarnię w Illinois, browary i inne lokalne biznesy. Nie jest to typowa podmiejska „sypialnia”, miejsce, o którym myślisz, że ludzie tylko nocują, a potem opuszczają, by udać się do pracy czy spędzić wolny czas. U nas można robić zakupy, wybrać się do restauracji czy załatwić wiele spraw, wszystko w granicach miasta. Poza tym mamy także biznesy, które dają miejsca zatrudnienia.
Jak ocenia Pan sytuację finansową miasta?
– Jesteśmy w trakcie prac nad budżetem na następny rok i mogę już teraz powiedzieć, że będziemy mieć nadwyżkę. Nasze budżety od 2010 r. były zbilansowane i kontynuujemy ten trend.
Gratuluję, bo o nadwyżce w budżecie bardzo rzadko słyszymy w Illinois.
– Tak, to prawda i bardzo się cieszymy z tego, że mamy dodatkowe pieniądze. Tym bardziej, że jest wiele projektów na liście do realizacji w perspektywie nadchodzących 10 lat. Musimy poczynić inwestycje w infrastrukturę wodociągową, która jest przestarzała. Jesteśmy w trakcie układania planu. Mamy nadwyżkę, ale wiemy, że czekają nas wydatki. Oszczędzamy pieniądze, abyśmy nie musieli podnosić podatków i obciążać naszych mieszkańców.
Przed jakimi jeszcze wyzwaniami stoi Roselle?
– W związku z ekspansją O’Hare po oddaniu do użytku nowego pasa startowego, mieszkańców coraz częściej niepokoi hałas z samolotów, więc staramy się coś w tej sprawie zrobić. Poza tym musimy zmierzyć się z rosnącą presją ze strony stanu w sprawie Funduszu Dystrybucyjnego Samorządów Lokalnych (Local Government Distributive Fund, LGDF), z którego dochody przydzielane są lokalnym samorządom i stanowi. Jednak w ostatnich latach nastąpiło zmniejszenie nakładów z podatku dochodowego przeznaczanych samorządom lokalnym za pośrednictwem LGDF. Chcemy mieć pewność, że stan nie będzie zmniejszał naszego finansowania w sposób, który wpłynie na naszą zdolność utrzymania jakości życia społeczności bez podwyższania podatków. Nikt nie chce nadmiernie opodatkować mieszkańców i zwiększać ich obciążenia finansowego. Wydaje mi się, że w Roselle nie jest to problemem i chcemy taki stan rzeczy utrzymać. Jeżeli spojrzymy na rachunek od podatku od nieruchomości, to zobaczymy, że wydatki na działalność operacyjną miasta wahają się od 10 do 30 proc. całkowitego rachunku podatkowego. Mamy zróżnicowaną gospodarkę, a dzięki temu wpływy z podatku od sprzedaży.
Czy Roselle można zaliczyć do bezpieczniejszych miejscowości w rejonie Chicago?
– Zdecydowanie, bo mamy bardzo niski wskaźnik przestępczości. Ogólnie obserwujemy wzrost przestępczości kryminalnej na przedmieściach i jest to trend, który jak sądzę będzie się utrzymywał. U nas są to odosobnione incydenty, które przeważnie związane są z narkotykami. Współpracujemy nie tylko ze społecznością, aby je wyeliminować, ale wdrażamy nowe technologie, które pomagają w szybszym łapaniu przestępców. Jednocześnie chcemy mieć pewność, że ta technologia nie ma wpływu na jakość naszego życia.
Jakie są Pana refleksje i doświadczenia po miesiącach urzędowania od objęcia stanowiska burmistrza?
– Nigdy nic nie jest doskonałe, a zmiany wymagają czasu. Więc niektóre sprawy, na których mi jako burmistrzowi zależy, toczą się wolniej, niż chciałbym. Bardzo zależy mi na tym, by Roselle było gotowe na przyszłość.
Czy oprócz obowiązków burmistrza Roselle ma Pan jeszcze pełnoetatową pracę zawodową?
– Obecnie pracuję na stanowisku menedżera regionalnego ds. inwentaryzacji w firmie Grainger z siedzibą w Lake Forest. Podejmuję decyzje oparte na danych w celu redukcji kosztów i tworzenia rozwiązań korzystnych dla klientów.
Stanowisko burmistrza nie jest polityczne, ale czy jest Pan zainteresowany polityką?
– Polityka bardzo wpływa na życie naszej społeczności. Demokraci i Republikanie, obie strony, mają bardzo dobre i bardzo złe pomysły. Na naszym samorządowym szczeblu władzy staramy się pozostać niezależni, bo to pozwala na podjęcie najlepszych decyzji na rzecz społeczności. Uważam, że powinniśmy naciskać na naszych polityków, czy to na poziomie krajowym, czy stanowym, aby robili to, co jest dobre dla nas, a nie kierowali się własnym interesem.
Czy będzie ubiegać się Pan o reelekcję na zajmowanym stanowisku?
– Na razie skupiam się na posuwaniu spraw do przodu w Roselle i czuję, że osiągnęliśmy niektóre z naszych celów. W dalszym ciągu jest dużo do zrobienia i jestem naprawdę podekscytowany możliwością realizowania naszych celów.
Życzę powodzenia w realizacji tych celów i dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała:
Joanna Trzos[email protected]